Agnieszka Popielewicz
Nawet nie pamiętam już, kto mnie do tego namówił. Nie startowałam w żadnych eliminacjach, tylko pojechałam do Warszawy na casting. Tam dostałam tzw. dziką kartę i tak dostałam się do finału konkursu Miss Polski. Kiedy pojechałam na zgrupowanie, poczułam się tam jak słoń w składzie porcelany! Inne dziewczyny miały ze sobą kreacje na rano, popołudnie, wieczór, a ja biegnąc na trening, wkładałam dżinsy, t-shirt, a włosy związywałam w kucyk. Kompletnie do nich nie pasowałam - wyjaśniła w rozmowie z Gwiazdami.