Trwa ładowanie...

Sebastian Florek był w "Big Brotherze". Teraz prowadzi biznes agroturystyczny

Kurz, drożyzna i brak terminala płatniczego. Odwiedziliśmy agrobiznes Sebastiana Florka z "Big Brothera". I chcemy o tym zapomnieć.

Sebastian Florek był w "Big Brotherze". Teraz prowadzi biznes agroturystycznyŹródło: East News
d1lteyh
d1lteyh

Sebastian Florek był jednym z uczestników pierwszej edycji "Big Brothera". Wszedł do programu razem z Małgorzatą Maier dzięki głosom widzów. Jednak nie zabawił tam zbyt długo. Po 2. odcinku otrzymał aż 5 nominacji od pozostałych mieszkańców domu Wielkiego Brata. Dokładnie tyle samo, ile Piotr Lato. Widzowie zdecydowali jednak, że to Florek musi opuścić program.

Nie da się ukryć, że 18 lat temu większość Polaków żyła losami bohaterów luksusowej, jak na tamte czasy, willi w Sękocinie. "Big Brother" był przełomowym programem w polskiej telewizji. Sława, którą Sebastian Florek zyskał dzięki programowi, pomogła mu rozwinąć m.in. karierę polityczną.

W 2001 r. Florek kandydował do sejmu z ramienia SLD z okręgu olsztyńskiego. Uzyskał mandat poselski otrzymując 7 654 głosy. Zasiadał w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz w Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. W 2004 r. startował do Parlamentu Europejskiego. Ale już bez powodzenia.

W końcu Sebastian znalazł nowy pomysł na siebie. Postanowił otworzyć gospodarstwo agroturystyczne "Dolina Wierzby" w gminie Stawiguda pod Olsztynem. Być może 18 lat temu była to gratka dla fanów Warmii i Mazur. Dzisiaj to miejsce pozostawia wiele do życzenia.

d1lteyh

Z racji tego, że popularne reality-show po 18 latach wróciło na antenę, postanowiliśmy sprawdzić, jak dzisiaj radzi sobie gospodarstwo Sebastiana Florka.

ZOBACZ: Klaudia Marchewka o wspólnych kąpielach w "Big Brotherze": "Wiedzieliśmy o sobie prawie wszystko"

"Dolina Wierzby" - odwiedziliśmy agroturystykę Sebastiana Florka

- Kiedy człowiek już tam trafi, aż żal wyjeżdżać - czytamy na stronie gospodarstwa prowadzonego przez byłego uczestnika "Big Brothera".

I niestety, ale nie byłabym taka pewna tego stwierdzenia. Wszystko zależy oczywiście od tego, kto czego oczekuje. Ale brak możliwości rezerwacji noclegu przez internet, brak możliwości płacenia kartą i utrudniona komunikacja z właścicielami apartamentów to duży minus. W czasach, kiedy można załatwić to wszystko w ciągu kilku minut, tu trwało to co najmniej kilkanaście, jak nie dłużej i było po prostu uciążliwe.

materiały własne
Źródło: materiały własne
materiały własne
Źródło: materiały własne

Ale zacznijmy od początku. Kiedy przed świętami zadzwoniłam zarezerwować nocleg, okazało się, że jest duże obłożenie i nie wiadomo, czy znajdzie się wolny pokój. Od razu pomyślałam, że to musi być świetne miejsce, skoro poza sezonem tak trudno o rezerwację. Na szczęście udało się coś znaleźć - mały pokój dwuosobowy. Pani zapisała w kajecie moje nazwisko i na tym koniec. Nie musiałam wpłacać zaliczki, czy potwierdzać dzień przed swoją obecność. W związku z tym jechałam z dużym niepokojem, czy ten pokój na pewno dla nas będzie.

d1lteyh

Na miejscu zamiast pokoju dwuosobowego czekał duży apartament, o który poprosiłam w miarę możliwości. Był to dość duży pokój z dwoma łóżkami pojedynczymi, jednym dwuosobowym, ze stołem, starym telewizorem i dużym oknem tarasowym. Wystrój pozostawiał wiele do życzenia, a Sebastian Florek pismo "Moje mieszkanie" ostatni raz trzymał w rękach w 2001 r. Kiczowate pomarańczowe ściany o dziwnej fakturze też pamiętały ubiegłą dekadę.

materiały własne
Źródło: materiały własne
materiały wlasne
Źródło: materiały wlasne
materiały własne
Źródło: materiały własne

Z każdą godziną odkrywałam coraz więcej ciekawych rzeczy w okolicy i w samym apartamencie. Odpoczywając na jednym z łóżek, natknęłam się na dziwną wystającą rurę ze ściany, której otwór zatkany był żółtą torebką foliową. Widoczny kurz, niemalże wysypujący się z tej dziury, pozostawił niesmak. Nie wspominając już, że taka "atrakcja" jest po prostu niebezpieczna.

materiały własne
Źródło: materiały własne

Nie będę się skupiać na wystroju apartamentu, bo to rzecz gustu, a na urlopie nie to jest przecież najważniejsze. Nie mogę jednak pominąć tarasu i jego funkcjonalności. W pokoju jedynymi oknami są okna tarasowe. Wzięłam ze sobą psa, a dzięki temu, że mieliśmy taras, w każdej chwili mogłam wypuścić go na zewnątrz. Natomiast, jeśli ktoś chciałby chwilę prywatności, to może być trudno.

