Minister ją upokorzył. Monika Luft nie wytrzymała i złożyła wypowiedzenie
Monika Luft dawniej była popularną prezenterką TVP. Po odejściu z telewizji zajęła prestiżowe stanowisko. W nowej pracy spotkała się z nietypowym wyzwaniem.
W latach 90. Monika Luft była prowadzącą programu śniadaniowego "Kawa i herbata". Prowadziła też wiele imprez transmitowanych przez Telewizję Polską. Rozstała się ze stacją w nieprzyjemnej atmosferze.
- Pewnego dnia zostałam poinformowana, że nie ma dla mnie pracy. To znaczy mogę zachować etat, całe 350 zł brutto. Siedziałam w domu i myślałam, co robić: iść i prosić? To była dla mnie nieprzekraczalna granica: iść po jałmużnę do ludzi, na sam widok których zmienia mi się wyraz twarzy. Więc złożyłam wymówienie – mówiła kiedyś w magazynie "Gala".
Wpadki "Wiadomości" TVP. Sporo się ich nazbierało
Po odejściu z telewizji zajmowała się m.in. pisaniem książek i wydawaniem słuchowisk. W ostatnich miesiącach Monika Luft pełniła rolę rzeczniczki prasowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Pomimo zajmowania prestiżowego stanowiska, zakres jej obowiązków wykraczał poza standardy. W tygodniu "Polityka" opublikowano kulisy jej odejścia z pracy na początku września br.
- Opowiada Attache: "pani rzecznik wyleciała z ministrem [Zbigniewem Rauem] w jedną z podróży służbowych. I, trzeba trafu, ministrowi pękły spodnie. Z tyłu. Zażądał więc od rzeczniczki igły z ciemną nicią. Ona takie akcesoria przy sobie miała! Minister odszedł na bok, wypiął się do niej i zakomenderował: pani szyje! On był wypięty, ona szyła, pół lotniska patrzyło. To ją upokorzyło. I rzuciła papierami." - czytamy.
Monika Luft dotąd nie skomentowała, czy opisana sytuacja miała miejsce i stała się powodem jej odejścia z biura prasowego MSZ.