Trwa ładowanie...
Edyta Górniak podczas występu na koncercie "#Murem za polskim mundurem"
Edyta Górniak podczas występu na koncercie "#Murem za polskim mundurem"Źródło: AKPA
10-12-2021 15:12

To nie ja byłam memem

Jedna z największych wokalistek w historii polskiej muzyki. I jedna z najczęściej wyśmiewanych postaci w polskiej przestrzeni publicznej. Wykonawczyni wielkich przebojów i autorka kuriozalnych wypowiedzi. Bohaterka międzynarodowych konkursów i memów wykpiwających jej poglądy. Co się stało z Edytą Górniak?

- Nasza Ziemia, która ma ponad 4 miliardy lat, jest jedną z najbardziej inteligentnych żyjących istot we wszechświecie i ona sama sobie reguluje to, czy ma czegoś za dużo, czy za mało. Jeżeli pojawia się człowiek, który wie więcej i lepiej niż sama planeta Ziemia, ile tu powinno żyć ludzi, to jest to dosyć absurdalne – pisze do swoich fanów Edyta Górniak. O kim? O Billu Gatesie, najczarniejszej postaci wielu współczesnych teorii spiskowych.

W wizji świata piosenkarki ważne miejsce zajmują jednak również istoty z innych planet, które według niej są obecne na Ziemi i ingerują w to, co się na niej dzieje.

- Wyższe byty energetyczne nie zawsze można dostrzec, ale pojawiają się tutaj, żeby przyzwyczajać do swojej obecności ludzi i sprawić, żebyśmy się ich nie bali. (…) Są one bardziej rozwinięte, chcą nas wspierać i są gotowi pomóc. Ale istnieją też inne, które tak bardzo nie kochają ludzi. Dlaczego? Może z zazdrości, tego nie wiadomo – poucza swoich fanów autorka największego sukcesu w historii udziału Polski w konkursie Eurowizji.

d3wstyl

Nie wiadomo do końca, kiedy w życie Edyty Górniak wszedł kosmos. Z wypowiedzi jej byłych współpracowników i osób, które ją znają, wynika, że mógł w niej być zawsze.

***

Życie dorastającej Edyty Górniak nabrało niewiarygodnego przyspieszenia, gdy ze śpiewającej na szkolnych uroczystościach dziewczyny z prowincjonalnego technikum w bardzo krótkim czasie stała się rozpoznawalną w całym kraju wschodzącą gwiazdą.

Stało się to oczywiście za sprawą jej talentu, ale także pomocy życzliwych ludzi. Jedną z nich, wygląda na to, że najważniejszą z punktu widzenia jej dalszej kariery, była Elżbieta Zapendowska, która zobaczyła ją na prowincjonalnym konkursie muzycznym na Opolszczyźnie i urzeczona jej talentem wokalnym zaproponowała Edycie lekcje śpiewu. Dziś nie chce o tym rozmawiać, wyraźnie rozgoryczona obecną postawą dawnej podopiecznej.

Edyta Górniak i Elżbieta Zapendowska na planie "Jak oni śpiewają". W tle Rudi Schuberth (rok 2007)
Edyta Górniak i Elżbieta Zapendowska na planie "Jak oni śpiewają". W tle Rudi Schuberth (rok 2007)Źródło: East News

- Nawet nie chcę się domyślać, co się z nią stało – mówi, bardzo niechętnie komentując całą sprawę. - Jest mi przykro, że za tyle dobra, które dostała od ludzi, odpłaca się swoją dzisiejszą postawą. To wszystko, ta dziwna energia, tkwiło w niej od dawna, a dziś wyszło na jaw w sposób bardzo nieprzyjemny dla wielu osób z jej otoczenia. Bardzo żałuję, bo pod względem wokalnym to zupełnie nieprzeciętny talent, być może jeden z największych w historii polskiej muzyki.

