Klub B90 odpowiada na oskarżenia prokuratury. "To ewidentnie zamówienie polityczne"
Właściciele gdańskiego klubu B90 stanęli przed oskarżeniem organizowania imprez masowych bez zezwolenia, za co grozi nawet osiem lat więzienia. Szef klubu odpiera zarzuty. - To ewidentnie zamówienie polityczne. Bo skoro nikt wcześniej nas nie nękał, a teraz robi się z B90 niezwykle niebezpieczny klub, to sprawa jest jasna – mówi nam Arkadiusz Hronowski.
O tym, że klubem zainteresowała się prokuratura, informowano kilka miesięcy temu. - Najlepszy klub muzyczny w Polsce - gdański B90 na celowniku ziobrowskiej prokuratury. Według niej to nie klub muzyczny, a zwykły pub; koncerty tam organizowane mają być zagrożeniem bezpieczeństwa publicznego. Każdy, kto tam był, wie: trudno o lepiej zaprojektowany i zorganizowany klub muzyczny, nie tylko w Polsce. Jest to więc jawny, niczym nawet nie maskowany zamach na prywatną placówkę kultury, niezależną od władzy i jej ideologii – jeszcze w sierpniu alarmował Tomek Lipiński, dobrze znany słuchaczom wokalista takich zespołów jak Tilt czy Kryzys.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Rzeczywiście, klub stanął w obliczu kolejnych kontroli, a gdy je przeszedł, sąd oddalił zażalenie na postępowanie prokuratorskie. B90, w oczach prawa, mimo stanu faktycznego nie jest salą koncertową. Warto jednak przypomnieć, skąd nagłe zainteresowanie owym gdańskim klubem. Właścicielom postawiono zarzut zorganizowania masowej imprezy, mówiąc ściślej koncertu zespołu Behemoth, na który przybyło ponad tysiąc osób, bez zezwolenia na organizację tego typu wydarzeń. Jak dotąd klub znajdował się pod lupą prokuratury, teraz akt oskarżenia otrzymała współwłaścicielka klubu, Ewa H. Jak wynika ze stanowiska prokuratury, w trakcie śledztwa wykazano, że w okresie od października 2016 do marca 2017 roku na terenie klubu odbyło się osiem koncertów, których publika przekraczała 500 osób. Organizatorka miała nie wystąpić o zezwolenie, czyli działać więc wbrew przepisom ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, a to zagrożone jest karą grzywny, ograniczenia wolności albo karą więzienia do lat ośmiu.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Nie da się ukryć, że największym przedmiotem zainteresowania i punktem zapalnym był koncert zespołu Behemoth, który miał miejsce w październiku 2016 r. Do sprawy niejednokrotnie odnosił się Adam Darski, ale po postawieniu zarzutów właścicielom nie szczędzi dosadnych, ostrych słów. – Kolejne ofiary tak zwanej dobrej zmiany. B90, prawdopodobnie najlepsza sala koncertowa w Polsce, stanęła przed zarzutami. Teatry, artyści, aktorzy, artystyczni aktywiści, reżyserzy, pisarze, intelektualna elita, pchające ten kraj do przodu, stały się ulubionym celem totalitarnego rządu. Każdy, kto myśli inaczej, jest potencjalnym wrogiem stanu – pisze gorzko do fanów. O ile sytuacja niewątpliwie jest poważna. Klub, który dotąd w swoich progach gościł największe gwiazdy polskiej i światowej muzyki staje przed poważnym problemem. O sprawie rozmawiamy z właścicielem klubu B90, Arkadiuszem Hronowskim.
Urszula Korąkiewicz: Prokuratorskie zarzuty dotyczą głównie nieprzestrzegania przez B90 wymogów bezpieczeństwa w przypadku imprezy masowej. Czy kryje się za tym coś jeszcze? Czy jest coś, co szczególnie nie podoba się oskarżycielom?
