Kasia Kowalska w 2002 r.
- Cud, że akurat na dyżurze był lekarz, u którego leczyłam się prywatnie. Powiedział pielęgniarce, żeby co dwie godziny sprawdzała tętno moje i dziecka. O drugiej w nocy pielęgniarka zaczęła krzyczeć, że nie słyszy tętna Oli. Rzucili mnie na łóżko i biegiem na salę operacyjną. Pamiętam dygot, wydawało mi się, że jest zimno, a to był strach. Zrobili mi cesarskie cięcie. Ola była zatruta wodami płodowymi, musieli przywracać ją do życia. Powiodło się za czwartą próbą - opowiadała Kowalska w rozmowie z "Vivą!".
Niestety, koszmarny poród był tylko jednym z wielu problemów na drodze Kowalskiej do satysfakcjonującego macierzyństwa. Pozornie jednak wydawało się, że Kasia ma szczęśliwą rodzinę.