Blanka Lipińska kusi zagranicznych fanów. "Będzie dużo więcej seksu"
Blanka Lipińska swoją trylogią "365 dni" szturmem zdobyła miejsce na liście najlepiej sprzedających się powieści. W zeszłym roku osiągnęła międzynarodowy sukces, gdy ekranizacja trafiła na Netfliksa. Teraz Lipińska ma kolejny powód do radości, związany z dotarciem do zagranicznych fanów.
Patrząc na wyniki sprzedaży papierowego pierwowzoru, łatwo było przewidzieć, że ekranizacja "365 dni" Blanki Lipińskiej okaże się sukcesem. I tak się też oczywiście stało. Film w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa szturmem zdobył serca widzów nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Globalny sukces możliwy był naturalnie dzięki umowie z Netfliksem.
Tym sposobem polski erotyk dotarł do najdalszych zakątków świata, gdzie stał się przebojem, ale wzbudził też niemałe kontrowersje. Wystarczy wspomnieć petycję, aby ściągnąć film ze względu na "gloryfikowanie gwałtu i nieakceptowalne wzorce zachowań", porównania do pornografii oraz miażdżące recenzje.
Lipińska nie przejmowała się krytyką, bo ważne, że "365 dni" było na językach. Zresztą petycje i oburzenie zamiast odciąć Lipińską od zysków, a odbiorców kultury uchronić przed jej dziełem, przyniosły odwrotny skutek. Film pozostał na Netfliksie, a teraz autorka cieszy się z wydania "365 dni" na zagranicznych rynkach.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Blanka Lipińska nagrała serię filmików na InstaStory, gdzie zwróciła się do zagranicznych fanów w języku angielskim. Wszystko po to, by poinformować o przetłumaczeniu i wydaniu książki "365 dni" właśnie na mowę Szekspira.
Dziś jest wyjątkowy dzień, bo moja książka ma premierę w języku angielskim – mówiła uradowana autorka. Lipińska dotrze teraz do nowych czytelników w USA i Australii. Ale cieszy się także, że jej książkę przeczyta również pewien przystojny Włoch.
- Miki, mam nadzieję, że będzie ci się podobała historia Massimo – powiedziała Lipińska, zwracając się do Michele Morrone. Aktora grającego rolę Massimo w jej filmie. Włoch nigdy wcześniej nie czytał "365 dni", a jedynie scenariusz, a książkowy oryginał znał tylko z opowieści.
Lipińska zachęcając zagranicznych czytelników po jej książkę, zwróciła uwagę na popularną opinię na temat literatury i filmowych adaptacji. – Sami wiecie. Zawsze jest tak, że książka jest lepsza od filmu. Zawiera więcej historii – mówiła Lipińska po angielsku, a na dole dopisała: "I dużo więcej seksu".