Trwa ładowanie...
Jakub Majkowski
15-10-2016 08:42

Joanna Moro: Jestem cały czas głodna nowych wyzwań!

- Jestem wulkanem emocji. Mnie samej jest z tym w życiu bardzo trudno. Często zastanawiam się, po co ja tak mam. Wtedy przychodzi myśl - po to, żeby widzowie mogli coś dzięki temu przeżyć, doświadczyć, zrozumieć, zmienić w swoim życiu, roześmiać się, a nawet popłakać. Wydaje mi się, że taka jest moja rola - zdradziła nam Joanna Moro. Największą popularność przyniosła aktorce tytułowa rola w popularnym serialu TVP, „Anna German”. Jej droga na szczyt show-biznesu była jednak kręta. Moro urodziła się na Litwie, ale studiować postanowiła w Polsce, gdzie założyła rodzinę i stworzyła dom. Dziś możemy oglądać ją m.in. w hicie Polsatu, show „Twoja twarz brzmi znajomo”, w którym wciela się w największe gwiazdy estrady.

Joanna Moro: Jestem cały czas głodna nowych wyzwań!Źródło: AKPA
d2lgg1l
d2lgg1l

Jakub Majkowski: Do tej pory mieliśmy okazję zobaczyć panią m.in. w rolach Grzegorza Ciechowskiego, Anny Jantar czy Manuela z grupy Mesajah. Na mnie największe wrażenie zrobiła jednak pani jako Ałła Pugaczowa. Które z tych wcieleń było pani najbliższe? Przygotowania do którego z występów sprawiły pani najwięcej radości?
Joanna Moro: Właśnie piosenka Ałły była tą, którą chciało mi się śpiewać bez przerwy, której się nie wstydziłam wykonywać dla przyjaciół czy nucić w samochodzie. Mogłam ją ćwiczyć bez końca. Spokojna ballada bardzo przypadła mi do gustu, nuciłam ją nawet dzieciom na dobranoc. Sama ta melodia działała na mnie uspokajająco. Utwór „Milion alych roz” jest jak bajka. Myślę, że widzowie poczuli mój emocjonalny związek właśnie z tą piosenką. Co ciekawe, początkowo zupełnie mi się nie podobała. Kojarzyła mi się z weselami oraz pijanymi osobami. Okazało się jednak, że jest napisana z głową i po coś. Ma niesamowity tekst o niespełnionej miłości.

Znała się pani wcześniej z pozostałymi uczestnikami show? Kto z nich szczególnie imponuje pani swoim talentem?
Wcześniej znałam tylko Olgę Szomańską, która podobnie jak ja nagrywała piosenki do płyty z piosenkami Anny German (album „Piosenki Anny German” w wykonaniu Joanny Moro, Olgi Szomańskiej oraz Agnieszki Babicz - red.). Wtedy jednak tylko się minęłyśmy. Przede wszystkim uważam, że to jest bardzo mocna edycja. Występują w niej ludzie, którzy nie tylko świetnie śpiewają, lecz są przede wszystkim zdolnymi osobami, najzdolniejszymi w Polsce. Nie boję się nigdy o żaden występ, zawsze jestem spokojna. Nie mam chyba faworyta, chociaż ostatnio bardzo poruszył mnie Radosław Pazura. Dla mnie zawsze jest zaskoczeniem, że my aktorzy - Mateusz Banasiuk, Olga Borys, Radek i ja - potrafimy to zrobić tak dobrze. My tam naprawdę śpiewamy na żywo. Kiedy pojawia się stres, raz wychodzi, raz nie wychodzi. Jesteśmy jednak odważnymi ludźmi, którzy rzeczywiście chcą się zmieniać, chcą pracować, którym po prostu bardzo zależy.

