Śmierć przyjaciela wszystko zmieniła
W listopadzie 1991 roku zmarł Freddie. Wszyscy byli tym zdruzgotani, ale szczególnie John. Mercury był jego największym przyjacielem, a właściwie jedynym powodem, by trzymać się zespołu. Nawet gdy ogląda się dziś stare zdjęcia Queen, John najczęściej stoi tuż obok Freddiego.
Deacon wpadł w depresję i mówi się, że nigdy z niej nie wyszedł. W 1992 roku wziął udział w koncercie ku pamięci Mercury’ego, w 1997 roku zagrał ostatnią piosenkę razem z Queen, a potem zniknął z życia publicznego.
– John poddał się po śmierci Freddiego. Byli przeciwieństwami; John był najmłodszy w zespole. Freddie wziął go pod swoje skrzydła i byli blisko przez wiele lat – wspomina Jacky Smith, prezeska międzynarodowego fanclubu Queen dla "Daily Mail". – Freddie przyciągał całą uwagę, bez niego John nie poradziłby sobie z tym wszystkim – dodała.
Ciekawe, czy John obejrzy nowy film o przyjacielu. I co pomyśli o tym, jak jego samego sportretowano w "Bohemian Rhapsody".