Ewa Kuklińska: Nie miała szczęścia w miłości, ale żyje bez żalu w sercu
Od dziecka marzyła, by trafić na scenę i przed kamery – dopięła swego, występowała przed publicznością na całym świecie. Niestety, choć zawodowo czuła się spełniona, w miłości nie miała już takiego szczęścia…
Urodziła się 26 grudnia 1951 roku w Gdańsku, ale dzieciństwo spędziła w Szczawnicy-Zdroju, gdzie jej ojciec był dyrektorem uzdrowiska. Tam właśnie mała Ewa, oglądając koncerty dla kuracjuszy, po raz pierwszy pomyślała, że sama również chciałaby występować na scenie. Wreszcie rodzice ulegli błaganiom córki i wysłali ją do stołecznej szkoły baletowej, gdzie okazało się, że ma prawdziwy talent.
Była zdeterminowana, by osiągnąć sukces, ale wytrwałość się opłaciła – gdy ukończyła szkołę, otrzymała angaż w Operze Warszawskiej. Dodatkowo pobierała lekcje śpiewu, wyjechała na stypendium artystyczne do Francji, występowała w teatrach, prowadziła programy telewizyjne, grała w filmach i serialach i zajmowała się choreografią. Nagrywała również płyty i jeździła z koncertami po świecie, zdobywając uznanie słuchaczy. W 1995 roku za swoje osiągnięcia otrzymała odznakę "Zasłużony Działacz Kultury".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ewa Kuklińska: "Skandal ze szczepieniem". Rzecznik Praw Pacjenta zareagował
Bigamista z Francji
Jej pierwszym mężem został pewien architekt, który na co dzień pracował we Francji. Kuklińska zakochała się w nim na zabój, kiedy więc zaproponował jej ślub, zgodziła się od razu. Jak sama później mówiła, decyzja okazała się zdecydowanie przedwczesna – była młodą, dwudziestoletnią kobietą i nie wiedziała jeszcze nic o świecie. Chociaż tego, co wydarzyło się później, raczej nikt nie był w stanie przewidzieć. Kilka miesięcy po uroczystości na jaw wyszło, że pan młody ma wciąż w Paryżu żonę, z którą nie zdążył jeszcze się rozwieść… Małżeństwo architekta z Kuklińską w świetle prawa było więc nieważne – a ona, zszokowana oszustwem swojego ukochanego, długo nie mogła się po tym wydarzeniu pozbierać. Nie kryła, że cios był bolesny i od tamtej pory przez dłuższy czas do mężczyzn podchodziła nieufnie.
Panowie z problemami
Niestety, serce nie sługa – i Kuklińska bez pamięci zakochała się w żonatym mężczyźnie. Ich sekretny romans trwał blisko dekadę, byli praktycznie nierozłączni, a ona sądziła, że jej wybranek z czasem odejdzie od małżonki. Miotali się oboje, aż wreszcie on wyemigrował do Szwajcarii. Kuklińska miała do niego dołączyć, ale plany pokrzyżował jej wybuch stanu wojennego. Ostatecznie okazało się, że wybranek ściągnął do siebie żonę i dzieci, artystce zaś pozostało zacisnąć zęby, pogodzić się z losem i rzucić się w wir pracy. A jednak kontakt wciąż mieli i od czasu do czasu się widywali.
Po nieudanym romansie pocieszał ją przystojny profesor – i ostatecznie Kuklińska uznała, że może związek z mądrym mężczyzną, który okazał się cudownym przyjacielem, nie jest wcale takim złym rozwiązaniem. Wzięli ślub… i wtedy zaczęło się piekło. Okazało się, że mąż artystki – co wcześniej skrzętnie ukrywał – jest uzależnionym od alkoholu przemocowcem. "Niechętnie opowiadam o rękoczynach. Na rejestrację programu telewizyjnego w katowickim Spodku przyjechałam z widocznymi śladami pobicia. Wyglądałam okropnie. Byłam zaszczuta. Wstydziłam się przed rodzicami, że wpuściłam do naszej rodziny strasznego człowieka", wyznawała w książce Anny Morawskiej "Twarze depresji". Nic dziwnego, że Kuklińska wreszcie zdecydowała się na rozwód.
Serce nie sługa
Trzeci mąż – uroczy i zabawny Holender – również miał słabość do alkoholu, ale zakochana Kuklińska uznała, że pomoże mu wyjść z nałogu. Oczywiście szybko się zorientowała, w jak wielkim błędzie tkwiła. Wprawdzie małżonek co jakiś czas zapewniał, że robi sobie odwyk, jednak wkrótce znów sięgał po szklankę z mocnym trunkiem. Kuklińska, nie mogąc znieść tej sytuacji, spakowała go, wystawiła za drzwi i zamówiła mu taksówkę na lotnisko.
Niedługo potem wniosła pozew o rozwód. "Pierwszy rozwód był dla mnie końcem świata. Życie oswajało mnie z problemami małżeńskimi. Krzepłam przez kolejne lata. Współwinię się za te nieudane związki. Zgubiło mnie serce i naiwność granicząca z głupotą! Każdy z rozwodów okazał się wybawieniem. Mam jedno życie, po co je marnować!", kwitowała w "Claudii".
Dopiero niedawno Kuklińska wyznała, że w latach dziewięćdziesiątych miała romans z innym żonatym mężczyzną – Tomaszem Stockingerem. Lubili się, często występowali razem, a z czasem ta przyjaźń przerodziła się w miłość. Spotykali się długo, jednak on również nie chciał odejść od swojej żony i dziecka. Ich romans stał się tematem plotek, a artystka była przekonana, że aktor wkrótce się rozwiedzie. Rozwiódł się, jednak dopiero wiele lat później i nie dla niej, lecz dla innej kobiety. "Nie będę udawać, że mnie to nie obeszło. Takie rzeczy po prostu bolą. Traci się wiarę w ludzi, w miłość. Ale znalazłam sobie inne cele w życiu", wspominała Kuklińska w "Na Żywo".
Spełniona artystka
Znów pocieszenie przyniosła jej praca i dbanie o własny rozwój. Angażowała się w kolejne projekty, rozpoczęła studia, zaczęła wykładać w Prywatnej Łódzkiej Szkole Teatralnej. Nie zniknęła też ze sceny, pojawiała się gościnnie w telewizji. I mimo wszystko nie straciła pogody ducha. Jak wyznawała w "Super Expressie: "Przez życie nie przechodzę bezkolizyjnie. Bywało różnie. Wielu rzeczy żałuję, na wiele nie mam wpływu. Ale staram się nie podsycać w swoim sercu żalów i nie rozpamiętywać przykrych zdarzeń".