Bartek Królik o chorobie: "Dotknąłem namiastki piekła"
Muzyk ma za sobą poważne problemy zdrowotne. Przyznał, że etap szpitalnego leczenia wiele zmienił w jego życiu.
Bartek Królik zaczynał karierę muzyczną w zespole Sistars. Od lat współpracuje z grupą Łąki Łan i bandem Agnieszki Chylińskiej. Niedawno wydał solową płytę. W ostatnich latach w jego życiu zaszły spore zmiany i to nie tylko te zawodowe. Muzyk zmierzył się z poważnymi schorzeniami.
W 2017 r. Królik wyznał, że przeszedł udar mózgu. Wcześniej podejrzewano u niego nowotwór.
- Mogę powiedzieć, że dotknąłem namiastki piekła, kiedy trafiłem do szpitala i zostałem na weekend z druzgocącą hipotezą, że mam guza w głowie. W miejscu, gdzie styka się życie ze śmiercią, zobaczyłem, jak cienka jest ta granica - wyznał w rozmowie z "Vivą".
Zobacz: Gwiazdy przekładają koncerty przez koronawirusa
Muzyk przyznaje, że od tego momentu jego życie diametralnie się zmieniło. Stał się bardziej uważny i spokojny. Odnalazł też więź z Bogiem. Zapewnia, że jego stan fizyczny mieści się już w normie.
- Jestem człowiekiem z bólami głowy, który częściej musi przystopować albo łyknąć tabletkę. Natomiast dzięki kilku bliznom pooperacyjnym stałem się bardziej asertywny i żyję tu i teraz bardziej niż przedtem - przyznał.
Jednak wspomnienia z czasów choroby nie dają o sobie zapomnieć. Są cenną lekcją w codziennym życiu pełnym małych, trudnych sytuacji. Bartek Królik uważa, że dzięki pobytowi na onkologii zaczął dostrzegać więcej.
- Kiedy patrzę, jaką krzywdę ludzie sobie robią swoimi zachowaniami, przypomina mi się pierwsze piętro szpitala onkologicznego. Tam wszyscy są jak dzieci. Odarci ze swoich masek i zmarszczonych czół. Ten świat równoległy istnieje, ale my o nim zupełnie nie myślimy na co dzień. [...] Myślę sobie, że kontakt z tymi światami jest bardzo potrzebny, bo bez niego jesteśmy mniej ludzcy - ocenia.
Ponadto muzyk jest ojcem dziewczynki z zespołem Downa. Jej pojawienie się na świecie w 2017 r. również wywróciło do góry nogami uporządkowane życie jego rodziny.
- Jagódka ma swoje tempo, do którego trzeba się dopasować, co powoduje, że życie codzienne wszystkich domowników się zmienia. [...] Na przykład bardziej uważamy na skrajne zachowania, unikamy nerwowych sytuacji. Ale tak naprawdę to ona wprowadza do domu dobry humor i ma w sobie dużo naturalnego wdzięku. Rozładowuje atmosferę. Jest zabawna i bardzo uczuciowa. Ludzie z zespołem Downa nazywani są strażnikami miłości - zwierzył się.