Filip Chajzer szczerze o depresji. Sparaliżowało go to, jak hejterzy wykorzystali jego osobistą tragedię
Filip Chajzer udzielił obszernego wywiadu magazynowi "Viva!". Poruszono w nim m.in. wątek związany z jego depresją, która pojawiła się u prezentera TVN-u, gdy spadła na niego fala hejtu. Chajzer przyznał, że w pewnym momencie granica została przekroczona.
Filip Chajzer jest jednym z najpopularniejszych polskich prezenterów. Znany jest przede wszystkim z tego, że w parze z Małgorzatą Ohme prowadzi "Dzień Dobry TVN". Jego konto na Instagramie śledzi ponad 800 tys. osób. Popularny prezent zdaje sobie sprawę z tego, jaką siłę mają media społecznościowe, dlatego często publikuje różnego rodzaju wpisy.
Jakiś czas temu Chajzer zamieścił na swoim profilu na Instagramie bardzo osobiste wyznanie. Zdjęcie sugerowało, że chodziło o kolejną inicjatywę charytatywną. Dzięki zaangażowaniu gwiazdora TVN-u udało się zebrać 9,5 mln zł na leczenie małego chłopca. Korzystając z okazji, zdobył się także na szczere wyznanie. Jak się okazało, od stycznia zeszłego roku zmaga się z depresją.
Filip Chajzer: "Moja kariera to jedno wielkie zaskoczenie. Teraz spełniam kolejne marzenie"
Ten temat poruszono w najnowszym wywiadzie Chajzera z "Vivą!". Gdy spytano go, dlaczego postanowił napisać o swojej depresji, prezenter przyznał, że czuł wewnętrzną potrzebę. – Przez te miesiące, które już na szczęście są za mną, przeszedłem naprawdę dużo. O tym, że choruję na depresję, wiedzieli tylko moi najbliżsi. Wtedy, 17 maja, gdy opublikowałem ten post, poczułem, że jeśli nie wyrzucę tego z siebie, będę coraz cięższy i cięższy. A chciałem w końcu poczuć się lekko – powiedział.
Depresja Chajzera spowodowana była falą hejtu, jaka zalała go w pewnym momencie. Gwiazdor wyjawił, że zachorował w styczniu 2020 r. – Pewien youtuber opublikował film, którego tytuł mógłby brzmieć: "Wszystko, co najgorsze, o Filipie Chajzerze". Założenie – Filip Chajzer to bardzo zły człowiek, a żeby to ukryć, angażuje się w akcje charytatywne. Taka wizja artystyczna. Wolny kraj, wolny internet. Rozumiem zasady gry. Okazało się jednak, że autor tego ‘dzieła’ ma skupioną wokół siebie bardzo dużą społeczność, która przypuściła na mnie frontalny atak. Brutalny. Nie tylko w komentarzach – przyznał.
Dodał, że ludzie zakładali fałszywe profile w mediach społecznościowych, pisząc różne rzeczy w jego imieniu. – Te posty są następnie przekazywane jako coś, co rzekomo ja napisałem. Nikt nie docieka już, czy są prawdziwe. One generują kolejną spiralę hejtu. Plotkarskie portale zaczynają cytować nie moje słowa i tak w kółko. To jest błędne koło – wytłumaczył.
Chajzer podał ekstremalny przypadek hejtu w swoją stronę. – Tym, co mnie sparaliżowało, sprawiło, że zamarłem na wiele tygodni, było to, że ludzie wklejali wszędzie zdjęcia z wypadku, w którym zginął mój syn Maks. Chcieli mnie w ten okrutny sposób ukarać. Wiem, że nie wszystko, co w życiu zrobiłem, było zajebiste. Tak nie było i dziś potrafię na to spojrzeć z innej perspektywy. Ale czy ten wymiar kary był stosowny? Czy naprawdę zasłużyłem? Wtedy, gdy wychodziłem z domu, miałem wrażenie, że każdy człowiek, którego mijam, jest tym, który pisze o mnie te komentarze, który wkleja mi te zdjęcia – wyznał.
Dziennikarz starał się nie pokazywać w programie, że choruje na depresję. Przyznał też, że paradoksalnie pandemia go uratowała. – Wybuchła wtedy, kiedy miałem swój najgorszy czas. Bałem się wyjść z domu, bałem się ludzi. Maseczka stała się moją czapką niewidką. Zakładałem ją, czapkę z daszkiem, okulary przeciwsłoneczne i byłem niewidoczny. Ja wtedy w środku… nie żyłem. (…)Tak naprawdę bałem się nie tylko wyjść z domu. Bałem się wyjść z łóżka, wsiąść do samochodu. Byłem jak zahibernowany. To chyba najlepsze słowo. Nic nie miało dla mnie znaczenia – wyjawił.