Doprowadzał fanów do histerii. Enrique Iglesias dla WP: Emerytura? Nie planuję
Trudno dogrzebać się do kontrowersji w życiu i karierze Enrique Iglesiasa. Życie w rytmie "Bailamos" płynie mu z dala od skandali. Ale ostatnio gruchnęła wiadomość, że kończy karierę. Iglesias komentuje w rozmowie z WP.
Enrique Iglesias po długiej przerwie od koncertowania – wymuszonej na wszystkich artystach przez pandemię – wraca na scenę masowych imprez. Nie mogło go zabraknąć także w Polsce – 10 czerwca gra w Łodzi, ku uciesze tysięcy fanów. Tych w sumie można liczyć w milionach na całym świecie. Enrique Iglesias jest królem latino już od prawie trzech dekad i nikomu nie daje powodu ku temu, by mu ten tytuł odebrać.
Kilka pokoleń dorastało przy jego piosenkach. Taką potężna popularność musi mieć swoje ciemne strony, ale gdy pytam go, co w tym szale jest najtrudniejsze, Enrique przyznaje bez mrugnięcia: - Trudno jest dotrzeć do każdego miasta, w którym widzieliby mnie fani. Oni chcą, żebym dla nich śpiewał, a ja nie chcę być dla nich zawodem.
Zobacz: Zaczynały karierę, kiedy były dziećmi. Teraz same mają już dzieci
Za pieniądze niani
- Pytasz o blaski i cienie show-biznesu? Nie mogę narzekać. Codziennie budzę się i robię to, co jest moją największą pasją – mówi Iglesias w rozmowie z WP.
To, że zajął się muzyką, było kwestią czasu. Enrique jest synem Julio Iglesiasa, swego czasu najsłynniejszego muzyka w Europie, który robił międzynarodową karierę. Może i dorastał w cieniu sławnego ojca, ale ich relacje długo były tragiczne. Po tym jak rodzice się rozwiedli, Enrique jakiś czas mieszkał z matką.
Sytuacja zmieniła się, gdy w grudniu 1981 r. terroryści z ETA zaatakowali jego dziadka – Julio Iglesiasa Pugę. By zapewnić bezpieczeństwo młodziutkiemu Enrique i jego rodzeństwu, przeniesiono ich do domu ojca. Ten mieszkał już z nową dziewczyną, koncertował, na dzieci nie miał czasu. Wychowywała je niania Elvira Olivares. W gruncie rzeczy to właśnie jej Enrique zawdzięcza start kariery. Olivares dała mu pieniądze na nagranie pierwszego demo. Przed ojcem Enrique ukrywał swoje muzyczne zapędy. Nie chciał, by krążyły opowieści o tym, że to dzięki ojcu stał się gwiazdą i podpisał pierwszy kontrakt. Z ojcem pojednał się dopiero po wielu latach.
Nie trzeba było długo czekać, by więcej mówiło się o synu niż o ojcu. Już w 1995 r. wydał swój pierwszy album zatytułowany po prostu "Enrique Iglesias". Popularność krążka w zestawieniach przebojów w USA przyniosła Iglesiasowi nagrodę Grammy w kategorii "Najlepszy wykonawca latynoski". Po sukcesie płyty przyszedł czas na trasę koncertową, podczas której gościnnie wystąpili m.in. Bruce Springsteen i Elton John. Prawdziwy boom nastąpił, gdy Iglesias dał fanom "Bailamos" i "Could I Have This Kiss Forever", czyli hity z krążka "Enrique".
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Najpierw bailamos, a potem bailando
Koniec lat 90. i początek nowej dekady to były złote czasy Enrique. Wypełniał sale koncertowe po brzegi, doprowadzając fanów pod sceną do histerii. Bił rekord po rekordzie, jeśli chodzi o sprzedaż płyt. Gdy w 2014 r. wypuścił singiel "Bailando", piosenka była nr. 1 przez 41 tygodni na liście Billboard. Dalej był królem, a nie dziadkiem latino.
Próbowano nieraz doszukać się kontrowersji wokół Enrique, ale on niespecjalnie dawał powody, by być bohaterem skandalów. Krystalicznie czystej karty oczywiście nie miał. W 2015 r. policja Miami zatrzymała go za prowadzenie auta, choć nie miał ważnego prawa jazdy. Sytuacja brzmiała dość komicznie, bo gdy Enrique zorientował się, że zaraz zatrzyma go patrol, zamienił się w fotelu kierowcy z kolegą, a sam wskoczył na tylne siedzenie. Gdy policjant poprosił o wyjaśnienia, Enrique twardo zaprzeczał, że prowadził. Koniec końców i tak został oskarżony.
Młodego Iglesiasa seksualizowano na potęgę. Był bożyszczem, królem latino, obiektem pożądania dla milionów fanów. Zdarzało się, że ci przekraczali granicę. Iglesias często podczas koncertów zapraszał na scenę młode dziewczyny. Zapytany w wywiadzie dla Triple Ho o to, co najdziwniejszego zrobiły fanki, przyznał, że podczas jednego koncertu zaproszona przez niego na scenę dziewczyna przed 18-tysięcznym tłumem włożyła mu ręce pod koszulkę i kilka minut bezceremonialnie dotykała go po całym ciele. – Zdarzyło się, że kobiety wsadzały mi ręce w spodnie – mówił Iglesias. – I co wtedy robisz? – dopytywał prowadzący. – Pozwalam im na to – mówił bez hamulców.
Dziś to dojrzały ojciec trójki dzieci, mąż, producent. Jak na gwiazdora brzmi wyjątkowo skromnie, gdy pytam, jak zmienił się dla niego show-biznes i co jest dziś dla niego najważniejsze.
– Zmieniło się na pewno to, że dzięki mediom społecznościowym mam kontakt z fanami, mogę im zawsze szybko coś przekazać. Ale też ułatwione jest przez to promowanie nowych utworów. Robię dziś to, co jest moją największą życiową pasją – mówi WP.
Nie tak dawno temu w sieci pojawiły się plotki, że Enrique Iglesias kończy karierę. Ile w nich prawdy? – Zawsze będę pracował w przemyśle muzycznym. Na tę chwilę w ogóle nie biorę pod uwagę muzycznej emerytury – komentuje nam muzyk. – Kocham występować przed ludźmi. Kocham pisać i nagrywać nowe piosenki. Jestem ekstremalnie wdzięczny za to, co mam w życiu – dodaje Enrique.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ikona popu przełomu lat 90. i 00. – Enrique Iglesias – wraca do Polski na jedyny koncert 10 czerwca 2022 roku w łódzkiej Atlas Arenie. Patronem wydarzenia jest Wirtualna Polska.