Cichopek i Kurzajewski. Młynarska bez litości o tym, co wydarzyło się w TVP
Coming out Kasi Cichopek i Macieja Kurzajewskiego wywołał trzęsienie ziemi. Od kilku dni kolejne media, celebryci, aktorzy i dziennikarze czują się w obowiązku zabrać na ten temat głos. Paulina Młynarska wysmarowała o tym kilka postów. W najnowszym bardzo brutalnie napisała, co o tym wszystkim myśli. Dostało się TVP, Kościołowi i polskiej kołtunerii.
Kiedy Marcin Hakiel w wywiadzie dla "Miasta kobiet" wyjawił, że za rozstaniem z popularną żoną stała zdrada, "która ma imię", media oszalały. Pojawiły się domysły, że kochankiem Kasi Cichopek może być jej telewizyjny kolega. Oczywiście zarówno ona, jak i Maciej Kurzajewski od wszystkiego się dystansowali. Ale znaki były.
W końcu przyparci do muru przez dość jednoznaczne komentarze byłej żony prezentera Pauliny Smaszcz-Kurzajewskiej, nie mając już wyjścia, przyznali się publicznie do romansu. Zrobili to w mediach społecznościowych, będąc na wakacjach w Izraelu, a potem opowiedzieli o tym na wizji w "Pytaniu na śniadanie".
Pojawiły się głosy krytyczne, spowodowane faktem, że oboje pracują w TVP – stacji sympatyzującej nie dość, że z konserwatywnym rządem to jeszcze z Kościołem, w której piętnuje się "niemoralne" zachowania. Rozpętało się piekło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przejęta Paulina Smaszcz-Kurzajewska w sądzie
Dużo do powiedzenia na ten temat ma Paulina Młynarska, która w ostatnim wpisie bardzo dobitnie napisała, co o tym wszystkim myśli.
"Przypadek pary prowadzących popularną śniadaniówkę w ultrakatolickiej telewizji, zarządzanej przez prawicową, ultrakatolicką partię polityczną, która ( para, nie telewizja) wchodzi w romans, rozbijając dwa małżeństwa i ogłasza to z ultraświętego miejsca dla swojej zakazującej rozwodów religii w rozmowie z ultrakonsterwatywną prowadzącą, ulubienicą prawicowej prasy, będzie, o ile już nie jest, omawiany ze studentami na uniwersytetach" - zaczyna Młynarska, a dalej jest tylko mocniej.
Jakiej góry? Chodzi oczywiście o Jacka Kurskiego, byłego już szefa TVP, który uzyskał unieważnienie 25-letniego małżeństwa i wziął ponowny ślub kościelny ze swoją podwładną w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach. Niedługo potem na świat przyszła córka pary.
"Niektórych jednak zatkało. Jak tak można? Można. Proszę państwa! W Kościele katolickim można gwałcić dzieci i dostawać dożywotnią ochronę. Można chronić przestępców seksualnych i w nagrodę zostać świętym. Halo! Wypuście powietrze. Można i doskonale o tym wiecie. Od bardzo, bardzo dawna" - dodaje Młynarska.
Jednocześnie w swoim poście dziennikarka piętnuje nagonkę na Cichopek i Kurzajewskiego. Dlaczego? Ma na to bardzo dobre argumenty.
"Po pierwsze dlatego, że nie żyjemy w XI w. i przeszliśmy jako cywilizowana ludzkość pewną drogę. Po drugie dlatego, że robiąc to schodzimy poniżej poziomu tych, którzy i które słusznie nas oburzają. Sięgamy po arsenał, którym właśnie katoliccy hipokryci od wieków zawstydzają i piętnują, zwłaszcza kobiety. Stajemy się jak ci, z którymi walczymy. Wiem, co mówię. Pisowskie i faszolskie fora fundują mi slut-shaming każdego dnia. Zresztą niepisowskie też" - pisze Młynarska.
Myśl płynąca z jej wpisu na Facebooku jest następująca - Cichopek i Kurzajewski swoim głośnym, najprawdopodobniej nie do końca przemyślanym występem wyświadczyli niedźwiedzią przysługę władzy.
"Osobiście uważam, że parze zakochanych prowadzących reżimową, ultrakatolicką telewizję śniadaniową należą się nasze solenne podziękowania, a po wyborach może i medal. Za to, że w swoim narcyzmie, amoku i braku pomyślunku koncertowo obnażyli do kości podwójną moralność i hipokryzję środowiska politycznego, które sobie wybrali. Oby tak dalej" - Młynarska stawia kropkę nad "i".
Trwa ładowanie wpisu: facebook