Bracia Collins opowiadają o trudnym dzieciństwie. Agresja, głód i strach to była ich codzienność
"Uwierz, jak człowiek jest głodny, zrobi wszystko, żeby nie być. To się ciągnęło latami. W domu nie było miłości, za to była agresja" - wyznał Rafał Collins w najnowszym wywiadzie.
O swoim traumatycznym dzieciństwie opowiadali nie raz, zarówno w "Azja Express" czy "Dzień dobry TVN". Teraz ostatecznie postanowili rozprawić się z przeszłością na łamach swojej autobiografii "(nie)Odjazdowe życie braci Collins", która niebawem ukaże się w księgarniach. W wywiadzie dla tygodnika "Viva!" przyznali, że w książce wrócili do najmroczniejszych wydarzeń z ich życia, które już od najmłodszych lat mocno ich doświadczyło. Nie koloryzowali tego, przez co przeszli, musieli raczej łagodzić opisywane wspomnienia, zdradził Grzegorz. Porzuceni przez matkę, wychowywani przez ojca twardą ręką w domu, w którym panowały przemoc i głód - tak, w dużym skrócie, wyglądało dzieciństwo gwiazd programu TVN Turbo "Odjazdowe bryki braci Collins".
"Wychowywaliśmy się bez rodziców. Wiemy, co to znaczy być głodnym. Zdarzało się, że żeby zdobyć jedzenie, musieliśmy robić rzeczy, z których nie jesteśmy dumni" - mówił w wywiadzie Grzegorz. Przyznał, że miał na koncie zatarg z prawem, dostał wyrok w zawieszeniu. Szczęśliwie tylko na tym się skończyło. Nie ma jednak wątpliwości, że gdyby został w rodzinnej Legnicy dłużej, dziś siedziałby w więzieniu.
Bracia Collins: historia sukcesu Polaków w Londynie
Miał 17 lat, kiedy wyjechał do Londynu. Niedługo potem ściągnął do siebie młodszego brata. Choć zaczynali tam od zera, bez wsparcia bliskich, pieniędzy czy znajomości, była to dla nich jedyna szansa na to normalne życie. W rodzinnym domu tego nie doświadczyli. Matka wyjechała do pracy za granicę i słuch o niej zaginął.
"Pożegnałem ją w maju 2000 roku. Wsiadła do pociągu z Legnicy do Wrocławia i tyle ją widziałem" - opowiada w wywiadzie starszy z braci, a młodszy dodaje: "My nie mamy matki! Wyjechała do Włoch, do pracy i nigdy się już nie odezwała".
Grzegorz miał wtedy 13, a Rafał 10 lat. Ojciec także nie radził sobie z tą sytuacją. Dodatkowo przybiły go niepowodzenia w biznesie. Po bankructwie targnął się na swoje życie, czego świadkami byli synowie. Jak przyznali w rozmowie z Katarzyną Piątkowska z "Vivy!", jako dzieci mieli nietypowe marzenia, które najlepiej świadczą o tym, w jak trudnej znajdowali się wówczas sytuacji.
"Marzenia? Żeby nas policja nie zgarnęła, żeby dobrze sprzedać telefon, żeby matka się do nas odezwała, żeby ojciec się nie targnął na swoje życie. Podstawy codzienności…" - ironicznie wyznał Grzegorz.
Dlaczego zdecydowali się o tym opowiedzieć po latach, nie tylko w wywiadzie, ale i książce? Podkreślają, że nie chcą, by się nad nimi użalano. Wiedzą, że przemoc, bieda i agresja jest niestety codziennością w wielu domach. Chcą jednak pokazać, że mimo to można odnieść sukces, czego ich historia jest najlepszym przykładem. "Chcemy też, żeby ludzie zobaczyli, że spieprzone dzieciństwo nie stoi na przeszkodzie do osiągnięcia sukcesu" - podsumował Grzegorz.
Trwa ładowanie wpisu: instagram