Arkadiusz Hronowski: Nie wiem, czy oskarżające nas osoby mają nam do zarzucenia coś więcej ponad to, co można wyczytać w oskarżeniu. Całe postępowanie, które się toczy, uderza w to, że nasz klub jest nielegalnie prowadzony, nielegalnie są organizowane też imprezy, które się w nim odbywają i są zagrożeniem dla osób w nim przebywających. Po przeprowadzeniu kontroli na zlecenie prokuratury, która okazała się pozytywna, prokuratura nadal twierdzi, że jesteśmy klubem nielegalnym, miejscem niezdolnym do prowadzenia tego typu imprez. Skoro twierdzą, że tak jest, to bardzo mi przykro. Co mi w tej sytuacji pozostaje? Pójść do sądu i rozwikłać tę sprawę, mam nadzieję, że zgodnie z zasadą niezawisłości, finał będzie sprawiedliwy.
Każdy jednak kto bywa w B90 widzi, że zasady bezpieczeństwa są przestrzegane. Czego zatem mogła się dopatrzeć prokuratura, skoro musieliście spełniać wcześniej postawione wymogi?
Zapewniam, że żadna z pracownic prokuratury nigdy nie była w B90, a mimo to wie lepiej, jak jest. To czysto polityczna akcja, próba uciszenia mnie czy Nergala, Behemotha czy nam podobnych, tylko po to, żeby miejsca publiczne podporządkować własnej ideologii, a ludzie tacy jak my przestali istnieć w przestrzeni publicznej. Oczywiście nikt tego oficjalnie nie powiedział, ale jak wytłumaczyć to, że jeszcze pięć lat temu gdy istniał już klub B90 i odbywały się imprezy na ponad 500 osób, nikomu to nie przeszkadzało, a teraz nagle zaczęło przeszkadzać. Teraz chcą pokazać, jak bardzo bronią prawa i znaleźli koncert, który szczególnie im przeszkadzał, czyli koncert Behemotha.
Na zdjęciu: Arkadiusz Hronowski, właściciel klubu B90
Behemoth to jednak tylko jeden z zespołów, który gościł w B90. Odbyły się tu już koncerty, ku uciesze fanów metalu, dużo bardziej ekstremalnych grup.
Oczywiście, że bywały tam dużo bardziej ekstremalne zespoły. Sam Nowak, który znów pozwał Nergala w związku z obrażeniem godła nie jest człowiekiem, który ma jakiekolwiek rozeznanie, co się dzieje w tym kraju, jakie zespoły są satanistyczne, a które nie. To czyste granie na własny interes, wykorzystywanie kapitału medialnego. Przecież za tym się kryją ludzie z PiS, radni czy posłowie, nie ma co tego ukrywać. Kilka lat temu poseł Jaworski chciał pogrążyć SPATiF imprezą, na której tez pojawił się Nergal, a na której Jaworskiego nie było i nie wiedział co tam się działo. Podobnie teraz, to pewne elementy gry przed wyborami, które mają pokazać, że jest jakiś układ, że tu działają sataniści, chociaż są wspierani przez miasto. Od dziesięciu lat mam z podobnymi sprawami mam styczność i nie jestem wcale zdziwiony. Natomiast kaliber ataku rzeczywiście jest dużo większy.
To jednak nie pierwszy raz, kiedy próbowano wstrzymać występ Behemotha. O niektórych protestach było dość głośno.
Wcześniej owszem, próbowano protestować przed koncertem, zdarzyło się nawet, że odmawiano różaniec pod klubem. Ależ przecież każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy jak chce. Tyle że my, fani metalu nie chodzimy pod kościoły i nie odstawiamy żadnej szopki, bo uważamy to za zbyteczne. Wówczas ani ja, ani zespół Behemoth, ani fani, nie mieli żadnego problemu z tym, że ta grupa różańcowa się tam pojawiła. Nikomu się nic nie stało, odbyło się to w pokojowej atmosferze. Nie widzę w tym najmniejszego problemu, nie miałem i nie mam zamiaru nikogo za to podawać do sądu.
