"Irenka": Sanah powraca i tak, znowu to zrobiła [RECENZJA]
Jak ona to robi? Sanah kolejny raz nagrała masę utworów, które z miejsca staną się hitem. Zapomnicie nawet o "Szampanie"!
Mainstremowe media zdążyły już na szczęście zorientować się, że polski rynek muzyczny ma taki diament jak Sanah. Gdy Wojciech Mann dawno temu puścił jej singiel w (dawnej) Trójce, dziewczyna miała zaledwie kilkaset obserwatorów na Instagramie. Te liczby rosły lawinowo z każdym singlem. A piosenkarka pisanie hitów ma po prostu we krwi. Dowód? Nowa płyta "Irenka".
Chociaż Sanah "gra" Irenkę - panią dość niedzisiejszą, oderwaną od rzeczywistości w papilotach na głowie, to trudno dziś o artystkę bardziej aktualną i żywo reagującą na codzienność.
Ze świecą szukać na polskim rynku tekściarki, która z taką łatwością i bez grama pretensjonalności wplata powszechnie używane słowa do lirycznych numerów. Jej "sorka" czy od niechcenia rzucony "sztos" brzmią po prostu autentycznie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Kolejny album piosenkarki to temat znany jeszcze z "Królowej dram": rozliczenie z nieudaną relacją i tęsknotą za tym, co utracone (tu np. piękny numer "2:00", który już ma ponad 12 milionów odtworzeń na YouTubie!). I chociaż Sanah komponuje w swoim rozpoznawalnym, nieco melancholijnym stylu (np. niezwykły "Wars", czy "To koniec" z hitowym refrenem), to z odwagą sięga po dynamiczne kawałki.
I możliwe, że najmocniejszą stroną tej kolejnej, świetnej płyty są taneczne "Warcaby", zaskakujący pozytywny "Ten stan", czy fenomenalna "Kapela gra", która ma szansę w końcu wyprzeć "Szampana" z polskich radiostacji.
Jedno jest pewne: to lato spędzicie nucąc któryś z tych kawałków!