Isabel i Kazimierz Marcinkiewiczowie
Moja chora ręka jest dla mnie jedną kulą u nogi, a Kaz stał się drugą. Może ja za bardzo go kochałam i teraz dostałam po prostu kopa w dę.** Nowy rok jest dobry na otwarcie nowego rozdziału i zamknięcie starego. Ale na razie nie chcę mówić o rozwodzie. Chcę się od niego odciąć. To on zamknął za sobą drzwi pierwszy, ja nie chciałam tego. On wprowadził mnie w zły stan, on się wyprowadził z domu w sumie z dnia na dzień. (...) Mnie już nie zależy na jego zdaniu i nie wierzę w jego miłość. Cieszę się, że stoję na własnych nogach. Załatwiam teraz lekarzy, rehabilitację. Zdrowie jest dla mnie najważniejsze - podsumowała Isabel.
Co sądzicie o tym emocjonalnym wywodzie? Czy sytuacja rzeczywiście wygląda tak, jak kreuje ją żona Kazimierza Marcinkiewicza? Wierzycie w jej słowa?