Jan Englert ma tętniaka. Niepokojące słowa aktora
- Niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej - wyznaje Jan Englert w nowej, biograficznej książce.
Jana Englerta nie trzeba nikomu przedstawiać. Należy do czołówki polskich aktorów i grał w dziesiątkach kultowych filmów. W 2001 r. odznaczono go Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski, przyznano mu też Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Aktor po raz pierwszy dał się namówić do tak szczerej i pogłębionej rozmowy o swoim życiu i karierze. Na początku listopada nakładem wydawnictwa Otwarte ukaże się książka "Bez oklasków".
W jednym z fragmentów Englert wyznał, że wykryto u niego tętniaka.
Zobacz: Monika Jarosińska o tętniaku: "To tykająca bomba. Przewartościowało mi się życie"
"Okres gwarancyjny minął, jeszcze jestem trochę na rękojmi. Generalnie rzecz biorąc: lakier i blacha w porządku, ale co z układem wydechowym? Czy skrzynią biegów?" - opowiada Englert autorce książki, Kamili Dreckiej.
"A tak na poważnie: niedawno wykryto u mnie, jak się okazało, wieloletnie znalezisko, tętniaka w aorcie szyjnej. Poinformowano mnie, że w moim wieku już się go nie rusza. (...) Tylko trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle" - czytamy.
Dalej aktor wyjaśnia i nieco uspokaja tych, których informacja o tętniaku mogła przerazić.
"Trzeba co jakiś czas sprawdzać, czy przypadkiem nie puchnie. No i tyle. A mnie się to podoba, bo jakbym tak nagle odłożył łyżkę, to na amen. Jeśli to wygląda na żart, spieszę ze sprostowaniem: zupełnie nie żartuję! Naprawdę uważam, że najlepsze, co mogę zrobić dla siebie w swoim wieku, to modlić się o szybką i zdrową śmierć".
Zapytany o to, czy boi się śmierci, odpowiada: "Czasem myślę. Mało tego, wróciły do mnie myśli z okresu dojrzewania, kiedy kombinowałem sobie, że jakbym znienacka umarł, to wszyscy głośno by płakali na pogrzebie i wreszcie mnie docenili. Teraz też sobie myślę, że kiedy umrę, to dopiero mnie docenią".