Piekło w domu i ucieczka w śpiewanie

Dzieciństwo Edyty Górniak – przynajmniej w jej późniejszych relacjach – nie wyglądało, delikatnie rzecz ujmując, za dobrze. Pochodzi z mieszanej, polsko-romskiej rodziny, a jej ojciec jawi się jak postać z wszystkich stereotypów i tradycyjnych piosenek: artysta, romantyk, "latawiec". Był gitarzystą w najsłynniejszym romskim zespole, działającym pod kierunkiem Dona Wasyla, porzucił rodzinę, kiedy Edzia – tak mówią na nią znajomi i przyjaciele – miała tylko kilka lat.

d3wstyl

Potem zaczęło się piekło. Jego sprawcą był nowy partner matki. Ojczym był bardzo przemocowy wobec dorastającej dziewczyny: nie dość, że często ją bił, na dodatek udzielił swoistego przyzwolenia na to, żeby została wykorzystana seksualnie.

Sprawcą był znajomy ojca, który długo przygotowywał się do ataku: zdobywał zaufanie Górniak, coraz bardziej oplatał ją swoimi mackami. Wreszcie zdecydował się przekroczyć granicę. Przyszła gwiazda miała wtedy 16 lat.

- Doszło do gwałtu – wspominała po latach, w 2006 roku, wokalistka, która zdecydowała się zwierzyć z tej traumy w programie TVN "Uwaga!". – Wtedy straciłam sens życia. Nie miałam się do kogo zwrócić, nie miałam komu o tym powiedzieć, nie miałam dokąd pójść. Wiedziałam, że nauczyciele by mi nie uwierzyli, rodzice byli jego przyjaciółmi. Targnęłam się na swoje życie.

Skutecznie ukryła przed światem swoją krzywdę. Ci, którzy poznali Edytę w tamtym czasie, wspominają ją jako osobę bardzo pogodną i radosną.

Górniak szybko opuściła dom rodzinny. Z Dolnego Śląska przeniosła się na Opolszczyznę, gdzie uczyła się w technikach o profilach rolniczych.

- Ona była wiecznie roześmiana, uśmiechnięta od ucha do ucha – wspomina dziś jedna z osób pracujących w technikum, do którego chodziła. - Mieszkała w internacie, z miejsca zwracała na siebie uwagę. Właśnie tym entuzjazmem, energią i żywiołowością, którymi zarażała innych.

Edyta Górniak w 1994 roku
Edyta Górniak w 1994 rokuŹródło: East News

Ale przede wszystkim zafascynowana była muzyką i śpiewaniem – wspomina osoba znająca ją w czasach szkolnych.

- Dziś to może zabrzmieć śmiesznie, ale wtedy jej idolką była Sandra. Wszyscy jej w tamtych czasach słuchali. Ona też. Znała chyba wszystkie jej piosenki na pamięć.

Ale Edyta nie ograniczała się tylko do słuchania. Już wtedy, w szkole, zaczęła próbować swoich sił przed mikrofonem.

d3wstyl

- Występowała wszędzie, gdzie się dało – wspomina jej dawna znajoma. - Akademie szkolne, imprezy okolicznościowe, pamiętam np. Andrzejki, różne konkursy wokalne. Od razu zapisała się też do chóru. Powiem tak: to była bardzo pozytywna osoba, ale nie widziałam w niej wtedy tego, co widać teraz, tego całego jej "kosmosu".

Najpierw w kosmos wystrzeliła jej kariera.

W latach 90. trafić do obsady musicalu Janusza Józefowicza "Metro" oznaczało w polskiej muzyce "złapać Pana Boga za nogi". Górniak przeszła przebojem przez eliminacje i z miejsca znalazła się w głównej obsadzie. Najpierw występowała w roli drugoplanowej, ale pokazała się w niej z tak dobrej strony, że szybko przesunięta została na pierwszy plan, zastępując Katarzynę Groniec w kluczowej roli Anny.

Osobisty kosmos

- Niezmiennie podziwiałem od początku i nadal podziwiam jej talent wokalny - wspomina Mariusz Czajka, który grał z nią w "Metrze". - Została obdarzona głosem, który fascynuje, imponuje i zadziwia. Pamiętam, że kiedy kończyłem swoją partię w "Metrze", schodziłem w kulisy i z wielkimi emocjami słuchałem jej "Litanii". Miałem ciarki. Nie dziwię się ani trochę, że podczas występów na Broadwayu w Nowym Jorku Edyta dostawała owacje na stojąco jeszcze w trakcie śpiewania tego utworu.

Czajka potwierdza, że Górniak w tamtym czasie fascynowała wszystkich w swoim otoczeniu energią i entuzjazmem.

