Arkadiusz Jakubik nie kryje rozczarowania Polską. Myślał, że "Kler" i filmy Sekielskich coś zmienią
Aktor i wokalista zespołu Dr Misio jest zniesmaczony wydarzeniami ostatnich miesięcy. Twierdzi, że tylko inna władza może coś zmienić.
Arkadiusz Jakubik podobnie jak wielu Polaków pierwsze miesiące pandemii spędził w domu. Mimo, że w marcu miał wydać nowy singiel i ruszyć w trasę koncertową. Nieoczekiwanie wizja świata, o której śpiewa w "Strachu XXI wieku" okazała się prorocza.
- Jestem przerażony rzeczywistością, w której funkcjonujemy i w której, co najgorsze, będziemy musieli funkcjonować przez długi czas. Nikt nie wie, kiedy to się skończy. Ile lat jeszcze będziemy żyli w świecie z dystansem społecznym? Jak długo mamy się chować za maseczkami? Powariujemy od tego. (...) Ludzie bez pracy, wściekli, głodni zaczynają wychodzić na ulice. Totalna anarchia. Jeden z zaprzyjaźnionych muzyków zupełnie serio powiedział, że musi kupić kuszę. Twierdzi, że za chwilę ludzie będą walczyć o jedzenie, o wodę i on tę kuszę musi mieć, żeby się bronić - powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Aktor i muzyk krytykuje też środowisko artystyczne, które sprzyja obozowi rządzącemu. W związku z niedawną aferą w Trójce, wycofał swój utwór "Chcesz się bać" z poczekalni Listy Przebojów Trójki. Razem z zespołem Dr Misio mają też za sobą wyrzucenie z festiwalu w Opolu w 2017 r. za treść piosenki "Pismo" o antyklerykalnej wymowie.
Zobacz: Gwiazdy głosują. Każdy kandydat na prezydenta ma mocne wsparcie celebrytów
- Nie chcę nikogo oceniać, ale byłem zaskoczony tym, że niektórzy artyści tak szybko zdecydowali się wystąpić w tym drugim, grzecznym Opolu, udając, że nic się nie stało, że nie było manipulacji ani wyrzucania niepokornych z festiwalu. Część artystów wciąż zdaje się nie zauważać tego, co "dobra zmiana" zrobiła z mediów państwowych, jak zamieniła je w propagandową tubę polityczną, tak naprawdę niszcząc wszystkie rozgłośnie. O telewizji publicznej szkoda nawet gadać - skomentował.
Arkadiusz Jakubik słynie z mocnych, niekiedy kontrowersyjnych kreacji aktorskich. Często współpracuje z Wojciechem Smarzowskim, którego "Kler" wstrząsnął polskim społeczeństwem. Lecz zdaniem artysty niewystarczająco.
- Odczułem to jako porażkę, ogromne rozczarowanie. Byłem przekonany, że w "Klerze" zrobiliśmy coś bardzo ważnego, co da ludziom siłę i wiarę, by walczyć o swoją godność, że to kropla, która będzie drążyć skałę. Potem była premiera filmu Sekielskich i wtedy już byłem pewien, że tego nie da się zatrzymać. Znowu dałem się nabrać. Powstała "Zabawa w chowanego", film którego nie mogłem obejrzeć w spokoju, bo ogarniał mnie ironiczny, pusty śmiech. Wiedziałem już, że przez ostatnie półtora roku kompletnie nic się nie zmieniło. Czułem totalną bezradność - wyznał.
Zdaniem aktora szansa na zmianę jest tylko jedna. Weźmie udział w wyborach prezydenckich, bo uważa, że to jego obywatelski obowiązek.
- Dopóki nie zmieni się władza, nie ma szans na to, na co wszyscy czekaliśmy (...) Co więcej można zrobić? Pójść 12 lipca na wybory. Jako obywatel powinienem się wypowiadać przede wszystkim w ten sposób i wszystkich bardzo serdecznie zachęcam do głosowania - podsumował.