Trwa ładowanie...

Siusiu a sprawa polska. Jak Rubik szturmował Belvedere [FELIETON]

Piotr Rubik, znany kompozytor, nie został wpuszczony do toalety w eleganckiej restauracji Belvedere w warszawskich Łazienkach. Sprawa z pozoru jest błaha. Tak naprawdę jednak to, gdzie i jak chodzimy do toalety, świadczy o naszym rozwoju cywilizacyjnym.

Siusiu a sprawa polska. Jak Rubik szturmował Belvedere [FELIETON]Źródło: gdansk.pl
d2svtvw
d2svtvw

Dzwoniłem do Piotra Rubika. Nie, nie pytałem go o nadchodzącą serię koncertów pod tytułem ”Moja historia”.

Pytałem go o rzecz bardziej prozaiczną: o fakt, że wyproszono go z prestiżowej restauracji Belvedere w Warszawie, gdy próbował skorzystać z tamtejszej toalety. Kompozytor opisał to na Instagramie: jest częstym gościem wytwornej restauracji Belvedere w Łazienkach. Jednak gdy podczas rodzinnego spaceru poszedł tam tylko skorzystać z toalety, został kulturalnie wyproszony. Nie dano mu opróżnić pęcherza. Rubik zdecydował, że w takim razie nie będzie tam więcej zostawiał swoich pieniędzy na sałatę radicchio z homarem i awokado za 56 zł.

Restauracja Belvedere tłumaczy, że chodzi o przepisy sanitarne, które zakazują wpuszczania spacerowiczów. – Mamy takich próśb o skorzystanie z toalety setki każdego dnia – mówią w Belvedere.

Rubik, który naprawdę przygotowuje się do koncertów, nie chce ciągnąć tego śliskiego tematu: - Wyraziłem swoją opinię. Ale sprawa tego, czy się załatwiłem i gdzie, jest błahostką. Zapomniałem już. Nie ma sensu o tym dalej mówić. To nie jest news. W Polsce dzieją się o wiele ważniejsze rzeczy.

Prawda. Ale czasem dosięga nas proza życia. Pełny pęcherz. W najmniej odpowiednim miejscu, w najmniej wygodnym dla nas czasie. W środku miasta, pośród eleganckich restauracji.

d2svtvw

Dobrze, że są stacje benzynowe, czy McDonaldsy i KFC, choć i tam coraz częściej wymagają kodu do drzwi toalety, który oddziela nas od pełni szczęścia.

Co wtedy? Sprawa jest i nie jest błaha.

W Gdańsku, gdzie turyści, nie mogąc znaleźć publicznej toalety, sikali po bramach, wiele knajpek - za namową władz miasta - zdecydowało się na wprowadzenie nalepki ”Free Toilet” i ulżenie pełnym pęcherzom przestępujących z nogi na nogę turystów.

Problem jest i wymaga rozwiązania. Ile razy nie mieliście kodu do toalety w fast foodzie? Ile razy nie mieliście drobnych do toalety publicznej, gdzie trzeba na przykład wrzucić 2, 3, 5 zł, żeby wejść przez bramkę do środka? Oczywiście, panowie mają łatwiej – jest wtedy park, jest drzewko, są krzaczki. Który z nas nigdy nie poszedł tam na ”jedynkę” po kilku piwach?!

d2svtvw

To jednak problematyczne. Swego czasu mieliśmy w Polsce skandal: małopolski kolejarz związkowiec, po proteście w Warszawie, wysiusiał się na peronie Dworca Centralnego. Tłumaczył (bo oczywiście sprawa się, hm, rozlała), że brał tabletki i nie wytrzymał ciśnienia. Sam widziałem kiedyś pracownika kolejowego sikającego na Wschodnim. To, że był akurat remont dworca, w ogóle go nie usprawiedliwia. To są zachowania naganne, wstydliwe i hańbiące.

W Gdańsku, tuż pod pięknym nowym stadionem, widziałem, jak ojciec ”wysadza” synka na trawie przed obiektem. Dlaczego? Bo tatuś nie spodziewał się, że można wejść do środka, że jest tam sekretariat i toaleta dla turystów. Myślał: pewnie wszystko jest pozamykane, niedostępne, a wejście tylko dla Panów Piłkarzy i klubowych VIP-ów. Nikt mnie tam nie wpuści. Więc zrobił dziecku toaletę przed stadionem.

To jest chyba nasz kłopot narodowy: przyzwyczajamy się powoli, że coraz więcej miejsc jest dostępnych tylko dla ludzi zamożnych i VIP-ów. Przeciętny Polak wie, że go stamtąd przepędzą, jak nie zamówi obiadu za 250 zł, nie ma zaproszenia i nie jest pod krawatem. Nie dla ciebie, biedaku, toaleta z mydełkiem, świeżym ręczniczkiem i dyskretną roślinką przy lustrze. Jak Rubik śmiał pomyśleć, że go wpuszczą do toalety w Belvedere? Może jakby wydał na obiad dla rodziny 250-500 zł? Na smażone foie gras ze śliwką i brioche. Ale wejść z rodzinnego spaceru prosto do toalety? No nie! Szukaj pan szczęścia gdzie indziej.

d2svtvw

Nie postuluję, żeby zaraz zrobić najazd barbarzyńców na drogie restauracje i zamienić je w publiczne szalety. To byłoby prostackie. Ludzie, którzy chcą zjeść w wykwintnym miejscu, za dobre pieniądze, muszą też czuć komfort i miły zapach odświeżacza w czystej, pachnącej toalecie. To ich prawo. Za to płacą. Nie muszą, po eleganckim obiedzie, mijać się w toalecie z nieproszonymi gośćmi i chodzić po mokrej podłodze.

Ale z drugiej strony, nie może być tak, że Rubik, czy inny Polak, biega z pełnym pęcherzem po Łazienkach i nie ma się gdzie udać, więc kończy pod krzaczkiem. Jakiś kompromis jest tu potrzebny. Problem – wbrew pozorom – jest palący i może świadczyć o tym, do jakiego stopnia jesteśmy narodem cywilizowanym.

d2svtvw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2svtvw