- Od samego początku, kiedy zaczęliśmy razem występować w "Metrze", bardzo się zakolegowaliśmy. To, co mnie do niej zbliżyło, to jej niespożyta energia, swoisty czad, jaki w sobie miała. To było bardzo miłe w kontaktach towarzyskich. Ona zawsze napędzała różne sytuacje, potrafiła dać ognia, w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Zawsze się z nią dobrze bawiłem. I nie tylko ja – to samo czuli chyba wszyscy, którzy uczestniczyli w spotkaniach i imprezach z nią.

Edyta Górniak śpiewa podczas tysięcznego wystawienia musicalu Metro, rok 2000
Edyta Górniak śpiewa podczas tysięcznego wystawienia musicalu Metro, rok 2000Źródło: PAP

Ale na tym obrazie już wtedy pojawiła się rysa. Nie wszyscy ją widzieli, może nie wszyscy chcieli widzieć, ale Czajka nie miał najmniejszych wątpliwości co do jej istnienia.

d3wstyl

- Wiele osób, które ją znają, ma dość zgodną opinię na jej temat: Edzia powinna przede wszystkim śpiewać, a raczej niewiele mówić – mówi Czajka. - I od razu wyjaśniam, o co chodzi, żeby to nie zabrzmiało źle. Edyta żyje we własnym, bardzo osobistym świecie, jej wypowiedzi są w nim bardzo mocno zakotwiczone, ale dla osób z zewnątrz mogą być przez to absolutnie niezrozumiałe, abstrakcyjne, surrealistyczne. Stąd te wszystkie kontrowersje, które dziś wywołuje. Powiedziałbym metaforycznie i wcale nie ironicznie, że ona jest trochę kosmitką z innej planety, z innej bajki i szybciej dogadałaby się z kimś stamtąd, niż ze zwykłymi ludźmi tu.

"Śpiewaj, nie pi....l"

Kiedy nastąpił moment, w którym "osobisty świat" Górniak wyszedł na pierwszy plan? Trudno oczywiście podać konkretną datę, tym bardziej, że z wypowiedzi znajomych artystki wynika, że to nie jest żadna nowość w jej życiu. Może więc odpowiedzi trzeba raczej szukać w narzędziach, które artystka zyskała wraz z upowszechnieniem się mediów społecznościowych? Bo kiedyś o swoich kosmicznych połączeniach mogła opowiadać tylko znajomym albo publiczności na koncertach, dziś może je ogłaszać całemu światu na Facebooku czy Instagramie.

Do legendy przeszła historia z jednego z koncertów – ci, którzy opowiadają tę anegdotę, podają różne miejscowości, ale najczęściej pojawia się Białystok. To były jeszcze czasy przed-facebookowe. Artystka wyszła na scenę i zaczęła opowiadać historie w stylu tych, których dziś można posłuchać w publikowanych przez nią filmach. To wówczas z widowni miało dać się usłyszeć donośny okrzyk któregoś ze zniecierpliwionych widzów: "Edzia, śpiewaj, nie p.....l". W sieci nikt nie ma już możliwości przerwać w ten sposób wywodów artystki. Bo na negatywne komentarze można przecież nie zwracać uwagi albo je wręcz wyłączyć.

Pod koniec ubiegłego wieku Górniak była u szczytu kariery. I to kariery z mocnym międzynarodowym potencjałem. Jej najlepszym symbolem i jednym z najjaśniejszych punktów był oczywiście występ na Konkursie Piosenki Eurowizji w Dublinie. Artystka koncertowo zaśpiewała tam swój wielki przebój "To nie ja!" i zdobyła drugie miejsce – najwyższe w historii polskich występów w tej rywalizacji.

Edyta Górniak wita się z matką na lotnisku Okęcie po powrocie z konkursu piosenki Eurowizja 1994, gdzie zajęła 2. miejsce
Edyta Górniak wita się z matką na lotnisku Okęcie po powrocie z konkursu piosenki Eurowizja 1994, gdzie zajęła 2. miejsceŹródło: PAP

Płynęła na tej fali, w 1995 roku światło dzienne ujrzał jej debiutancki album, zatytułowany "Dotyk". Sprzedał się w milionie kopii, zapewnił Górniak Fryderyka, najważniejszą nagrodę polskiego przemysłu muzycznego, i wstęp na największe nawet koncertowe sceny w Polsce. Zaczęły się też sukcesy zagraniczne. To był moment, który mógł z Górniak zrobić, jak mawiali wtedy niektórzy, polską Celine Dion czy Whitney Houston. Ale tak się nie stało.

