Jakimowicz pozywa. Dziennikarz: "w sumie bardzo się cieszę"
Sprawa gwałtu, do którego miało dojść podczas konkursu Miss Generation, nie cichnie. Piotr Krysiak, który pisał o "gwiazdorze TVP Info", komentuje, co dzieje się wokół śledztwa.
W połowie stycznia tego roku Piotr Krysiak opisał na Facebooku bulwersującą sprawę gwałtu na jednej z uczestniczek konkursu Miss Generation 2020. Dziennikarz ani we wpisie, ani w pierwszej rozmowie z WP nie podał nazwiska osoby, która miała dopuścić się gwałtu na trzydziestoletniej kobiecie mieszkającej w Wielkiej Brytanii i pracującej w jednej z tamtejszych firm jako dyrektorka marketingu i PR. Nazwisko Jarosława Jakimowicza wypłynęło za sprawą internautów, którzy zaczęli publikować zdjęcia byłego aktora z tamtej imprezy.
O sprawie zrobiło się wyjątkowo głośno i Jarosław Jakimowicz zdecydował się sam zabrać głos w sprawie, stanowczo podkreślając, że nie skrzywdził kobiety. W serii wpisów na Instagramie pokazał pismo do prokuratury, a także dokument pozwu przeciwko Piotrowi Krysiakowi. Co dalej?
Zobacz: Jarosław Jakimowicz znów pod lupą mediów
Jakimowicz w pismach do sądu zaznaczał: "Oświadczam, po raz kolejny, że nie mam z tą sprawą nic wspólnego. Co więcej – choć minęło od opisywanego przez Pana zdarzenia prawie 12 miesięcy, nie skontaktowały się ze mną żadne organa – ani policja, ani prokuratura – władne do tego, by wyjaśnić sprawę rzekomego gwałtu".
Prowadzący "W kontrze" punktował, że jeśli Piotr Krysiak nie usunie wpisu o gwałcie, sprawa trafi do sądu. I wszystko wskazuje, że panowie, ale przede wszystkim ich prawnicy, w sądzie faktycznie się spotkają.
Krysiak udzielił dużego wywiadu dla "Plotka". Stroniąc od używania nazwiska Jakimowicza, komentuje:
- Ktoś chce mnie pozwać. Powiem tak: płakać nie będę – ja się w sumie cieszę bardzo z tego powodu. Myślę, że mój pełnomocnik z pewnością poprosi o wgląd w akta tej sprawy z Łukowa, a wtedy dowiemy się, co jest na nagraniach, czy są wszystkie z całego wieczora, nocy i poranka, co jest w zeznaniach, co mówią lekarze, policjanci czy uczestniczki, organizatorzy i inni przesłuchani. A musi ich być dużo, skoro w ciągu roku jeszcze wszystkich nie przesłuchano.
Mówi także: - Myślę, że ten mój post i zaangażowanie dziennikarzy przyniesie skutki – prokuratura wnikliwiej to zbada, może śledztwo przyspieszy, może już przyspieszyło. Dzięki temu trudniej będzie to zamieść pod dywan, choć przecież tu wszystko jest możliwe".
W sprawie od wielu tygodni ma toczyć się śledztwo. To jego wyniki będą najważniejsze, nie kolejne wpisy w mediach społecznościowych.
Krysiak komentuje: - Gdzieś to śledztwo pobłądziło… W nim dużo rzeczy się nie zgadza – pojawiają się informacje, że ta dziewczyna miała zostać aresztowana, policja z kolei zaprzecza… Miała pojechać do jednego szpitala, wiemy, że nie była w tym szpitalu. Strasznie w tym jest dużo nieścisłości i sprzeczności. Ja w swojej dwudziestokilkuletniej karierze nigdy, poza sprawą seksafery w Samoobronie, nie spotkałem się z podobną sytuacją, by prokurator okręgowy obejmował specjalnym nadzorem śledztwo w sprawie gwałtu, którego – jak twierdzi gwiazdor TVP – w ogóle nie było.
Możemy być pewni, że o tej sprawie jeszcze wiele usłyszymy. Jak i o samym Piotrze Krysiaku. Dziennikarz zapowiada, że pracuje nad drugą książką - "Dziewczyny z Dubaju 2". W 2021 r. ma natomiast pojawić się w kinach film na podstawie jego pierwszego reportażu o modelkach i celebrytkach pracujących w Emiratach. Film kręci Maria Sadowska, a produkuje Doda i jej mąż Emil Stępień.
Krysiak zdradza:
- Oczywiście czekam na niego z niecierpliwością, ale mamy spór z producentem. Od dwóch lat komunikujemy się za pośrednictwem prawników. Nadal gram po tej samej stronie boiska, co producenci i mam nadzieję, że to będzie dobre kino. Z tego, co wiem, premiera jest przełożona na listopad.