Skoro nikomu nie zagrażacie, spełniacie wymogi bezpieczeństwa, skąd więc tak konsekwentne działanie prokuratury?
Władzy po prostu nie podobają się pewne osoby. Z jednej strony my, jako organizatorzy imprez, z drugiej artyści, którzy sa dobrym celem, bo są rozpoznawalni i na tym zbijają rozgłos. Poza tym, jeśli by nas uciszyli, to mają już przykład do zastraszania innych ludzi. My się nie poddamy, nie damy się zastraszyć. Były już propozycje ułożenia się ze strony prokuratury związane z przyjęciem niewielkiej kary grzywny, ale przecież jej przyjęcie równałoby się z przyznaniem do winy. To normalne w podobnych procedurach, nic zaskakującego. Dla porządku zaznaczę, że ów koncert, po którym rozpętała się ta afera, to już trzeci koncert Behemotha w naszym klubie. Przy dwóch wcześniejszych nie było takiego problemu.
Rozumiem, że ze swojej strony też nie zamierzacie odpuścić i szykujecie obronę?
Nie poddamy się żadnej doktrynie władzy, nie poddamy się żadnym naciskom, nie ugniemy się, ani my, ani Nergal. Co do Behemotha od dłuższego czasu doszukiwano się sposobu, żeby ukrócić te koncerty. A nasz klub powstał zgodnie z prawem, od początku do końca dostosowywany jako sala koncertowa. Bezpieczeństwo jest dla nas sprawą najważniejszą. Mamy na to dokumentację, mamy na to świadków i będziemy starali się udowodnić to w sądzie. Myślę, że nie ma żadnego powody, aby oceniać nasz klub jako miejsce, które jest zagrożeniem. Poza tym, podkreślam, że pozwolenia na imprezy masowe stosuje się w miejscach, które nie są do nich przystosowane. Po to się po nie występuje i wydaje, żeby organ ich udzielający poinformował ogranizatorów co muszą zrobić i o jakie zabezpieczenia zadbać. B90 natomiast jest do takich wydarzeń przystosowany, spełnia wszystkie normy i nie ma najmniejszej potrzeby, by o takie zezwolenia prosić. Poza tym, w pewnym sensie jesteśmy domem kultury, co mamy wpisane do ewidencji, odbywają się u nas nie tylko koncerty, ale i inne wydarzenia, imprezy organizują u nas też organizacje non profit.
Jaki jest odzew środowiska? Wiem, że sporo artystów już was wspiera, a co z bywalcami B90?
Jeśli chodzi o artystów, rzeczywiście duża część skumulowana w mediach społecznościowych wyraża opinie, w których wspierają B90. Nawet w prywatnych rozmowach, SMS-ach, które dostaję artyści zarówno polscy, jak i zagraniczni, mówią mi, że są zdumieni sytuacją. Nasza opinia o tym, co się dzieje idzie dalej w świat, czy to za sprawą zaprzyjaźnionych muzyków, jak Darski, czy to naszych agentów zagranicznych, czy zespołów, które do nas przyjeżdżają. Tego się już nie zatrzyma. A władzy przecież o to chodzi, żeby podobne zespoły nie przyjeżdżały do Polski, żeby nie odbywały się takie festiwale jak Open’er czy Woodstock. Woli promować słuszne festiwale, na których będzie promować artystów którym z nią po drodze. Oczywiście, wielu moich znajomych, a także fanów klubu okazują nam wsparcie. Tylko że nie potrzebuję od nich wsparcia czy pomocy, ja sobie poradzę. Moim zdaniem największym wsparciem będzie to, gdy zamiast siedzieć w domu, pójdą do urn i mądrze zagłosują.