Jest dumna z córki. "Nie ma już miejsca na dyplomację"
Matylda Damięcka zamieściła w sieci piosenkę, w której wielokrotnie pada słynny wulgaryzm na literę "w", główne przesłanie protestujących kobiet do rządu. Co na to mama artystki?
Matylda Damięcka, podobnie jak jej brat, Mateusz Damięcki, od dłuższego czasu aktywnie komentuje polską rzeczywistość w mediach społecznościowych. Podobnie jak aktor jest krytyczna wobec obecnej władzy. Jednak w odróżnieniu od niego swoje poglądy wyraża nie tylko za pomocą zjadliwych wpisów, ale różnych form sztuki. Na swoich profilach na Facebooku czy Instagramie publikuje wiersze, wymowne grafiki, a nawet piosenki.
Jedna z jej najnowszych ma w refrenie to wulgarne słowo na literę "w", które najmocniej wybrzmiewa w ustach protestujących w Polsce kobiet i pojawia się na transparentach.
Strajk kobiet. Gigantyczny tłum na ulicach Warszawy. Tak wyglądał protest "od środka"
Tym razem jednak, w utworze Damięckiej, adresatem dosadnych słów jest nie tyle obóz władzy, co hejterzy artystki. "Proszę nie mów do mnie mała. Bo ci każę wypier…" - śpiewa do swoich krytyków. O komentarz do słów piosenki artystki "Fakt" postanowił zapytać jej matkę, Joannę Damięcka.
– Podoba mi się ten utwór – przyznała Damięcka i przy okazji wyjaśniła, dlaczego córka używa tak mocnych słów – W ostatnim czasie granica sposobu mówienia się przesunęła. Pewnego sposobu retoryka nie ma już siły przebicia. Wszystko trzeba nazywać dosadnymi słowami, bo nie ma już miejsca na dyplomację. Moja córka to zauważyła i pokazała w swojej piosence – skomentowała Joanna Damięcka.
Jeśli nie słyszeliście jeszcze protest songu Matyldy, prezentujemy go poniżej.
Trwa ładowanie wpisu: instagram