Trwa ładowanie...

Czuję, że jeszcze zrobię karierę. 35 lat Anny Jurksztowicz

Z Anną Jurksztowicz spotkałyśmy się podczas 57. Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, kilka godzin przed jej występem w tegorocznym konkursie Premiery. Udało nam się wyrwać dosłownie chwilę pomiędzy kolejnymi próbami i spotkaniami. I choć rozmawiałyśmy w biegu, to wciąż wracam myślami do wyjątkowej aury i pozytywnej energii, która przez cały czas towarzyszyła artystce.

Materiał powstał dzięki uprzejmości TVP
Anna JurksztowiczAnna JurksztowiczŹródło: Materiały prasowe
dltuoxj
dltuoxj

Monika Rosmanowska: Na scenie po raz pierwszy stanęła Pani w wieku 12 lat, a cztery lata później regularnie zaczęła Pani koncertować. Przy tak wczesnych debiutach pojawia się obawa, czy artysta jest gotowy, czy w świecie show-biznesu będzie w stanie zachować siebie. Pani się to udało.

Anna Jurksztowicz: Zaczynałam w zespole muzyki dawnej i była to dla mnie wspaniała szkoła życia, która miała ogromny wpływ na moją późniejszą karierę. Nie mogło mi się przytrafić nic piękniejszego niż styczność z tak szlachetną i cudowną muzyką w tak młodym wieku. Gdy skończyłam 16 lat, założyłam z przyjaciółmi zespół, którym wkroczyliśmy do show biznesu. Mieliśmy zamówienia na konkretne występy, koncertowaliśmy i to też była dla nas cudowna szkoła wokalistyki.

Do wielu spraw podchodziłam wówczas instynktownie. Dziś podziwiam młodych, którzy od początku wiedzą, co chcą osiągnąć i w jaki sposób. Cenię ich za mądrość i dojrzałość. O sobie nigdy w ten sposób nie myślałam, nie miałam poczucia, że robię coś ważnego. Dopiero teraz mogę stwierdzić, że też byłam mądra, stawiając na trudny, ale zarazem ponadczasowy repertuar.

Anna Jurksztowicz

W 1985 roku zadebiutowała Pani w Opolu, i od razu piosenką "Diamentowy kolczyk" ze słowami Jacka Cygana i muzyką Krzesimira Dębskiego wygrała konkurs Premier. Pamięta Pani tamten koncert, swoje emocje?

Doskonale pamiętam ten występ. Zresztą te wszystkie lata niewiele w muzyce zmieniły. Mamy oczywiście nieco inne narzędzia, a i świat jest bardziej kolorowy, ale pewne rzeczy pozostają takie same. Od mojego występu na tej scenie minęło 35 lat, ale cóż to tak naprawdę znaczy?

dltuoxj

Pamiętam, że bardzo się denerwowałam, piosenkę wykonywałam przed publicznością po raz pierwszy. Nie miałam też doświadczenia i obycia ze sceną. To był mój debiut jako solistyki. Do tej pory występowałam w otoczeniu przyjaciół chórzystów, a tu nagle zostałam sama… To było trudne, do dziś nie wiem, jak to możliwe, że wszystko się udało. Choć nie, jestem niesprawiedliwa, miałam ogromną wiarę w tę piosenkę. To mi dawało siłę.

Anna Jurksztowicz

Kultową płytę "Dziękuję, nie tańczę" wydała Pani w 1987 roku, 33 lata temu. A dziś już kolejne pokolenie nuci Pani piosenki. W czym tkwi tajemnica?

