Trwa ładowanie...
7 marca 2013, 09:16

Artur Andrus: Madonna to mi może skoczyć

Artur Andrus: Madonna to mi może skoczyć
d45gp35
d45gp35

Kabareciarz, prezenter radiowy, autor tekstów, a ostatnio także piosenkarz. Jego płyta Myśliwiecka w zeszłym roku okazała się najchętniej kupowaną płytą w Polsce. W rozmowie z Faktem Artur Andrus (42 l.) opowiada, dlaczego zajął się muzyką, przyznaje, że za kierownicą strasznie się wścieka, i zdradza, kogo od zawsze podziwiał. A przy okazji zaczepia słynną Madonnę (55 l.).

Pańska płyta "Myśliwiecka" dwukrotnie pokryła się platyną.
Śmieję się, że Madonna to mi może skoczyć. Rzeczywiście, udało mi się zaspokoić gusty wielu osób. Chciałem, żeby słuchając moich tekstów przy lekkiej muzyce, mogli się pobawić, pośmiać, a nawet potańczyć, ale chyba w największych snach nie marzyłem o takim sukcesie. Tym bardziej, że - umówmy się - głosu to ja wybitnego nie mam.

Te teksty i całe piosenki przypominają twórczość Wojciecha Młynarskiego.
Nie mam idoli, jednak faktem jest, że Młynarskiego podziwiałem zawsze. Dla mnie jest mistrzem słowa i mistrzem piosenki kabaretowej. Jeśli więc ktoś jest tak miły i porównuje mnie właśnie do niego, to bardzo mi to schlebia.

Jest pan autorem tekstów, piosenkarzem, kabareciarzem, konferansjerem i dziennikarzem radiowym. Co jest panu najbliższe?
Zdecydowanie radio. To moja podstawowa praca i miłość, a kabaret i śpiewanie to romanse. Wszystko, czym dziś się zajmuję, tak naprawdę zaczęło się właśnie w radiu. I to do niego zawsze będę wracał jak do domu.

d45gp35

A skąd pomysł na kabaret?
Zawsze bardziej interesował mnie tekst niż muzyka. A właśnie w kabarecie przykłada się do tego wagę.

Polacy mają poczucie humoru?
Oj, zdecydowanie. U nas, zresztą chyba nie tylko u nas, człowiek woli śmiać się z sąsiada czy kolegi niż z samego siebie. Jednak wystarczy nam pokazać coś śmiesznego w nas samych i też potrafimy się z tego uśmiać do łez. Dlatego nie zgadzam się z opinią, że jesteśmy smutnym narodem. No, chyba że w moim życiu udało mi się spotkać tylko tych, którzy lubią się bawić i śmiać.

W serialu kabaretowym "Spadkobiercy" improwizujecie, nie macie scenariusza, a rozśmieszacie publiczność do łez.
Pewnie dlatego, że jest tyle wpadek, że sami często się gotujemy i niektóre nasze wypowiedzi są tak nieprawdopodobnie głupie, że bawią wszystkich. A tak poważnie, to myślę, że udało się zebrać na jednej scenie ludzi, którzy lubią się bawić słowem, mają podobne poczucie humoru.

Istnieje granica żartu, której pan nie przekroczy?
Zdecydowanie tak. Nigdy nie żartowałem i nie będę w sposób, który mógłby kogoś skrzywdzić, zranić. Myślę, że bardzo ważna jest w kabarecie wrażliwość na innych. Wiem, że niekiedy ta granica pomiędzy ostrym żartem a sprawieniem komuś bólu bywa krucha. Z drugiej strony są tematy, za poruszanie których w kabarecie zaraz jest obraza. Nie można wpadać w skrajność.

d45gp35

Jednak nawet gdy zdarza się tragedia, w internecie pojawiają się zaraz żarty na ten temat...
Wolę myśleć, że to właśnie czyjś sposób na radzenie sobie z bólem, ze złem, z czymś, co nas tak głęboko dotknęło. Może niektórym to po prostu pomaga...

A co śmieszy Artura Andrusa?
Żarty sytuacyjne, absurdalna sytuacja. Potrafię się śmiać z dobrego dowcipu politycznego i z absurdalnego humoru. I z samego siebie też się nie raz ubawiłem.

Czy fakt, że jest pan kabareciarzem, nie sprawia, że nawet w prywatnych sytuacjach oczekuje się od pana rozśmieszania towarzystwa?
Nie czuję się do niczego przymuszany. To, że mogę kogoś bawić i sprawić, że się uśmiechnie, jest dla mnie wielką przyjemnością. Wiem, wiem, to brzmi banalnie, ale jak im będzie milej, to przecież i ja poczuję się z tym dobrze, także to transakcja wiązana.

d45gp35

Ale na pewno są momenty, kiedy jest pan zły i psioczy na cały świat!
Czyli niemal zawsze, jak prowadzę samochód. Jestem przykładowym kierowcą, który uważa, że wszyscy wokół jeżdżą beznadziejnie, oprócz rzecz jasna mnie. Wtedy pozwalam sobie na wybuchy złości i rzucanie zdecydowanie kąśliwych uwag pod nosem.

Z związku z występami kabaretowymi bardzo często jest pan w drodze. Nie ma pan czasem dość?
Pewnie, a czy ja wyglądam na cyborga? Na szczęście w moim życiu dzieje się tak wiele – radio, kabaret, piosenka – że z jednego mogę uciec w drugie. I tak naprawdę każda z tych rzeczy wciąż sprawia mi dużą przyjemność. Ja naprawdę lubię swoją pracę!

A jakiej pracy w życiu by pan nie mógł wykonywać?
A skąd ja mam wiedzieć, skoro niczego innego nie próbowałem?!

Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:

Ból nie daje Kozyrze żyć

d45gp35
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
d45gp35

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj