Alżbeta Leńska przeżyła gehennę. Już nie boi się śmierci
Dwa lata temu aktorce pękł tętniak. Jej życie wisiało na włosku. Dziś dostrzega wiele pozytywów tej sytuacji.
Życie Alżbety Leńskiej w maju 2018 r. wywróciło się do góry nogami. W trakcie przerwy spektaklu, w którym grała razem z mężem Rafałem Cieszyńskim, w jej głowie pękł tętniak. Dzięki szybko otrzymanej pomocy udało się ją uratować. Jak sama mówi: "przez 5 lat żyłam z tykającą bombą w głowie".
- Młoda, sprawna, uśmiechnięta, a tu nagle... pęknięty tętniak. Gdy się ma tyle lat co my, w ogóle o takich rzeczach się nie myśli. Dzięki Rafałowi i pomocy psychologa moje dzieci nawet się nie zorientowały, że coś poważnego mi się stało - wyznała w rozmowie z "Vivą".
Leńska przeszła operację, po której pozostała jej spora blizna na głowie. Dziś w pełni ją akceptuje, a nawet przez jakiś czas była zadowolona z jej nieoczekiwanych skutków ubocznych.
- Śmieję się, że tuż po operacji byłam jak po botoksie, bo miałam uszkodzone nerwy, nie ruszała mi się skóra na czole. Mówili, że to minie i, niestety, mieli rację. Znów marszczę czoło - dodała.
Jednak największe zmiany, jakie przyniosło to doświadczenie, dotyczą jej poczucia wartości. Zwolniła tempo i przestała zawsze stawiać sobie wysoko poprzeczkę.
- Nigdy nie umiałam docenić sama siebie. Byłam dobra i miła dla innych, ale ja zawsze na dalszym planie. Chciałam być idealna - najlepsza matka, najlepsza żona, najlepsza aktorka. Nie wychodziło mi, bo zawsze jest ktoś lepszy. (...) Już się nie boję, że jak nie dam rady, to kogoś zawiodę. Nie jestem już perfekcjonistką. Jak nie mam siły ugotować obiadu, zamawiam pizzę. A nigdy wcześniej nie zamawiałam pizzy, uwierz mi. Zawsze ja ją robiłam - oceniła.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Dlatego teraz mówi, że "już nie boję się śmierci, ale kiedyś bałam się potwornie". Aktorka celebruje każdą chwilę z bliskimi i postanowiła odnowić przysięgę małżeńską z Rafałem Cieszyńskim. To ona była inicjatorką tego pomysłu.
- Teraz to ja, 10 lat później, poprosiłam go, żeby się ze mną ożenił jeszcze raz. (...) Rafał zawsze był idealnym partnerem, zapatrzonym we mnie. Zrobiłam to dla niego. Chciałam potwierdzić naszą miłość przy ludziach. Chciałam mu w ten sposób powiedzieć, że cieszę się, że on nie będzie w tę rocznicę sam - wyznała w "Vivie".
Dziś aktorka cieszy się dobrym samopoczuciem, dba o regularne badania i potrafi zrezygnować z natłoku obowiązków, gdy czuje się osłabiona. Świadomość, że otarła się o śmierć, zupełnie zmieniła jej perspektywę.
- Myślę, że przecież nic złego się nie stanie, jak mnie nie będzie. Wiadomo, że Rafałowi, dzieciom, przyjaciołom będzie źle i nie chciałabym robić im tej przykrości. O siebie się nie martwię. Ja już dostałam czas w gratisie. Każdy dzień to dla mnie bonus - podsumowała.