Adam Darski ostro o PiS. "To Behemoth opłaca program 500 plus!"
Adam Nergal Darski, lider zespołu Behemoth, rozmawia z nami o programie 500 plus, rządach PiS, podatkach na Kościół i kosztowanych procesach przeciw zespołowi. A wszystko podczas kontrowersyjnego wernisażu zorganizowanego przez jego zespół. Czy budżet państwa stać na wojnę z Behemothem?
- Co tu się odjaniepawla? – pyta mnie Adam Darski ze śmiechem.
Akurat on wie najlepiej, co tu się odjaniepawla. Jestem na wystawie prac plastycznych – obrazów Sylwii Makris i rzeźb Tomasza Górnickiego – powiązanych tematycznie z nową, 11 już płytą black metalowego zespołu Darskiego – Behemoth.
Stoimy w poindustrialnej, stoczniowej hali, przerobionej na galerię sztuki. Wokół nas eleganccy ludzie, ubrani obowiązkowo na czarno, podziwiają dzieła sztuki inspirowane muzyką Darskiego. Wszystko związane jest z religią: rzeźby to np. upadły anioł, czy „Nieukrzyżowany”, czyli stary Jezus Chrystus, który zawiódł w swojej ziemskiej misji.
Obrazy inspirowane są sztuką barokową: scenami ukrzyżowań i torturowaniem chrześcijańskich świętych.
Jeden szczegół rzuca się w oczy: tam, gdzie na krzyżu powinien wisieć Chrystus, wisi ukrzyżowana postać o twarzy… Darskiego; tam, gdzie na odwróconym krzyżu głową w dół powinien wisieć św. Piotr, wisi… Darski.
- Odważnie! – mówię.
- Sztuka to wolność – mówi mi Darski. – Ja szukam tych miejsc, gdzie spotyka się to, co święte z tym, co grzeszne; światło z ciemnością, sacrum z profanum. Tylko wtedy, na styku przeciwieństw, powstają iskry i tylko wtedy to ma dla mnie sens.
Ciężko było dostać zaproszenia na ten wernisaż. Darski i spółka bali się po prostu, że ktoś przyjdzie i potnie te obrazy, wyleje czerwoną farbę na rzeźbę, że przyjdzie ONR i kółko różańcowe. Dlatego wystawa w Gdańsku trwała tylko jeden piątkowy wieczór. Potem pojedzie do Warszawy, Berlina, Londynu i Los Angeles.
Polski podatnik płaci za biegłych
Darski jest niełatwy do rozgryzienia. Najpierw, z poważną miną, powie ci, że ważny dla niego jest sam diabeł, aby zaraz mrugnąć i uśmiechnąć się z niewinną miną, która mówi "no chyba mi nie uwierzyłeś”.
– Posługuję się metaforami – mówi. – Od twojej inteligencji i wyobraźni zależy, co z tego dla siebie wyciągniesz. Nie będę nikomu spoilerował zabawy z moją sztuką i nie będę dawał gotowych interpretacji.
Ale dla wielu osób ta sztuka, flirtująca z satanizmem, jest nie do przyjęcia. Co na to Nergal?
- Nie zgadzasz się ze mną, nie pasuje ci moja estetyka? To nie słuchaj, nie oglądaj teledysków, wybierz sobie coś, co ci odpowiada. Ale zostaw mnie w spokoju i nie strasz mną babć w kościele. Behemoth to mój rodzaj ekspresji. Jestem chłopakiem z gitarą z gdańskiej Żabianki, który od 25 lat wyraża siebie przez black metal. Ja omijam kościoły, a ty omijaj Behemotha. Żal mi tylko tych naiwnych ludzi, którymi tak łatwo manipulować z ambony…
Dla religijnych odbiorców, sztuka Behemotha – koncerty, plakaty, teledyski – jest po prostu obrazoburcza i bluźniercza.
Dlatego m.in. Darski wylądował w sądzie za plakat do trasy koncertowej „Rzeczpospolita Niewierna” gdzie w białego orła wpisany był odwrócony krzyż. Sąd w Gdańsku uznał jednak, że orzeł na plakacie nie był polskim godłem, a zespół miał prawo do przedstawiania swoich symboli w ramach wolności wypowiedzi.
Jednak Sąd Apelacyjny uchylił wyrok uniewinniający. Sprawa zaczyna się więc od nowa. Nergal: - Od nowa praca sądu i powołanie kolejnych biegłych. To znów będzie kosztowało polskiego podatnika sporo pieniędzy. Pamiętajcie o tym przy najbliższych wyborach – apeluje.
Muzyk dodaje, że cenzura w Polsce działa. W jakiej formie?
Darski: - Na koncercie Behemotha w gdańskim klubie B90 stali policyjni tajniacy i nagrywali. Inwigilacja jak za PRL. W klubach prywatnych w Polsce wciąż możemy grać, ale w studenckich już nie, bo one należą do uczelni, a żaden rektor nie chce mieć problemów. Behemoth nigdy nie zagra też w Podlaskiem, na festiwalu w Cieszanowie, bo tam rządzi PiS.
