Najgłośniejsze romanse PRL-u
Namiętne związki gwiazd
Romanse nie są niczym nowym w show-biznesie. W kolorowej prasie znaleźć można miłosne historie gwiazd, a portale plotkarskie na bieżąco opisują relacje łączące znanych i lubianych. A jak to wyglądało kiedyś?
W kioskach na próżno było szukać tabloidów, śledzących życie osobiste osób z pierwszych stron gazet, a o internecie nawet nie marzono. Nie znaczy to jednak, że był to czas wolny od skandali i romansów. Informacje na ten temat rozchodziły się głównie drogą pantoflową. W środowisku filmowym czy muzycznym aż huczało od plotek o namiętnych związkach ulubieńców publiczności. Takie opowieści dodawały kolorów ówczesnej szarej rzeczywistości. Kim byli główni bohaterowie tych rozpalających wyobraźnię pogłosek i sensacyjnych doniesień? Przedstawiamy najgłośniejsze romanse PRL-u.
Majkę Jeżowską połączyło gorące uczucie z mężem Krystyny Prońko
O tym miłosnym trójkącie plotkowała cała Polska. Kulisy romansu przez lata owiane były tajemnicą do czasu, gdy światło dzienne ujrzał utwór „On nie kochał nas”, który wspólnie zaśpiewały słynne piosenkarki. Los połączył ich drogi w Akademii Muzycznej w Katowicach. Będąc studentką, Majka Jeżowska trafiła pod skrzydła doświadczonej, starszej koleżanki - Krystyny Prońko. Obie szybko znalazły wspólny język, a podopieczna często gościła w domu swojej mentorki, gdzie poznała jej męża - Janusza Komana.
Między muzykiem i młodą podopieczną jego żony szybko zaiskrzyło. Gdy Prońko odkryła prawdę o ich romansie, rozwiodła się z niewiernym ukochanym. Ten, nie czekając długo, poślubił 20-letnią kochankę. Kontrowersyjny związek nie przetrwał próby czasu. Jeżowska wyznała po latach w wywiadzie dla “VIVY!”, że partner znęcał się nad nią i bił.
Dwie zranione przez Komana kobiety w końcu wybaczyły sobie dawną zdradę i zakopały topór wojenny. Co więcej, postanowiły nagrać razem piosenkę o tym, przez co przeszły dla tego samego mężczyzny.
Barbara Brylska i Jerzy Zelnik
Wspólna praca połączyła niejedną gwiazdorską parę. Co jakiś czas usłyszeć można o romansach, jakie zrodziły się na planach zdjęciowych. Tak też było w przypadku Barbary Brylskiej i Jerzego Zelnika, którzy razem wystąpili w filmie “Faraon”. Aktor oszalał na punkcie poznanej jeszcze w szkole teatralnej starszej koleżanki. Nie przeszkadzał mu nawet fakt, że ta była wówczas mężatką. Chociaż wiedział, że ukochana nie ma rozwodu, był zupełnie zaślepiony. “To była moja pierwsza pełna miłość - uczucie połączone z konsumpcją” - wyznał po latach Zelnik.
Zauroczenie zaczęło wygasać, gdy przyszedł czas na pierwsze dłuższe rozstanie. Aktor wyjechał do Uzbekistanu kręcić dalsze zdjęcia do filmu, Brylska została w Polsce.
_Tam, na tej pustyni, bardzo się tęskniło za wszystkimi bliskimi, a ja czułem nieprawdopodobny głód Baśki _ - przytaczał wspomienia artysty tygodnik “Rewia”.
Zelnik liczył, że kochanka przyjedzie go odwiedzić. Tak się jednak nie stało, a zakochani ostatecznie się rozstali.
Jan Englert i Dorota Pomykała
Romans, który wybuchł na planie filmowym, rozpoczął znajomość także innej aktorskiej pary. Jan Englert i Dorota Pomykała poznali się, pracując nad komedią "Ojciec królowej". Aktor był oczarowany swoją partnerką. Twierdził, że jest jedyną kobietą, z którą nigdy się nie nudzi, bo ta ciągle go zaskakuje. Był pod tak ogromnym wrażeniem koleżanki, że nie mógł o niej zapomnieć. Ona też w końcu uległa urokowi przystojnego amanta.
Para zaczęła w sekrecie się widywać. Pikanterii romansowi dodaje fakt, że Englert był wówczas mężem aktorki - Barbary Sołtysik. Chociaż łączyło go gorące uczucie z Pomykałą, nie potrafił odejść od żony. Tak prowadził podwójne życie. Jak możemy dowiedzieć się z tygodnika "Rewia", kiedy tylko mógł, przyjeżdżał do kochanki do Krakowa. Ona zaś, aby mieć dla niego czas, odrzucała role. Podobno ten zakazany związek trwał aż 10 lat.
Mimo że Englert ostatecznie rozwiódł się z Sołtysik, nie odszedł do Pomykały. Ta czuła się podobno oszukana tym, jak ukochany niespodziewanie się z nią rozstał.
W końcu każde poszło w swoją stronę, ale Dorota bardzo to przeżyła - zdradził znajomy pary w rozmowie z tygodnikiem "Świat&Ludzie".