No właśnie w tym, że w tak młodym wieku wybrałam sobie tak świetny, choć trudny repertuar. Pisałam też swoje piosenki, ale nie wykonywałam ich, bo nie czułam, że są aż tak dobre, jak te, które napisali dla mnie cenieni przeze mnie twórcy. Imponowała mi ich praca.

dltuoxj

Tydzień temu, także w Opolu, ale podczas SongwritersFestival, wróciliśmy z zespołem do utworów z płyty "Dziękuję, nie tańczę". Co więcej, organizatorzy zaproponowali nam, byśmy wykonali je w ten sam sposób, co 30 lat temu. Początkowo to zadanie wydało mi się dość karkołomne i odrzuciłam ten pomysł. Uznałam, że to jest niemożliwe, by znów zagrać te numery. Jednak po konsultacji z zespołem zgodziłam się. To była jedna z najwspanialszych, najzabawniejszych i najprzyjemniejszych chwil. Podczas próby cieszyliśmy się jak dzieci. Ale to jeszcze nic! Gdy wyszliśmy na scenę, okazało się, że większość widowni to 30-latkowie. Nie wykonywałam jeszcze recitalu dla tak młodej publiczności, wyłączając oczywiście momenty, w których występuję dla dzieci. I ci ludzie świetnie się bawili. To te piosenki uczyniły ze mnie artystkę, która jest w stanie odmłodzić swoją publikę.

Mało jest Pani w mediach. To świadoma decyzja?

Staram się, by ludzie się mną nie znudzili, by nie czuli przesytu. Chronię też swoją prywatność i staram się w ogóle nie poruszać w mediach tematów związanych z bliskimi. Pytają mnie często dziennikarze o syna (Radzimira Dębskiego – przyp. red.), próbując wyciągnąć ze mnie różne informacje, na szczęście w porę się mityguję i nabieram wody w usta.

dltuoxj

Ma Pani swój sposób na oderwanie się od wszechogarniającego nas pędu – joga, muzyka kontemplacyjna, wspierająca praktyki duchowe…

Muzyka jest dla mnie najwyższą instancją, do której się odwołuję. W zasadzie niewiele więcej potrzeba mi do pełni szczęścia. Gdy zaczęłam trenować jogę, szybko odkryłam, że tu także jest piękna przestrzeń dla muzyki, mantrowania i… przepadłam. Nagrałam już jedną płytę z piosenkami kontemplacyjnymi i planuję kolejną, bo widzę, że ludzie tego potrzebują.

Joga to wspaniała rzecz, niewymagająca specjalnej przestrzeni ani większych nakładów, wystarczy tylko chcieć. W zasadzie i teraz mogłybyśmy wykonać kilka porządnych ćwiczeń. Każdy, kto zaczyna uprawiać jogę, czerpie z tego tak duże korzyści, że te ćwiczenia zostają z nim już do końca. A i ten koniec bywa łagodniejszy. Widziałam joginów, którzy – mimo sędziwego wieku – wciąż zachowują pełną sprawność fizyczną.

Anna Jurksztowicz

W Opolu premierę ma także Pani nowa płyta "Jestem taka sama". Tytułowy utwór to piękna ballada. Delikatna, spokojna, klasyczna. Tego właśnie mogą spodziewać się fani po tej płycie?

Ten krążek adresuję do słuchaczy, którzy od muzyki oczekują czegoś więcej. Starałam się unikać mainstreamu i przygotować materiał dla bardziej wymagającego odbiorcy. Wszystko, co znalazło się na tej płycie, zostało przygotowane z największą estymą. Wybraliśmy najlepsze piosenki, najpiękniejsze teksty, najbardziej profesjonalne studio, realizatora nagrań… Wszystko jest na najwyższym poziomie, godnym mojego jubileuszu. To jest jak uroczysty koncert.

dltuoxj

Kogo zaprosiła Pani do współpracy?

Producentem i autorem większości kompozycji jest Krzysztof Napiórkowski, który również śpiewa ze mną i gra na kilku instrumentach. Krzysztof jest mózgiem tego przedsięwzięcia. Na krążku znalazły się także kompozycje Krzesimira Dębskiego. Z kolei Radzimir zrobił miks tytułowej piosenki. Tak go ujął ten utwór, że postanowił zrobić własną jego wersję.