Behemoth finansuje 500 plus
Tu nasza rozmowa schodzi z abstrakcji i metafor (dla ateisty Darskiego sam Bóg to wymyślona przez ludzi abstrakcja), na całkiem realne tematy polityki i pieniędzy.
Muzyk mówi, że rząd norweski wspiera tamtejsze zespoły metalowe:
- Oni traktują swoje zespoły jako towar eksportowy, dobro kulturowe i ambasadorów Norwegii na świecie. Więc mogą im np. dotować bilety lotnicze na koncerty w Australii. Ułatwiają im życie. W Norwegii to nie polityk, ani nie babcia w Kościele decyduje, co jest sztuką, tylko sami odbiorcy kultury. A w Polsce? Ląduję na ławie oskarżonych za plakat…
I dodaje: - Gramy na całym świecie, w Europie, USA, Australii, Japonii. Jesteśmy zespołem, ale też firmą, która płaci podatki w Polsce. Zostawiamy bardzo konkretne sumy. I na co moje podatki idą?
- Na Kościół? – pytam.
-Tak! Ale też na 500 plus! – mówi Darski. – Ja zarabiam na koncertach w USA, a potem moje pieniądze są rozdawane przez PiS ludziom, żeby się rozmnażali?! To nie są pieniądze od PiS, to są pieniądze od Darskiego. Mam pianę na ustach, jak o tym pomyślę.
Z badań CBOS wynika, że ten akurat program wsparcia polskich rodzin jest w Polsce bardzo popularny (80 proc. badanych jest za) i wyraźnie wpływa na popularność PiS, co Darskiemu bardzo się nie podoba.
– To Behemoth, nie Kaczyński, jest polskim towarem eksportowym – mówi. - W Sydney i Nowym Jorku słyszeli o Behemocie, a nie o Kaczyńskim. Jesteśmy na świecie popularniejsi od niego.
Dowód? Choćby festiwal Download w Australii, na którym Behemoth zagra obok największych: Ozzy Osbourne’a, Slayera, Anthrax i Judas Priest. Czy też nadchodząca trasa koncertowa po USA, obejmująca ponad 20 miast.
Darski dodaje, że jego zdaniem Kościół powinien być utrzymywany nie z budżetu państwa, ale z datków wiernych: – Niech Janusz i Bożena utrzymują tych darmozjadów ze swoich pieniędzy. Wtedy się okaże, że katolików jest w Polsce nie 94, tylko 13 procent.
Czasem jestem aktorem
Wernisaż trwa. Widzowie robią sobie zdjęcia na tle obrazów i rzeźb, na których Darski wisi głową w dół na krzyżu. Trochę musiał powisieć jako model, zanim obraz powstał.
– Ale ćwiczę jogę, więc dałem radę – śmieje się.
To on jest dziś gwiazdą wieczoru. Wyjaśnia, że nie będzie szedł na żadne artystyczne kompromisy.
- Nasza sztuka ma drażnić – wyznaje. – Ja wiem, że grzebiemy w świętych ranach, że wcieramy sól w krwawiące stygmaty. Gwałcimy tabu i jesteśmy ultraniewygodni. Ale nie mamy zamiaru się zmieniać. Idziemy pod prąd i nie zastanawiamy się, czy świat za nami nadąża.
- Idziesz więc pod prąd tego, w co wierzy 94 procent Polaków – mówię.
- Nie będę się oglądał na większość – mówi lider Behemotha. – Większość wybrała w Polsce głupią władzę, czyli PiS. To znaczy, że mam iść za nimi? Ja myślę za siebie. Dla mnie najważniejszy jest artysta we mnie. Najpierw jestem Darskim - muzykiem, performerem. A dopiero potem Polakiem. Może to kwestia ego? Płacę za to cenę, bo czepiają się mnie różne miernoty. Ale skoro się czepiają, to znaczy, że nasza muzyka ma dużą siłę rażenia. Tam, gdzie wielu widzi płytką prowokację, ja widzę głębię i piękno. Tak widzę świat i tak go daję ludziom. Na swój sposób walczę z arogancją i ciemnotą.
Czy wiszenie na krzyżu zamiast Chrystusa jakoś się artystycznie tłumaczy?
Darski: - A czy Williem Dafoe musiał się tłumaczyć, dlaczego zagrał postać Jezusa w „Ostatnim kuszeniu Chrystusa” Martina Scorsese? Wcielił się w tę rolę w filmie, bo jest aktorem. To jego praca. Ja też na moment wszedłem w rolę, bo jestem performerem.
Mówi, że nigdy nie obraził w swojej sztuce Boga, bo nie można obrazić bytu jego zdaniem zmyślonego, stworzonego przez ludzi.
– Nie będę tracił krótkiego życia na przestrzeganie zakazów w imię wymyślonego bytu – mówi. – A co, jeśli po śmierci nie ma nic, tylko robaki nas jedzą?
Na razie jednak żyjemy. Wokół nas ludzie popijają drogie wino i podziwiają sztukę na ścianach.
- Teraz już chyba rozumiesz, co tu się odjaniepawla – mówi Darski ze śmiechem i idzie pozować do zdjęć z fankami.