Doda usłyszała zarzuty. Jej matka się tym nie przejęła
Dorota Rabczewska po usłyszeniu zarzutów o pomoc w przestępstwie, zadzwoniła do mamy. Ta jednak nie odbierała. Okazało się, że niespecjalnie przejęła się problemem córki.
Doda niedawno usłyszała zarzuty w śledztwie dotyczącym działalności jej byłego męża Emila S. Jest podejrzana o pomoc w "udaremnieniu zaspokojenia wierzycieli", którzy zainwestowali w film "Dziewczyny z Dubaju". Emil S. usłyszał aż 45 zarzutów – jest podejrzany m.in. o ukrywanie pieniędzy przed wierzycielami i inwestorami oraz o przywłaszczenie 8 mln zł.
Mimo wszystko Doda dość spokojnie zareagowała na całą sprawę. Twierdzi, że była gotowa "ponieść konsekwencje zaufania", którym obdarzyła byłego męża.
Teraz gwiazda zdradziła, że gdy usłyszała zarzut, chciała porozmawiać z mamą. Nie mogła się jednak do niej dodzwonić. - Dzwonię do mojej mamy. Nie mogłam się do niej dodzwonić godzinę, a chciałam jej powiedzieć o tym zarzucie, żeby już się nie stresowała. Nic. Zero. Nie odbiera. Mówię: "Hmmm... Polsat News, TVP, TVN - wszystkie telewizje zbanowane, które nigdy nic o mnie nie mówią, nagle jestem na pierwszych stronach gazet". Moja matka - nic.
Doda wynajęła do swojego filmu luksusowy jacht. Cena łodzi zwala z nóg
W końcu Wanda Rabczewska, która zazwyczaj wspiera córkę, oddzwoniła. - Nie mogłam rozmawiać, bo "Kozacka miłość" leciała! Doroniu, nie pierwszy i ostatni raz [dostałaś zarzuty], a "Kozackiej miłości" nie ma powtórek... - tłumaczyła się mama Dody.