Beata Tyszkiewicz: Nigdy nie zapraszałam Kiszczaka!
Na nowo rozgorzała dyskusja dotycząca rzekomego romansu Beaty Tyszkiewicz i Czesława Kiszczaka. Temat powraca za sprawą dokumentów znalezionych u generała. Maria Kiszczak wielokrotnie wspominała, że podejrzewała męża o romans z aktorką. Beata Tyszkiewicz zapewnia jednak w rozmowie z w WP, że nic takiego nie miało miejsca, ponadto nigdy nie zapraszała Kiszczaka do domu. Jak więc wytłumaczyć ujawnione dokumenty?
"Czesław był zawsze szarmancki, rycerski w stosunku do obcych kobiet. One również słały do niego listy w podzięce. List Agnieszki Osieckiej dał mi jednak do myślenia: "Szanowny Panie Generale. Dziękuję!!! Nasza rozmowa (chociaż wcale dla mnie niełatwa) zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie, a już ostatni Pana gest był zupełnie oszałamiający..." _- wspominała Maria Kiszczak w swojej książce. O romans podejrzewała także Beatę Tyszkiewicz. _"Każda kobieta na moim miejscu byłaby zazdrosna. O, proszę spojrzeć - a to Beata Tyszkiewicz. Ją też podejrzewałam o romans z Kiszczakiem. Takie miałam przeczucie. "Ten list to nie prośba, a podziękowanie" - pisała do Czesława. Czy przypadkiem ta Osiecka nie miała z moim mężem romansu? Czy on mnie z nią nie zdradzał? To samo tyczy się Beaty Tyszkiewicz. Czy oni mieli romans? Pewnie już się nigdy nie dowiem... Ale w tamtym czasie wiedziałam na pewno, że mnie zdradza." - napisała Maria Kiszczak. Beata Tyszkiewicz przekonuje w rozmowie z WP, że nie miała racji.
- Muszę rozczarować Panią Kiszczakową, która ma inne zdanie na ten temat, ale jedyne nasze spotkanie trwało 7 minut. Pani generałowa ma chyba jakąś nadgorliwość w tym temacie, nie wiem skąd, może ktoś jej źle podpowiada? Więc muszę to wyprostować, nigdy nie mieliśmy romansu _– zapewnia Tyszkiewicz. _- Osiecką też oskarżała, ale ona już nie może tego komentować. Ja mogę i mówię jak było - przekonuje aktorka. Wspomina też swoje kontakty z generałem i opowiada jak wyglądała sytuacja z jej punktu widzenia.
- Nie było żadnej przyjaźni ani romansu. Ja generała widziałam raz w życiu przez 7 minut. Czułam się zagrożona takimi osobami, które były wokół mnie, nie chciałam iść na milicję, bo nie bardzo miałam z czym i co im powiedzieć? Tylko tyle że czuję się zagrożona, więc poszłam do generała i powiedziałam o sytuacji. On zawołał kogoś innego, komu podałam nazwiska. Wtedy wydawało mi się to właściwie, dzisiaj nie wiem, czy bym zrobiła inaczej – zastanawia się Beata Tyszkiewicz w rozmowie z WP.
Z dokumentów wynika, że Kiszczak został zaproszony przez Beatę Tyszkiewicz na wizytę. Czyli do wizyty generała w jej domu nie doszło? Aktorka zapewnia, że nic takiego nie miało miejsca.
- Ja Generała nigdy do domu nie zapraszałam, nawet mi to do głowy nie przyszło. Jedyne co dla niego zrobiłam, to kiedy byłam u niego w gabinecie, to widziałam, że trzyma ołówki w takiej puszce, chyba po piwie, to po wizycie wybrałam się do sklepu i kupiłam taki pojemnik-szklankę i podałam mu to, ale nawet nie osobiście, tylko przez sekretariat - opowiada nam Beata Tyszkiewicz. Jak więc wytłumaczyć opublikowany list?