d3wstyl

Hymn – początek końca

Kolejne lata przynosiły następne sukcesy, ale to nie była już taka szybka wędrówka na szczyt, tempo rozwoju jej kariery wyraźnie zmalało. Pytanie, na ile przyczyny były obiektywne, a na ile zaważyła na tym postawa samej artystki. Potknięcia zdarzały się już w czasach wielkich sukcesów – najbardziej znany był ten z 2002 roku, kiedy podczas mundialu Górniak na stadionie piłkarskim wykonała hymn narodowy. Wykonała, jak twierdziło wówczas wiele osób, w sposób skandaliczny, żenujący, śmieszny. Jedno jest pewne – to wykonanie ściągnęło na wokalistkę falę krytyki.

Ale to oczywiście jeszcze za mało, żeby utopić karierę. Zapendowska już wiele lat temu komentowała w mediach, że Edyta Górniak "nie stała się światową gwiazdą trochę ze swojej winy". Mówiła wprost, że – paradoksalnie - "sukces bardzo [jej] zaszkodził, zaczęła się odsuwać od życzliwych ludzi, ale krytycznych. Poszła w ścieżkę samouwielbienia i to był początek końca".

Sama Górniak widziała to nieco inaczej, o czym mówiła kilka lat temu na łamach "Super Expressu": "Moim zdaniem, mieszkając w Polsce, nie można zrobić światowej kariery. Wszystko, co osiągnęłam za granicą, osiągnęłam, mieszkając osiem lat w Wielkiej Brytanii".

Górniak już w 1996 roku podpisała międzynarodowy kontrakt z dużą wytwórnią – chodziło o EMI International - i umowę na pięć albumów. Pierwszy z nich, z jej nazwiskiem w tytule, ukazał się rok później. Fala sukcesów przeszła przez Norwegię, Szwajcarię, Portugalię i kraje azjatyckie – jej piosenki trafiały tam na pierwsze miejsca list przebojów. Ale wytwórnia wyraźnie nie była zadowolona ze skali popularności artystki i rozwiązała z nią kontrakt.

Następny Górniak podpisała z niemieckim oddziałem Virgin Records, co było swego rodzaju sukcesem, ale jednocześnie wyraźnym sygnałem, że międzynarodowa kariera nie rozwija się jednak na miarę wcześniejszych oczekiwań artystki i grona osób, które z nią współpracowały. Jeszcze mocniejszym dowodem była komercyjna klapa pierwszego albumu wydanego dla tej wytwórni – sprzedało się tylko kilkanaście tysięcy sztuk, a Virgin zerwało kontrakt. Od tego czasu artystka skupiła się już tylko na polskim rynku.

Wydana na rynku zachodnim płyta Edyty Górniak, wyd. Virgin Records
Wydana na rynku zachodnim płyta Edyty Górniak, wyd. Virgin RecordsŹródło: Archiwum Allegro

Znów oddajmy głos Edycie w "SE": "Wybrałam potem inną drogę, wróciłam do Polski, założyłam rodzinę, ale nikt mi nie powiedział, że dzieci tak szybko rosną. Nie wykluczam więc, że będę się rozglądać tu i tam i może robić coś na innych terytoriach". Wtedy nikt się jeszcze nie spodziewał, jakie to mogą być terytoria...

Piekło i zbieranie cukierków

Wiele osób, do których zadzwoniłem w trakcie pisania tego tekstu, aby porozmawiać o Edycie Górniak, zastrzegło sobie anonimowość. Nawet ci, którzy krytycznie oceniają jej wypowiedzi i poglądy, choć nie chcą o tym mówić pod nazwiskiem.

- Ona będzie się sądzić, pisać pozwy o naruszenie dóbr osobistych, o zniesławienie, nie chcę się z nią gonić latami po sądach – mówi osoba ze sceny muzycznej, prosząca o anonimowość. - Żeby ją ocenić, wystarczy zobaczyć, jak ona się zachowuje, co wygaduje publicznie – od lat ciągle bredzi głupoty.

