Trwa ładowanie...

Jak stracić 35 milionów i zrazić do siebie ludzi. Czyli smutna historia Michała Wiśniewskiego

Michał Wiśniewski, który był jednym z najbogatszych ludzi w show-biznesie, obecnie prosi fanów o pieniądze na wydanie płyty. Kiedyś miał wszystko, dziś szuka pomocy. Jak to możliwe?

Jak stracić 35 milionów i zrazić do siebie ludzi. Czyli smutna historia Michała WiśniewskiegoŹródło: ONS.pl, fot: Daniel Wysocki
d3puww8
d3puww8

Wiśniewski był absolutnym fenomenem polskiej sceny muzycznej. Czerwonowłosy lider Ich Troje zaspokoił wielki apetyt Polaków na charyzmatycznego pop gwiazdora, który miał być jak z zachodu, ale jednak po polsku. Poszło świetnie. Bo oprócz hitów, które do dziś zapełniają parkiety na wiejskich festynach, Wiśniewski sprzedał historię chłopaka pochodzącego z nizin, spełniającego wielkie marzenie o bogactwie. Poświęcono mu nawet pierwsze w Polsce reality show "Jestem jaki jestem", w którym chwalił się życiem pełnym przepychu i blichtru. On niepokorny i wulgarny, szastający pieniędzmi. Pokazujący rodakom, którzy nie zdążyli pozbyć się jeszcze meblościanki, jak to jest mieć saunę w domu. Towarzyszyła mu cała świta ochroniarzy, asystentów, a na biurku czekała sterta lukratywnych kontraktów do podpisania. Przez lata największej prosperity Wiśniewski zarobił ponoć 35 milionów złotych. Wydawałoby się, że tę kwotę ciężko roztrwonić, a jednak się udało. Stało się tak, bo zarówno błogosławieństwem jak i przekleństwem Wiśniewskiego jest jego ogromne ego.

Gdy lider Ich Troje ogłosił, że zbiera 25 tys. złotych, by pokryć połowę kosztów nowego wydawnictwa muzycznego o jakże wdzięcznym tytule "Sweterek część 2 czyli 13 Postulatów W Sprawie Miłości" gro internautów zaczęło pytać: na co wydał zarobioną wcześniej fortunę? Po części na to pytanie odpowiedział sam Michał w jednym z wywiadów.

- Na inwestycjach w samolot, w dom, w mieszkania, w klub, w apartament w Tajlandii, w którym byłem może ze dwa razy. Problemem nie było kupić to wszystko, ale potem utrzymać – wyznał w wywiadzie dla "Vivy".

Ponadto życzliwi znajomi donosili, jak niektóre z interesów Wiśni funkcjonują.

d3puww8

- Jego firma odzieżowa "Xavier-Fabienne" istnieje już tylko na papierze. Butiki dawno zostały pozamykane. Nie działa strona internetowa, a ciuchy, których nie udało się sprzedać, przechowywane są w garażu. Nie działa tez warszawski klub "Extravaganza", który Wiśniewski tylko firmował nazwiskiem - mówiła kilka lat temu znajoma muzyka w "Twoim Imperium".

Po co więc Wiśniewski inwestował w branże, o których nie miał pojęcia? Ponieważ uwierzył, że bycie Michałem Wiśniewskim zagwarantuje to, że odniesie sukces wszędzie. Wystarczyłby w końcu jeden w miarę rozsądny doradca biznesowy, by zapobiec tej katastrofie finansowej. Co ciekawe, czerwonowłosy celebryta niechętnie wspomina o tym, że raptem kilka lat temu na urodziny swojej ukochanej wydał 50 tys. złotych (dokładnie tyle, ile potrzebuje dziś, by wydać płytę). Nie mówi też o tym, ile wydał na hulaszczy tryb życia, imprezy i hazard, a jak wiemy ten nałóg bywa wybitnie kosztowny - choć Wiśnia do problemu z hazardem nigdy się oficjalnie nie przyznał.

Co w takim razie usłyszymy od gwiazdora? Zadzwoniliśmy, aby zapytać, czy nie jest mu odrobinę niezręcznie prosić fanów o wsparcie, podczas gdy przez lata epatował swoim bogactwem. Usłyszeliśmy, że nikt mu nie pomaga, bo nie o pomoc w tej akcji chodzi. Zdaniem Wiśniewskiego to zwykła transakcja, a cennik zamieszczony jest w ofercie. Owszem, każdy kto zdecyduje się wesprzeć Wiśniewskiego kwotą 10 złotych może liczyć na mail z podziękowaniami, za 50 zł. na dostęp do przedpremierowych nagrań, a za 100 złotych wspaniałomyślny Wiśniewski dorzuca pocztówki. Gdyby ktoś wpłacił pokaźne 5 tys., artysta jest skłonny użyczyć głosu w dowolnym nagraniu lektorskim. Co więcej, Wiśnia stwierdził, że w akcji wcale nie muszą brać udziału fani, tylko każdy komu się to zwyczajnie opłaci. Jak widać mimo tego, że kampanie reklamowe z jego udziałem okazują się klapą, gwiazdor ma wciąż niezachwiane poczucie własnej wartości i ogromną wiarę w umiejętności biznesowe. Pytany, czy akcja ma związek z jego rzekomym bankructwem mówi, żeby lepiej przygotować się do wywiadu i poczytać co nieco słowie "crowdfounding". Po czym przyznaje, że owszem, jest bankrutem.

Tak właśnie kończy się smutna historia bardzo barwnego człowieka. Choć trudno wyobrazić sobie frustrację kogoś, kto z największej gwiazdy w Polsce staje się synonimem finansowego upadku, to Wiśniewski o taki obrót spraw sam się prosił. Wciąż ma za to czerwone włosy i sporo tupetu. Pytanie czy to wystarczy.

d3puww8
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3puww8