Maryla Rodowicz i Daniel Olbrychski
To był najbardziej elektryzujących romansów PRL-u. W końcu dotyczył dwóch największych polskich gwiazd. Związek Daniela Olbrychskiego z ówczesną żoną, Moniką Dzienisiewicz, przechodził kryzys. U boku aktora coraz częściej spotkać za to można było uwielbianą przez publiczności piosenkarkę o wyjątkowym głosie. Maryla Rodowicz chodziła do przystojnego aktora na lekcje jazdy konnej. Szybko pojawiły się plotki o ich romansie. Artyści nie przejmowali się doniesieniami na swój temat i zamieszkali razem. Po latach Olbrychski wspominał, że Rodowicz była jedną z jego największych miłości. Co zatem poszło nie tak?
Piosenkarka podobno liczyła na ślub, ale na drodze do spełnienia tego marzenia stały wciąż nieuporządkowane sprawy osobiste ukochanego. Żona aktora nie chciała bowiem dać mu rozwodu. Pojawiły się też głosy, że Olbrychski nie może znieść, że kochanka jest od niego popularniejsza. Tragiczna prawda o rozstaniu wyszła na jaw niedawno, gdy filmowy gwiazdor ujawnił skrywaną tajemnicę. Jak zdradził, wraz z Rodowicz planowali założyć rodzinę. Wtedy stało się nieszczęście.
Chcieliśmy mieć dzieci. Niestety Maryla poroniła. Za dużo pracowała, nie umiała się ochronić - ujawnił w książce "Maryla. Życie Marii Antoniny".
Po tym, co się wydarzyło, oboje zaczęli się od siebie oddalać i w końcu się rozstali.
Bogusław Linda i Monika Jaruzelska
Był to najpilniej strzeżony romans PRL-u, którego szczegóły poznaliśmy dopiero po latach. Chociaż w Warszawie huczało od plotek, o zakazanej miłości Bogusława Lindy i Moniki Jaruzelskiej wiedziało tylko kilka wtajemniczonych osób. Podobno niczego nie domyślał się nawet sam generał Jaruzelski. Ten dowiedział się o wszystkim dopiero dekadę później. Córka przez rok spotykała się z przystojnym playboyem w posiadłości na Mazurach. Chociaż mówiło się o ich uczuciu, obie strony milczały i unikały tematu. W końcu sekret wyszedł na jaw za sprawą biograficznej książki Moniki Jaruzelskiej zatytułowanej „Towarzyszka panienka”. Zdradziła w niej, że bardzo dobrze rozumiała się z Lindą, który jej zdaniem, był "wspaniałym kompanem do wieczornych rozmów".
Irena Dziedzic i Ignacy Gogolewski
Ona była wpływową kobietą telewizji. Jego uważano za jednego z najbardziej utalentowanych aktorów swojego pokolenia. Ich sekretny romans rozpoczął się w programie "Tele-Echo", a uczucie zrodziło się przed kamerami. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że Ignacy Gogolewski był wówczas żonaty. Jego partnerką życiową była Katarzyna Łaniewska. Co ciekawe, Irena Dziedzic była sąsiadką pary - ich mieszkania dzieliły zaledwie cztery piętra.
Gdy potajemny związek kochanków wyszedł na jaw, wybuchł wielki skandal. Pod presją opinii społecznej pomysłodawczyni i zarazem prowadząca pierwszego talk show w Polsce niespodziewanie wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Tam postanowiła przeczekać burzę, jaka rozpętała się wokół niej i jej ukochanego. Chociaż Dziedzic odbiła męża Łaniewskiej, jej miłość do Gogolewskiego nie przetrwała rozłąki. Kiedy w końcu wróciła do kraju, jej drogi z mężczyzną, z którym początkowo spędzić resztę życia, na zawsze się rozeszły.
Jarosław Kukulski i Irena Jarocka
Do dziś nie wiadomo, ile jest prawdy w sensacyjnych doniesieniach na temat kompozytora i popularnej piosenkarki. Przed laty dużo mówiło się o rywalizacji między Anną Jantar a Ireną Jarocką. Podobno obie nie przepadały za sobą, tak samo, jak ich fani, którzy po koncertach doprowadzali do nieprzyjemnych sytuacji. Mówiło się, że żona Jarosława Kukulskiego miała dobry powód, by mieć dość koleżanki po fachu. Jak ujawnił na łamach "Faktu" piosenkarz, chcący pozostać anonimowy, Jantar nakryła męża w niedwuznacznej sytuacji ze swoją konkurentką. A to przelało czarę goryczy.
Żadna ze stron nie komentowała sprawy domniemanego romansu. Przyjaciele nie mają jednak wątpliwości, że skandal, który do dziś przypominany jest przez kolorową prasę, nie miał miejsca.
To bzdury raniące obie rodziny. Kukulski za życia żony nawet nie przyjaźnił się z Ireną. Ona była szczęśliwa w małżeństwie, a zdrada nie mieściła się kompletnie w jej systemie wartości - zapewnił znajomy piosenkarek na łamach tygodnika "Rewia".