To ostre słowa indywidualnej osoby. Ale Edyta Górniak rzeczywiście regularnie dostarcza obserwatorom swojej kariery treści, które można uznać za co najmniej kontrowersyjne. O łączności z kosmosem mówiła już od dawna, teraz doszły do tego wypowiedzi o wydźwięku antyszczepionkowym.

W jednym ze swoich komentarzy artystka określiła pandemię jako "sygnał z niebios". Na drogę antyszczepionkowej krucjaty weszła na dobre i otwarcie w maju 2020 roku, kiedy w programie Marcina Roli na antenie wRealu24 ogłosiła, że woli zginąć, niż dać sobie coś wstrzyknąć.

Mówiła wtedy: "Nie zgodzę się na szczepienia i mój syn nie zgodzi się na szczepienia. Jeśli będą chcieli nas za to rozstrzelać, to nas rozstrzelają (…). Dopóki żyję, nie dam się zaszczepić. Jeśli to będzie przymusowe, to przysięgam, jak tutaj jestem, że wolę odejść z tego świata niż dać komukolwiek wstrzyknąć w mój organizm cokolwiek, czego ja nie znam i nie posiadam wiedzy, żeby pójść do laboratorium i analitycznie sprawdzić, co zostaje wprowadzone do mojej krwi. Ponieważ nie posiadam takiej wiedzy i nie mam możliwości weryfikacji, nikt z nas takiej możliwości nie będzie miał, to ja nie pozwolę mojemu dziecku się zaszczepić i sama się nie zaszczepię. I jeśli to będzie oznaczało zagładę dla nas, to trudno".

Potem, już w swoich mediach internetowych, mówiła o "statystach i aktorach biorących udział w spektaklu Covid 19", zapewniała też, że najlepszym zabezpieczeniem przed wirusem jest witamina D i oregano.

Jej wykłady, nagrywane często we własnym łóżku, opowieści, w których doszukuje się słowa "hell" czyli "piekło" w nazwie święta Halloween, u jednych budzą zaniepokojenie, dla innych - stanowią pożywkę do tworzenia memów.

Edyta Górniak o zwycięstwie Szatana:

Na jednym z nich zdjęcie z wspólnego występu z Mietkiem Szcześniakiem podpisane jest cytatem z ich wspólnej piosenki: "Mój sokole...", do którego dodano rymowany komentarz: "ja maseczki to pitolę". Na innym widnieją nieco przekręcone słowa z innego utworu: "jestem kobietą... i ekspertką od pandemii też". Ale najpopularniejszy jest ten, w którym przerobiony jest jej największy przebój: zamiast "to nie ja byłam Ewą", słowa brzmią: "to nie ja miałam Covid". Są też memy ze wspominanym przez nią często Billem Gatesem, który obawia się Górniak, bo ona "za dużo wie".

Co się stało z wybitnie utalentowaną wokalistką? Czemu dziś jest znana bardziej z kuriozalnych wypowiedzi, niż z kolejnych wielkich przebojów? Niektórzy z jej dawnych znajomych nie mają wątpliwości i używają mocnych słów, określając ją jako "osobę niezrównoważoną". Żadna z kilku psycholożek i psychologów, poproszonych o komentarz w tej sprawie, nie chciała się wypowiedzieć i komentować ostatnich poczynań gwiazdy.

Prawa show-biznesu są jednak proste. Jedni kpią, inni robią memy, jeszcze inni pukają się w głowę z politowaniem. Ale wszyscy interesują się tym, co robi Górniak. Choć nowej płyty nie wydała od prawie dekady, ani przez moment nie schodzi z pierwszych stron mediów. Choć nieustannie podkreśla się, jak bardzo rozmieniła na drobne swój talent, wciąż pisze się o niej, a nie o wielu innych, którzy również mają talent, ale skupiają się na nim, a nie na połączeniach z kosmosem.

Dowody: wpisanie jej nazwiska w wyszukiwarce internetowej daje miliony rezultatów, jej wpisy w mediach społecznościowych miewają dziesiątki tysięcy odsłon, a ty, Czytelniku, właśnie przeczytałeś kolejny artykuł na temat dziewczyny, która mogła zostać światową megagwiazdą, a ostatecznie zagrała na zorganizowanym przez TVP i MON koncercie #MuremZaPolskimMundurem.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią