Britney Spears ma kolejny problem. Do jej domu przyjechała policja
Jak podają zagraniczne media, Britney Spears miała uderzyć członkinię swojego personelu. Na miejsce natychmiast udali się funkcjonariusze policji.
Niedawno media obiegła informacja, że ojciec Britney Spears postanowił zrzec się kurateli, którą sprawował nad piosenkarką od dłuższego czasu. Gwiazda nie mogła opuszczać domu bez zgody ojca, nie zarządzała swoim majątkiem. Nie mogła również posiadać telefonu komórkowego. Informacja o tym, że Britney Spears odzyskała wolność, zaskoczyła wszystkich fanów wokalistki.
Jednak nad artystką znowu zawisły czarne chmury. Jedna z członkiń personelu Britney oskarżyła ją o napaść. W poniedziałek wieczorem funkcjonariusze policji udali się do domu gwiazdy, który znajduje się w południowej Kalifornii w Thousand Oaks. Jak podaje Page Six, piosenkarka miała zabrać kobiecie telefon komórkowy.
Zobacz także: Britney Spears tańczy do piosenki Justina Timberlake'a
Raport sporządzony przez policję przekazano prokuratorowi. - Członkini personelu poinformowała nas, że pani Spears ją uderzyła - powiedział kapitan Eric Buschow z biura szeryfa hrabstwa Ventura. - Ostatecznie śledztwo zostanie przekazane do Prokuratury Okręgowej w celu rozpatrzenia i to oni zdecydują, czy zostaną wniesione zarzuty - cytuje Page Six.
Prawnik Britney Spears poinformował, że śledztwo "specjalnie zostało rozdmuchane i jest pożywką dla tabloidów". Dodał również, że Britney Spears nikogo nie uderzyła i nikt nie odniósł żadnych obrażeń. - Każdy może wnieść oskarżenie, ale ta sprawa powinna zostać szybko zamknięta - powiedział w rozmowie z The Guardian. Informator Page Six dodał, że napaść miała "charakter werbalny".