W pani dorobku artystycznym niewiele jest jak na razie ról filmowych w polskich produkcjach. Z czego to wynika? Dała się pani poznać przede wszystkim jako aktorka serialowa. W teatrze ma szansę oglądać panią tylko garstka wybrańców. Fani mogą czuć pewien niedosyt.
Ja też czuję wielki niedosyt. To jest tak, że my aktorzy jesteśmy wynajmowani, trochę jesteśmy marionetkami w rękach reżysera, producenta, dyrektora telewizji czy teatru. To, co toruje nam dalszą drogę artystyczną po szkole aktorskiej, jest kwestią nie tylko talentu, ale przede wszystkim przypadku. Bardzo chciałabym grać więcej w dramatycznym repertuarze, bo na razie gram role komediowe. To też jest bardzo trudna materia i bardzo to lubię, ale jestem cały czas głodna nowych wyzwań. Chciałabym zagrać mocną dramatyczną rolę w trudnej sztuce pod względem psychologicznym, wymagającą fizycznej transformacji. Marzy mi się spektakl, który coś przekazuje, w którym mogłabym wykazać się aktorsko. Nie biorę każdej propozycji, którą składają mi twórcy, pragnę poważnych wyzwań. Nie mówię jednak, że tak będzie zawsze, bowiem borykam się, jak każdy z nas, z realiami utrzymania rodziny i siebie. Poza tym nie mogę narzekać, bo sporo pracuję w moim zawodzie. Czasami w grafiku trudno mi pogodzić karierę z rodziną, przyjaciółmi, pasjami i dokształcaniem się. Mam aspiracje, żeby robić ciągle coś nowego, dobrego i ciekawego. Mam nadzieję, że reżyserzy to docenią po moim udziale w programie „Twoja twarz brzmi znajomo”. Dostrzegą, że mam do siebie dystans i że chcę ciężko pracować.

d2lgg1l

Doskonale odnalazła się pani na aktorskim rynku za wschodnią granicą. Czy są jakieś różnice między pracą w Polsce i np. w Rosji? Jak reaguje na panią tamtejsza publiczność, filmowcy i krytycy?
Te reakcje wszędzie są podobne, nie dzielę tego tak bardzo. Może gdybym grała w Chinach, odczułabym jakąś różnicę. Wiele, także tu w Polsce, zależy od ekipy i produkcji. Miałam okazję grać m.in. na Białorusi, w Chorwacji, na Ukrainie i w Rosji. Za każdym razem mam zupełnie inne odczucia, ale zazwyczaj bywa podobnie. Praca jest wszędzie pracą. Dobrze, jak ludzie są zaangażowani, po prostu lubią to, co robią i szanują czas oraz pracę innych. Nie czuję wielkich różnic. Przeżywam to jedynie osobiście, przeszkadza mi czasem, że jestem z daleka od domu i rodziny. Wolę być na miejscu w Warszawie, blisko domu. To jest dla mnie trudne, dlatego teraz przy planowaniu pracy coraz częściej biorę to pod uwagę.

Nie musi też pani nikomu udowadniać, na co panią stać...
_Taki etap mam już za sobą. Ostatnio wolę koncentrować się na najbliższych. Potrzebuję harmonii w życiu. Niestety, to się wyklucza, dlatego częściej wybieram projekty w Polsce. Mam bardzo dobry odbiór w Rosji, stałą grupę fanów, ludzie o mnie pamiętają. Nie mają mnie tam na co dzień. W Polsce jestem gwiazdą na świeczniku, tam aktorką z zagranicy. _

No właśnie, należy pani do grona gwiazd chroniących prywatność. O pani rodzinnym życiu wiadomo niewiele. Czy to trudne trzymać media z dala od osobistych spraw? Czy kiedykolwiek zdarzyło się tak, że tabloidy czy paparazzi przekroczyli wobec pani granicę przyzwoitości?
Na początku mojej kariery faktycznie zdarzało się to notorycznie. Śledzenie przez paparazzich, wytrącało mnie z równowagi. Nie uciekałam przed tym, ale obrałam taktykę, żeby nie być interesującą dla kolorowej prasy. To nie jest mój świat, źle się z tym czuję. Po prostu nie chcę mówić o swojej rodzinie, ponieważ wiem, że mąż i synowie nie życzyliby sobie tego. W przyszłości mogliby żałować, że są na świeczniku. Wiem, jak dla mnie samej bywa to czasem trudne.