Do zespołu zaprosiliśmy wybitnych muzyków, nazywam ich snajperami: Marka Napiórkowskiego, Roberta Kubiszyna, Pawła Dobrowolskiego i Macieja Sikałę. Mając tak cudowny skład, naprawdę mogliśmy sobie pozwolić na wiele. Daliśmy muzykom nuty, zrobiliśmy próby i pojechaliśmy do studia na cztery dni. Od początku śpiewałam razem z nimi, bo chciałam być częścią tego wspaniałego zespołu. Chciałam, by ta muzyka miała duszę. I mam nadzieję, że udało nam się to osiągnąć.

dltuoxj

Teksty napisał Jacek Cygan, Andrzej Saramonowicz – to jego debiut, Michał Zabłocki i Patrycja Kosiarkiewicz. Są tu również i moje słowa. A w jednym z utworów pojawia się sonet z tomiku "Kwiaty zła" Charlesa Baudelaire’a. W partiach recytowanych słyszymy Andrzeja Seweryna. Chciałam mieć na tej płycie piękne głosy, stąd zaproszenie także i Andrzeja Piasecznego, z którym wykonaliśmy utwór "Kochanie, ja nie wiem".

Śpiewa Pani "świat wciąż uwodzi mnie, co dzień zachwyt w sobie mam". Co Panią zachwyca, w czym znajduje Pani drobne przyjemności, małe szczęścia?

Zachowałam w sobie naiwność dziecka, niesamowitą radość muzykowania i pogodę ducha. Pomimo tego, że już tyle lat jestem na scenie, to wciąż mam poczucie, że jeszcze mogę zrobić karierę (śmiech).

Anna Jurksztowicz

Oczywiście, jak przystało na prawdziwą joginkę.

Sama dla siebie jestem zaskoczeniem. Nieraz budzę się rano i zastanawiam się, co ja sobie wyobrażam. Trzeba mnie w końcu utemperować! Miałam w życiu wiele pasji, ale żadna, poza muzyką, nie przetrwała próby czasu. Już nawet w gotowaniu nie odnajduję dziś tej przyjemności, co kiedyś. Natomiast wciąż mam niedosyt koncertowania. A muzyka była dla mnie ważna od małego. Pamiętam, z jak ogromną żarliwością, jako mała dziewczynka, oglądałam w telewizji opolski festiwal. To było dla mnie niesamowite przeżycie. Cały dzień czekałam na wieczorny koncert, a później oglądałam go, choć padałam ze zmęczenia. Nic z tym nie można zrobić, taki się człowiek rodzi.

dltuoxj

Przyszło Pani – jak wielu artystom – funkcjonować w niespokojnych i całkowicie nieprzewidywalnych warunkach. To trudny moment na promocję płyty.

Rzeczywiście, musimy nieco przytępić nasze apetyty, bo występy dużych składów nie są dziś wcale tak oczywiste. Chcemy koncertować i będziemy to robić w mniejszym składzie. Nie wyobrażam sobie świata, w którym nie będzie można grać na żywo. Oczywiście, możemy być bardziej aktywni w internecie, nagrywać więcej utworów i wrzucać je do sieci, ale najpiękniejszym przywilejem muzyków jest stanie na scenie. I to jest też największa wartość dla słuchaczy. Nawet najlepszy sprzęt czy niemal nieograniczone możliwości techniczne nie są w stanie zastąpić obcowania z publicznością

Monika Rosmanowska

*Anna Jurksztowicz – wokalistka, piosenkarka, producentka muzyczna i autorka piosenek. W 1985 roku wygrała KFPP w Opolu i zdobyła I nagrodę w konkursie Premier za "Diamentowy kolczyk". Reprezentowała polską piosenkę na międzynarodowych festiwalach. Nagrała wiele piosenek do znanych filmów i seriali TV, m.in. "Kingsajz","Matki, żony i kochanki", "Na dobre i na złe", "Ranczo". Śpiewała do polskich wersji filmowych produkcji Walta Disneya "Puchatkowego Nowego Roku", "Prosiaczek i Przyjaciele", "Kubuś i Hefalumpy". Jej debiutancka płyta "Dziękuję nie tańczę", wydana w 1987 roku, przez fachowe pisma i plebiscyty poświęcone muzyce pop uważana jest za kultową, a nagrane na niej piosenki wciąż znajdują się na top listach.

Anna Jurksztowicz - Jestem taka sama (JIMEK Radio Edit)

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Materiał powstał dzięki uprzejmości TVP
dltuoxj

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dltuoxj