"Przeszłam przez piekło, ale żyję"
Irena Santor "oswajała się" ze śmiercią od dziecka. Kiedy miała niespełna pięć lat, Niemcy zamordowali jej ojca po wybuchu drugiej wojny światowej. - (…) Przeszłam przez piekło, ale żyję, jestem i to doceniam - mówiła w rozmowie z "Vivą", wspominając życie na okupowanym Pomorzu.
Matka zmarła, gdy Irena miała 16 lat. Wkrótce zaczęła występować w "Mazowszu", gdzie poznała swojego przyszłego męża. Kilka lat po ślubie otarła się o śmierć podczas wypadku samochodowego, w którym zginęła jej przyjaciółka Ludmiła Jakubczak.