Żmijewscy to małżeństwo idealne. Kryzysy i skandale są im obce
Artur Żmijewski i jego żona Paulina unikają blichtru, blasku fleszy, a słowo "sensacja" w ich związku praktycznie nie istnieje. Śmieją się, że są nudnym, ale wzorowym małżeństwem, które unika jakichkolwiek kryzysów.
Artur Żmijewski poznał Paulinę w czasach liceum, chodzili do tej samej szkoły. Od początku wpadli sobie w oko. Pierwszy krok zrobiła jednak obecna żona aktora, która zaproponowała randkę. Wybrali się na turniej tańca towarzyskiego.
- Niewielu chłopców w jego wieku było takich, jak on. Bardzo mi się to w nim spodobało - powiedziała w wywiadzie Paulina Petrykat-Żmijewska. Imponowały jej stanowczość i zdecydowanie Artura.
Gdy poszli na studia, oboje wybrali różne uczelnie - on Akademię Teatralną, ona Politechnikę Warszawską. Ich relacja została wystawiona na ciężką próbę. Podczas studiów Żmijewski miał krótki związek z jedną z dziewczyn z uczelni. Paulina podeszła do tego wyrozumiale.
Pobrali się w 1992 r., w ciągu kilku kolejnych lat na świat przyszły ich dzieci - Ewa, Karol i Wiktoria. - Wiedziałem, że muszę wziąć na siebie odpowiedzialność za rodzinę. Zarobić, bo żona na początku była z córką w domu. Całe moje życie składało się z kolejnych wyzwań i etapów. Wynajęte skromne mieszkanie, odkładanie na dom. Nie zdążyłem zwariować ani nagrzeszyć, bo miałem tak dużo obowiązków, że nie było czasu na szaleństwa. Nie żałuję, jestem dzięki temu zdrowszy. Psychicznie i fizycznie - opowiadał w jednym z nielicznych wywiadów Żmijewski.
ZOBACZ TEŻ: Emerytury polskich gwiazd. Narzekają, że mają je za niskie
Aktor do dziś podkreśla, że spory wpływ na prawdziwą domową atmosferę ma jego żona. Dzięki niej panuje szczęście w rodzinie. Chociaż początki były dla niej trudne, bała się kąpać dzieci i przewijać im pieluchy. Te zadania spadały na Żmijewskiego. Twierdzi, że wtedy poczuł, że rozkwitł w nim instynkt ojcowski.
Małżeństwo Żmijewskich dziś jest wolne od kryzysu, a show-biznesowego zamieszania unikają jak ognia. Uchodzą za świetnie rozumiejącą się parę. Zamiast hucznych bankietów i wyjść na czerwony dywan preferują kameralne spotkania ze znajomymi. Śmieją się, że są tak nudną parą, że aż wzorową.
- Nie zdarzyło mi się wrócić do domu po premierze dwa dni później. Nie błądziłem, choć były okazje. Nie mam ochoty na żadne ekscesy czy skandale. Nie chadzam do knajp, nie jestem typem rozrywkowym. Mam tak mało czasu, że wolę go spędzać z rodziną. Nigdy nie chciałem, żeby moje prywatne życie stało się przyczynkiem do dyskusji medialnej. I nigdy nie chciałem tą prywatnością handlować. To mój świadomy wybór - mówił Artur Żmijewski.