Trwa ładowanie...

Studio 54 - świątynia rozpusty w centrum cywilizowanego świata. Każdy mógł mieć swoje 15 minut sławy

Największe gwiazdy tamtych czasów uprawiały seks z nieznajomymi. Nad nimi stali kelnerzy o wyglądzie cherubinów, podając na tacach darmowego szampana i kilogramy kokainy. Studio 54 do dziś jest miejscem owianym legendą. Nowożytna Gomora skończyła podobnie jak jej biblijny pierwowzór.

Studio 54 - świątynia rozpusty w centrum cywilizowanego świata. Każdy mógł mieć swoje 15 minut sławyŹródło: East News
d3x6z0d
d3x6z0d

Miejsce pełne sekretów

Choć Studio 54 działało zaledwie trzy lata, zyskało nie tylko status legendy, ale również zmieniło oblicze nowojorskiej i amerykańskiej kultury. Największe sławy robiły wszystko, by móc spędzić w świątyni rozpusty choćby jedną noc. Oceniane głównie przez pryzmat narkotyków, seksu i dziwacznych fantazji było też mekką artystów i wylęgarnią talentów oraz późniejszych sław.

W miejscu otwarcia klubu przez lata mieściło się studio CBS. Ian Schrager i Steve Rubell, pomysłodawcy Studia 54, wykorzystali pozostawione oświetlenie oraz elementy scenograficzne. Dzięki temu klub potrafił zmieniać wygląd i wystrój w ciągu kilku godzin. Jeszcze przed otwarciem wrót nowożytnej Gomory krążyły o tym miejscu liczne legendy.

East News
Źródło: East News

Nic dziwnego, że w dniu otwarcia klub był wypełniony najpopularniejszymi gwiazdami tamtych czasów. Mick Jagger, Liza Minneli, Brooke Shields, Donald i Ivana Trump to tylko mały wycinek tych, którym udało się pojawić w nocy z 26 na 27 kwietnia 1977 r. Udało, bo nie każdego spotkał ten przywilej. Z powodu specyficznej selekcji, której manager klubu wymagał od bramkarzy, nie wpuszczono m.in. Franka Sinatry i Woody’ego Allena. Wnętrze dyskoteki było architektoniczną krainą czarów, w której za każdym rogiem kryła się tajemnica. Niezliczone tajne komnaty, zakamarki i alkowy przypominające Orient Express, leżały wciśnięte między niekończące się antresole, balkony i korytarze.

East News
Źródło: East News

Studio często było nazywane jaskinią hedonizmu, w której blaty stołów i nagie ciała modelek były pokryte kokainą, a balkony służyły do seksualnych orgii. Na szczególną uwagę zasługiwał "Rubber Room" – pokój, który w całości pokryty był gumą. W swoim pamiętniku z 2016 r. Grace Jones wspominała słynne pomieszczenie:
"Powyżej balkonu znajdował się pokój z grubymi gumowymi ścianami, które można było łatwo wytrzeć po dziwacznych zabawach. To było miejsce pełne sekretów, wydzielin, zaciągania się, ssania i parskania".

d3x6z0d

"Mogłeś liczyć na pakiet - seks, narkotyki i sława"

Z biegiem lat Studio 54 stało się synonimem blichtru, legalnych narkotyków, wyzwolonych celebrytów oraz wściekłego poziomu konsumpcji, który miał być ucieleśnieniem kultury definiującej lata 80. Jednak liczne skandale oraz dziwaczne opowieści często przeważały nad dziedzictwem kulturowym klubu. Nie tylko było to pionierskie miejsce dla ruchu disco (to tam pierwsze kroki stawiały m.in. Grace Jones, Donna Summer, Gloria Gaynor) - ale także było wolną od osądu przestrzenią, która była kluczowa dla różnych niedostatecznie reprezentowanych grup, w szczególności dając schronienie społeczności gejowskiej.

East News
Źródło: East News

Jak ocenia Anthony Haden-Guest, autor książki "The Last Party: Studio 54, Disco, and the Culture of the Night", chodzili tam wszyscy, by być oglądanymi i oglądać innych.

- Paparazzi byli wymieszani z gwiazdami, intelektualiści tańczyli ze striptizerkami, a artyści do rana rozmawiali z biznesmenami, których nie odstraszał widok drag queen. A wśród nich Andy Warhol, który znalazł tam potwierdzenie dla swojej teorii "15 minut sławy", którą może mieć każdy – wspominał Haden-Guest w jednym z wywiadów.

d3x6z0d

Śmiało można powiedzieć, że imprezy, które odbywały się w Studio 54, były najlepiej udokumentowanymi wydarzeniami w historii popkultury.

- Tam zawsze był ktoś, kto zrobi ci zdjęcie. Koniec końców, mogłeś liczyć na pakiet - seks, narkotyki i sława. A mnie wydawało się, że to nie z tych powodów chodziło się do klubów. My kochaliśmy muzykę, taniec, zabawę. W Studio 54 spędziłem rok. Nie chciałem być częścią tego upadku. A tak to właśnie wyglądało. (…) Studio 54 nie miało długiego życia, ale niewątpliwie miało spektakularny życiorys – wspominał Nicky Siano, didżej, rezydent i stały bywalec klubu.

d3x6z0d

Twarda polityka selekcji

Managerem Studia 54 był Steve Rubell, barwna postać na mapie Nowego Jorku. To ona stał za mieszaniem tzw. "nobodies", czyli pięknych nieznanych nikomu ludzi z ulicy z największymi gwiazdami. Rubbel rzekł mawiać: "Widowisko można zacząć dopiero, gdy pojawi się odpowiednio dobrana obsada". Po latach sporo współczesnych gwiazd wspomina, że mimo licznych prób nie udało się im wejść do klubu. Często słyszeli, że mają złą koszulę, że nie są zbyt atrakcyjni. Było to niczym wyrok skazujący ich na brak obecności w centrum życia towarzyskiego USA.

East News
Źródło: East News

Jednym z regularnych gości był Andy Warhol, który podsumował dychotomię brutalnego osądu na zewnątrz klubu z nieokiełznanym poczuciem wyzwolenia w środku, mówiąc: "to była dyktatura przed drzwiami, ale demokracja na parkiecie".

d3x6z0d

Polityka selekcji prowadziła do wielu nieprzyjemnych sytuacji. Podczas pewnej sylwestrowej nocy Nile Rodgers z grupy Chic został wyproszony z klubu. Razem z Bernardem Edwardsem wrócili do swojego studia i napisali rozgniewaną i zgorzkniałą piosenkę o nazwie "Fuck Off", która była wymierzona w klub. Tytuł piosenki został zmieniony i wkrótce przekształcił się w "Le Freak". Po kilku milionach sprzedawanych singli i rosnącej popularności nie musieli już martwić się o wejście i traktowanie na szczególnych warunkach, które gwarantowały dostęp m.in. do bezpłatnego szampana i kokainy.

East News
Źródło: East News

Jednak zdarzały się też historie bez happy endu. Pewien młody człowiek, który był na tyle zdesperowany, by dostać się do środka, utknął we wlocie powietrza do budynku. Znaleziono go dopiero po kilku dniach, kiedy wewnątrz klubu pojawił się odór rozkładającego się ciała.

d3x6z0d

Mistrzowie promocji, którzy utonęli w białym proszku

Jednak Studio 54 to przede wszystkim niepowtarzalne imprezy i swoboda niespotykana wcześniej w żadnym innym klubie. Za organizację wydarzeń odpowiadał Robert Isabell. Podczas jednej z nocy sylwestrowych zrzucił z sufitu prawie cztery tony brokatu, które pokryły całe wnętrze lokalu. Wśród artystycznej bohemy i zblazowanych "nobodies" jeszcze przez kilka miesięcy plotkowano o tym wydarzeniu. Opisywano je jako "taniec w gwiezdnym pyle". Podobnych wydarzeń nie brakowało. Jednak najbardziej spektakularnym z nich były słynne urodziny Bianki Jagger, która przyjechała na białym koniu.

- To pewnie jedno z najbardziej obfotografowanych przyjęć w historii. Ale tak naprawdę tam wtedy nikogo nie było. Na tej imprezie było góra 30 osób. A klub mógł pomieścić trzy tysiące. Ale to była prywatna impreza, tak sobie zażyczyli. Pamiętam jak dziś. Nie wiadomo skąd, do klubu wchodzi Steve, a za nim setka fotografów. On wszystko sobie perfekcyjnie wymyślił. Nagle podnosi się kurtyna, wjeżdża Bianca w czerwonej sukni, na białym koniu, sala błyszczy od fleszy. Następnego dnia pisały o tym wszystkie gazety. To był punkt zwrotny w historii Studia. Od tego momentu zaczęli się tam pojawiać wszyscy - mówił Nicky Siano w rozmowie z "Machiną".

Instagram.com
Źródło: Instagram.com

Rosnąca popularność przełożyła się na ogromne zarobki. W grudniu 1978 r. Steve Rubell chwalił się w wywiadach, że Studio 54 zarobiło w pierwszym roku 7 mln dol. Z niekrytą nonszalancją dodał, że więcej pieniędzy w Nowym Jorku zarabiała w tamtym czasie tylko mafia. Jednak wkrótce nad klubem pojawiły się czarne chmury. Kilka miesięcy później w klubie pojawiła się policja. Rubell i Schrager zostali aresztowani pod zarzutem skimmingu, czyli nielegalnego kopiowania zawartości paska magnetycznego karty płatniczej bez wiedzy jej posiadacza. Na procederze mieli zarobić ponad 2,5 mln dol. Dodatkowo podczas śledztwa postawiono im zarzut sprzedawania i zażywania kokainy.

d3x6z0d

Jednak po kilku miesiącach śledztwa sąd uznał, że nie ma wystarczających dowodów na to, że Rubell był zamieszany w handel narkotykami. Jednak był to początek końca najsłynniejszego amerykańskiego klubu przełomu lat 70. i 80.

East News
Źródło: East News

Studio 54 zostało zamknięte 4 lutego 1980 r. Miejsce, które zniszczyły najdziksze ludzkie żądze, w ostatnich miesiącach przypominało biblijną Sodomę i Gomorę. Co ciekawe, policja ostatecznie potwierdziła wcześniejsze zarzuty. W trakcie przeszukiwań budynku natrafiła w ścianach na kilogramy kokainy oraz zdefraudowane pieniądze. Rubell i Schrager trafili do więzienia na zaledwie 13 miesięcy. Choć ich klub już się nie podniósł, przeszli do historii jako twórcy najbardziej zwariowanego miejsca na ziemi w centrum najbardziej kosmopolitycznego miasta świata.

d3x6z0d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3x6z0d