Active Festival za nami. Udana edycja mimo ograniczeń
Do historii przeszła 2. edycja Active Festival w Olecku. Przez 4 upalne, sierpniowe dni uczestnicy mogli czerpać z niego pełnymi garściami. Pomimo obostrzeń związanych z pandemią, impreza zostanie zapamiętana jako udana.
Active Festival to impreza, której przede wszystkim przyświeca integracja. Integracja oczywiście miejscowej społeczności i turystów, a także ich maksymalne zaangażowanie w tworzenie imprezy na bieżąco.
Na bieżąco, bo to właśnie bez uczestników i ich zainteresowania nic by się nie udało. Atrakcje, które zapewnili w tym roku organizatorzy, cieszyły się sporą popularnością.
- Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyły się warsztaty kulinarne, warsztaty tworzenia jadalnej biżuterii (a także spektakl plenerowy – red.) wśród dzieci, których było mnóstwo. Naprawdę miały co robić. Dużym zaskoczeniem okazało się pierwsze spotkanie z uczestnikami seniorów z domu dziennego Senior+. Sami chyba nie spodziewali się tak dużego zainteresowania i licznego towarzystwa – opowiada Sylwia Wieloch, wiceburmistrz Olecka.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Aktywności z udziałem dzieci i seniorów to jednak nie wszystko. Na festiwalowiczów czekała m.in. strefa relaksu z sesjami mis i gongów tybetańskich oraz kino plenerowe.
Ci, którym marzył się bardziej aktywny wypoczynek, mogli wziąć udział w zajęciach z jogi na trawie, nauczyć się tańczyć bachatę, czy wystartoać w różnego rodzaju sportowych zmaganiach: regatach, wyścigach kajakarskich, biegu na 460 km, dogtrekkingu. I trzeba przyznać, że ani prowadzący, ani uczestnicy nie zawiedli.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Fantastycznym wydarzeniem było "Szyjemy sport na miarę", czyli spotkanie z trzema wybitnymi sportowcami (Cezarym Trybańskim, Krzysztofem Ignaczakiem i Mariuszem Jurasikiem). To była świetna motywacja dla młodych sportowców. Udał się nam się też bieg 460-lecia Olecka; w sumie wszyscy razem pokonaliśmy dystans 460 km (był dzielony na liczbę uczestników – red.), oczywiście wsparli nas biegacze, bez nich nie dalibyśmy rady – dodaje wiceburmistrz.
Wisienką na torcie były koncerty w strefie artystycznej. Tutaj pojawiały się największe obawy w związku z organizowaniem imprezy w reżimie sanitarnym. W amfiteatrze mogło być zajętych maksymalnie 50 proc. miejsc (bez względu na to, że chętnych mogło być więcej). By wejść do amfiteatru, widzowie musieli m.in. mieć zasłonięte usta i nos, a już na samej widowni zachować zasady dystansu społecznego.
- Cieszy mnie, że pomimo wszystkich ograniczeń, które narzuciła nam sytuacja epidemiczna, poradziliśmy sobie. Dziękuję bardzo za wyrozumiałość mieszkańcom, którzy stojąc w kolejkach i wypełniając oświadczenia wykazali się cierpliwością i zrozumieniem - podkreśla Wieloch.
Zrozumienie i cierpliwość były naprawdę przydatnymi cechami, zwłaszcza, że na koncerty, które wybrzmiały w amfiteatrze, naprawdę warto było czekać. W piątek 14 sierpnia Marek Dyjak zabrał widzów w emocjonalną podróż przy akompaniamencie poezji śpiewanej. Zaś najjaśniejszym punktem okazało się znakomicie przygotowane widowisko Fisz Emade Tworzywo.
Kolektyw, który wrócił na scenę po przeszło 5-miesięcznej przerwie, zaprezentował świetny, przekrojowy materiał. Znalazły się w nim i nowe, mocne utwory, jak "Nie za miłe wiadomości", "Kurz" czy "Mój kraj znika", jak i piosenki dobrze znane z ostatnich płyt, takie jak "Telefon", "Bieg", "Basen" czy "Radar".
Podczas koncertu Waglewscy i spółka wrócili nawet do korzeni, serwując publiczności jeden z najbardziej znanych utworów, czyli "Polepiony", sprawiając ogromną przyjemność najstarszym fanom.
Wyjątkowe, pandemiczne okoliczności wywoływały też reakcje pełne zawodu. Zwłaszcza wtedy, kiedy w związku z osiągniętą maksymalną liczbą miejsc, część publiczności musiała zostać za ogrodzeniem amfiteatru. Było to widoczne najbardziej w sobotę, 15 sierpnia, kiedy na scenie miała pojawić się Sarsa. Niestety – mimo niezadowolenia tych, którym nie udało się wejść, z przestrzegania przepisów nie można było zrezygnować.
- Mówiąc szczerze, spodziewałam się większych oporów i większych pretensji, a spotkaliśmy się z naprawdę dużym zrozumieniem. Ludzie odpowiedzialnie podeszli, rozumieli, że mamy ograniczoną liczbę miejsc, że musimy stosować się do zasad, bez których ten festiwal nie mógłby się odbyć - relacjonuje Wieloch.
Jednak niedogodności niewątpliwie wynagrodziły sobotnie koncerty. W wakacyjny klimat wprowadził sekstet EABS, który malował prawdziwie jazzowe pejzaże, podbite nowoczesnym, elektronicznym i hiphopowym brzmieniem. Stęskniona za fanami po półrocznej przerwie Sarsa przygotowała z zespołem set, który skutecznie porwał widownię do zabawy i śpiewania.
Nie zabrakło oczywiście jej największych przebojów, jak "Carmen", "Zakryj", "Zapomnij mi", "Tęskno mi" czy "Motyle i ćmy", zaprezentowanych w niejednokrotnie ciekawszych niż radiowe aranżacjach. Czy to w akustycznej odsłonie, czy z rockowym pazurem, Sarsa niewątpliwie na długo zapisała się tym występem w pamięci fanów.
Swojego rodzaju zakończeniem festiwalu (16 sierpnia) były I Mazurskie Mistrzostwa DJ-ów (które wygrał DJ Wilga ze Szczytna). Wszystko pod szyldem ekipy Good Vibes Events. Impreza odbyła się więc w nieco zmienionej, dostosowanej do wyjątkowych warunków. Impreza cieszyła się sporym zainteresowaniem i entuzjazmem publiczności, a zwieńczyły ją popisowe występy osobistości klubowej sceny.
Organizatorzy i uczestnicy Active Festival, podobnie jak w przypadku innych festiwali, które udało się zorganizować w dostosowanej do warunków i dość okrojonej formule, musieli się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Stęsknieni za tego rodzaju wydarzeniami starali się zachować zdrowy rozsądek. Impreza niewątpliwie w pamięci uczestników zapisze się jako udana.