Co konkretnie?
Wyobrażenie o gwiazdach jest często wyolbrzymione. Wszystko, co osiągnęłam, zawdzięczam ciężkiej pracy. Nie chcę, by ktoś podważał to niepochlebnymi komentarzami podszytymi zawiścią i zazdrością. To nie jest przyjemne. Nie chcę być oceniana przez pryzmat mojego życia prywatnego tylko mojej pracy.

Jakiś czas temu podczas wyjazdu na narty uległa pani wypadkowi. Pechowo na stoku wjechał w panią inny narciarz. Konieczna była hospitalizacja i zabieg chirurgiczny. Co dokładnie się wydarzyło? Czy w związku z tym przepadły pani jakieś aktorskie propozycje?
_Rzeczywiście to był dla mnie szok, ponieważ jestem osobą aktywną i za wszelką cenę unikam kontuzji. Przypadek jednak sprawił, że zdarzyło się to, co się zdarzyło. Mogło spotkać mnie to tak naprawdę wszędzie. Zostałam potracona, nie było w tym mojej winy. Trudno mówić o tym, że jest już dobrze. Mój lekarz podkreśla, że powrót do sprawności może zająć nawet dwa lata, a blizny zostaną do końca życia. Jest to dla mnie uciążliwa sytuacja, ale nie roztkliwiam się i od samego początku pracuję nad tym, żeby nie przeszkodziło mi to w pracy. Pani Krystyna Janda bała się, że nie będę mogła rozpocząć prób do nowego spektaklu, w którym będę m.in. stepowała. Uspokoiłam ją, że po to zrobiłam operację, żeby noga była sprawna i żeby w pełni móc podjąć wysiłek. Moi rehabilitanci stają na głowie, żeby wszystko to, czego wymaga praca, było zrobione i nie ma z tym najmniejszego problemu. _

d2lgg1l

Co zawodowo czeka panią w najbliższym czasie?
Nie mogę narzekać na brak pracy. Czeka mnie dużo wyzwań przede wszystkim teatralnych, w tym próby do wspomnianego spektaklu „Lekcje stepowania” w reżyserii Krystyny Jandy. Gram także spektakle z Teatrem Capitol, z którym czeka mnie w przyszłym sezonie trasa po całej Polsce. Mam mnóstwo planów, ale nie mówię o wszystkich, żeby nie zapeszać. Mam nadzieję, że przyjdzie też czas na kino i telewizję.

Na swoim koncie ma pani Wiktora Publiczności, dyplom ministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji za wybitne zasługi w dziele wzajemnego zbliżenia i porozumienia społeczeństw obu krajów oraz niezliczoną ilość nominacji do innych nagród, a to dopiero początek pani kariery. Co czuje aktorka, które otrzymuje tak zaszczytne i wyjątkowe wyróżnienia? Pamiętam, że była pani wyjątkowo wzruszona odbierając swojego Wiktora…
Tamto wzruszenie wynikało z tego, że dostałam kredyt zaufania od widzów, którzy bywają wymagający. Pojawiła się odpowiedzialność. Dla mnie nieważne są do końca tytuły czy statuetki. Istotne jest dostrzeżenie przez publiczność. To właśnie jest wzruszające. Docenili mnie także reżyserzy, zapraszając do współpracy w teatrze. Po otrzymaniu Wiktora Publiczności, zaufała mi m.in. Krystyna Janda, otrzymałam też propozycję wzięcia udziału w serialu „Blondynka”. To jest dla mnie największa nagroda - możliwość rozwoju zawodowego i artystycznego. Pokazanie innych swoich barw, możliwości, innego życia czy nowych światów. Jestem wulkanem emocji. Mnie samej jest z tym w życiu bardzo trudno. Często zastanawiam się, po co ja tak mam. Wtedy przychodzi myśl - po to, żeby widzowie mogli coś dzięki temu przeżyć, doświadczyć, zrozumieć, zmienić w swoim życiu, roześmiać się, a nawet popłakać. Wydaje mi się, że taka jest moja rola. Nagrodą jest dla mnie to, że ludzie chcą mnie oglądać, słuchać i czasami biją mi brawo. To jest z mojej perspektywy największe wyróżnienie.

Niedawno wystąpiła pani w kampanii reklamowej jednej z luksusowych modowych marek. Nie brakowało głosów, że ma pani idealne warunki i jest stworzona do tej roli. Czy kiedykolwiek, zanim zdecydowała się pani na studia na wydziale aktorskim, marzyła pani, by zostać modelką?
Oczywiście, że tak! Kiedyś, jeszcze w Wilnie wygrałam konkurs Polka Roku 2000 organizowany przez „Kurier Wileński”. Z jednej strony były to wybory miss, z drugiej konkurs talentów, osobowości. Udało mi się wygrać. Stwierdziłam wówczas, że nie jestem takim brzydkim kaczątkiem.

Facebook.com
Źródło: Facebook.com

Naprawdę tak pani o sobie myślała? Nie wierzę...
_Tak wtedy uważałam. Wygrana dodała mi jednak wiary w siebie. Stwierdziłam, że jestem wysoka i szczupła, więc może poszłabym do agencji modelek. I rzeczywiście przez dwa lata szkoły średniej pracowałam jako modelka, dorabiałam sobie. Dzięki temu nie musiałam prosić rodziców o kieszonkowe, miałam swoje pieniądze. W pracy modelki jednak czegoś mi brakowało, dlatego stwierdziłam, że będę zdawać do szkoły aktorskiej. Moda potrafi być jednak nieoczywista, to nie jest zwyczajne prezentowanie ubrań. Dla mnie ten świat jest wyrafinowany i piękny. Na sesjach czuję się jak ryba w wodzie. Nie narzekam, nie marudzę. Proszę sobie wyobrazić, że kampanię dla Teresy Kopias zrobiłam tydzień po wspomnianym wypadku. Było to spore poświęcenie, wielkim wsparciem była dla mnie wtedy moja agentka. Zależało mi, żeby wszystko się udało. _

d2lgg1l

Kilka miesięcy temu w sieci pojawiły się pani zdjęcia zrobione w trakcie morsowania, które wymaga wiele odwagi i wyjścia z własnej strefy komfortu. Czy to było jednorazowe wejście do zimnej wody, a może częściej szuka pani nowych wrażeń i wyzwań?
Jestem w gorącej wodzie kąpana, więc przychodzi taki czas, że muszę się schłodzić (śmiech). Nie mogę się doczekać zimy, tego, żeby znowu wskoczyć do lodowatej wody. Jest to odrobinę uzależniające. Początkowo pojawia się szok. Człowiek staje się jednak raptem oczyszczony. Wszyscy pytają, jak się po tym czuję. Odpowiadam, że niczego nie chcę, niczego nie potrzebuję, jest mi po prostu dobrze i jestem jak nowo narodzona.

Facebook.com
Źródło: Facebook.com

Bez czego nie wyobraża sobie pani życia na co dzień?
Cały czas szukam dla siebie wyzwań, czegoś nowego się uczę. Uważam, że życie dane jest nam po to, żeby brać z niego pełnymi garściami i doświadczać, a nie przesiedzieć je na kanapie. Trzeba chcieć żyć. To nie jest takie łatwe. Mnie też często się nie chce, narzekam, jestem zła na siebie, niezadowolona, ale mimo to nie poddaję się i robię krok na przód.

d2lgg1l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2lgg1l