d1lteyh

Taras jest jeden wspólny dla wszystkich, nie ma podziału na części przynależne do konkretnego apartamentu. Z racji tego, że pokoje są tuż obok siebie, to każdy każdemu może zaglądać w okna. I tak np. leżąc ze smartfonem w ręku, zorientowałam się, że przed moim oknem pan robotnik zmienia żarówkę. Jedyną opcją jest zasłonięcie okien zasłonami, co według mnie nie jest najlepszym pomysłem. Są to jedyne okna, dzięki którym do pomieszczenia wpada światło.

materiały własne
Źródło: materiały własne
materiały własne
Źródło: materiały własne

Obłożenie klientami wcale tak duże nie było, jak pani wspominała przez telefon. Ci, którzy zamieszkiwali sąsiednie pokoje, to nie turyści szukający wyciszenia, a robotnicy pracujący przy budowie okolicznej drogi.

d1lteyh

Piękna okolica "Doliny Wierzby"

"Dolinie Wierzby" nie można natomiast odebrać jednego: świetnej lokalizacji. Agroturystyka otoczona jest lasami, a tuż koło ośrodka znajduje się mały stawik. Jest bardzo zielono i cicho. Biznes Sebastiana Florka położony jest niecałe 3 godz. od Warszawy, nieopodal autostrady. Ostatni kilometr drogi wiedzie przez las.

Na terenie "Doliny Wierzby" znajduje się chata grillowa, mini plac zabaw i rozległe tereny spacerowe. To idealne miejsce dla ludzi chcących odciąć się od zgiełku miasta i kompletnie wyciszyć.

materiały wlasne
Źródło: materiały wlasne

Najbliższe sklepy i restauracje znajdują się kilka kilometrów od agroturystyki. To okazało się problemem w momencie, gdy na miejscu nie można było zapłacić kartą za nocleg. Pojawiła się konieczność wyprawy do Olsztyna (ok. 10 km w jedną stronę) specjalnie do bankomatu. Zresztą sam proces płacenia za pobyt też wyglądał komicznie. Poczułam się tak, jakbym cofnęła się o jakieś 20 lat, ale o tym dalej.

d1lteyh

4 km od "Doliny Wierzby" znajduje się Jezioro Wulpińskie. Bardzo piękne miejsce! Idealne na wycieczkę rowerową czy długie spacery.

Na miejscu można się poczuć jak w domu. Bardzo uprzejma pani Ukrainka po naszym przyjeździe spytała, czy chcemy obiad. Skusiliśmy się, ale trzeba było poczekać ok. godziny, ponieważ był przygotowany na świeżo. Kotlet schabowy, ziemniaki, pomidory i jajko sadzone - porcja dość duża. Dodatkowo można też zamówić zupę.

Materiały prasowe
Źródło: Materiały prasowe

Posiłki nie są wliczone w cenę. I tak np. śniadanie według oferty kosztuje 25 zł za osobę i jest w formie szwedzkiego stołu. Niestety, cena jest bardzo wygórowana, kiedy spojrzymy na jakość i ilość tego, co serwuje nam gospodarz. Na ciepło były jedynie parówki, ale wspomniana pani Ukrainka zaproponowała też przygotowanie jajek.

d1lteyh

Ceny w "Dolinie Wierzby"

Doba hotelowa rozpoczyna się o godz. 14,.00 i kończy o 12.00 następnego dnia. Za jeden nocleg dwóch osób z psem, śniadaniem i obiadem zapłaciłam 280 zł. Według cennika nasz apartament poza sezonem kosztował 180 zł za dobę. Za psa musiałam dopłacić 30 zł. Pozostałe 70 zł to wyżywienie dla dwóch osób, czyli dwa obiady i dwa śniadania. Najwidoczniej ktoś policzył nieco mniej za poranny szwedzki stół, bo za same śniadania powinniśmy zapłacić 50 zł.

Schody zaczęły się w chwili rozliczania pobytu. Właściciele nie pofatygowali się, aby przyjąć od nas pieniądze i wystawić rachunek. Ba! Rachunku nawet bym nie dostała, gdybym o niego nie poprosiła. Pośrednikiem w rozliczeniu była pani Ukrainka, której dałam 300 zł. Niestety, nie miała, jak wydać, więc musiała pójść do domu Florków znajdującego się nieopodal i poprosić o 20 zł.

Jakiś czas jej nie było, a kiedy wróciła okazało się, że muszę pójść z nią z powrotem do gospodarzy, aby otrzymać rachunek. Weszłyśmy do jednego z pomieszczeń, a zza drzwi wyłoniła się kobieta. - Dzień dobry - powiedziała, a następnie wzięła ode mnie dowód i zniknęła. Zostałam sama. Po kilku minutach wróciła, oddała dokumenty i zniknęła za drzwiami. Ani to miłe, ani profesjonalne. W dodatku uciążliwe i znacznie bardziej czasochłonne niż przelew.

Sebastiana Florka widziałam raz i tylko wymieniliśmy grzecznościowe "dzień dobry". Z pewnością dogląda biznesu codziennie, ponieważ mieszka obok. Szkoda jednak, że Małogrzata Rozenek nie prowadzi już programu "Piekielny hotel". "Dolinie Wierzby" przydałaby się jej rewolucja.

d1lteyh
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1lteyh