Koncert Maty we Wrocławiu. Fani już nazywają go prezydentem. "Chyba rzeczywiście będę musiał to zrobić"
Apele o legalizację marihuany, "beka" z polityków i imponująca rozmachem produkcja - tak wyglądał pierwszy z dziesięciu koncertów rapera Maty na najnowszej trasie. A zarazem urodziny artysty. Fajerwerków było sporo. Dosłownie i w przenośni.
W czwartkowy wieczór, 14 lipca, na wrocławskich Polach Marsowych koło Stadionu Olimpijskiego odbył się koncert warszawskiego rapera znanego jako Mata. Kilkanaście tysięcy osób znakomicie bawiło się na imprezie, która była zarazem urodzinowym balem artysty i początkiem jego letniej trasy koncertowej.
W jej trakcie, do września, Mata zagra w sumie dziesięć plenerowych koncertów w polskich miastach. Po wrocławskim można w ciemno typować, że - mimo sporej konkurencji - będzie to jedno z najważniejszych muzycznych przedsięwzięć w Polsce w tym roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Julia Wieniawa o występie na żywo i poparciu dla Maty
Sto lat, panie prezydencie
Mata umie podkręcić napięcie wokół swoich kolejnych projektów i po mistrzowsku gra z mediami: w dniu rozpoczęcia letniej trasy opublikował w internecie promocyjny materiał, udający ogłoszenie o starcie w prezydenckiej kampanii wyborczej w…. 2040 roku. Mówiły o tym prawie wszystkie rodzime media. Żadnemu artyście w Polsce nie udało się jeszcze tak łatwo zaprząc tyle redakcji do nieodpłatnej promocji swojej trasy.
Mata nie omieszkał zresztą wykpić tych, którzy na serio potraktowali zapowiedź udziału w wyborach: "tak poważnie o tym piszą, że chyba rzeczywiście będę musiał to zrobić".
Wiadomo było od początku, że na wrocławskim koncercie będzie to ważny temat - już po drodze na miejsce występu można było zobaczyć fanów i fanki z zaproponowanym przez artystę hasztagiem #mata2040, wypisanym na koszulkach, a nawet na… twarzach. Jeden z transparentów, które unosiły się nad publicznością podczas koncertu, głosił z kolei wprost: "Sto lat panie prezydencie".
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Te życzenia to nie przypadek: był bowiem tego wieczoru temat dużo ważniejszy od żartu wyborczego - urodziny gwiazdy. Mata przyszedł na świat we Wrocławiu, właśnie 14 lipca, w 2000 roku. Nic więc dziwnego, że to był wieczór prezentów. Zaczęło się od tego, który Mata zrobił sam sobie: na terenie imprezy wylądował na spadochronie - jak zapewniał potem ze sceny: był to jego pierwszy raz. Potem koledzy z koncertowej ekipy wręczyli mu okaz typowej hiphopowej biżuterii: łańcuch z wielkim wisiorem. Swoje zrobiła też publiczność: koncert nie mógł się zacząć, bo kilka razy śpiewała jubilatowi "Sto lat".
Śmiech z Pawłowicz i Ziobry
Podczas koncertu nie mogło oczywiście zabraknąć tematów i momentów, które w Polsce wciąż jeszcze wiele osób uważa za kontrowersyjne. Mnóstwo było np. apeli o legalizację marihuany, mnóstwo było nawiązań do tego tematu - artysta ma w repertuarze kilka piosenek, w których lekkie narkotyki znajdują się na pierwszym planie. Publiczność chętnie podchwytywała te wątki, nie brakowało też elementów scenografii, które do nich nawiązywały: liczby 420 czy flagi Jamajki - to znane międzynarodowe symbole "trawki".
Głośno wybrzmiewały też motywy polityczne, z których Mata przecież słynie. Publiczność chętnie i bez wahania podchwytywała takie żarty jak np. kpiny z Krystyny Pawłowicz w jednej z piosenek. Mocno zabrzmiał też, umieszczony w innym utworze, słynny cytat z wypowiedzi Zbigniewa Stonogi o prześladowaniu rodziny. Co prawda Mata nieco zmienił kontekst tej wypowiedzi, ale jej oryginalny sens i śmiech z ministra Ziobry wciąż w niej pobrzmiewał.
Szaleństwo połączone z ostrożnością
Mata zaprezentował się tego wieczoru jako bardzo utalentowany performer, który bez żadnego problemu potrafi przyciągnąć uwagę publiczności i hipnotyzować ją przez prawie dwie godziny koncertu. Całkiem dobrze radził sobie z rapowaniem i śpiewaniem - widać, że w tej kwestii robi coraz większe postępy. A to, że pod koniec występu miał już lekką chrypę, to wynik tego, że przez cały wieczór dawał z siebie wszystko pod względem głosowym.
Na dodatek ani przez moment nie przestawał biegać po scenie, skakać i tańczyć. Świetnie opanowaną miał też kwestię kontaktu z publicznością: rozmawiał z nią przez cały koncert, namawiał do wspólnej zabawy, czasem schodził ze sceny i bawił się razem z fanami z pierwszych rzędów.
Kilka razy zdarzyło mu się też przerywać koncert, kiedy widział ze sceny, że ktoś w tłumie potrzebuje pomocy medycznej. W jednej z takich sytuacji nawiązał do Astroworld - za sprawą tumultu przed sceną na tym amerykańskim festiwalu hiphopowym, który odbył się w listopadzie 2021 roku w Houston, zginęło dziesięć osób.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Psychodeliczne obrazki, pistolety na wodę i gejzery
Koncert Maty był wyprodukowany z rozmachem, jaki w przypadku rodzimych artystów i artystek wciąż zdarza się rzadko. Choć sama scena była zaskakująco niewielka, znacznie więcej miejsca zajmował duży wybieg, na którym szalał sam Mata i towarzyszący mu artyści i artystki. Często odbywały się tam iście dziecięce, radosne zabawy - choćby wtedy, kiedy kilku skaczących członków ekipy Maty zaczęło intensywnie "ostrzeliwać" publiczność z wielkich zabawek-pistoletów wodnych.
Duże wrażenia wizualne zapewniały dwa ogromne ekrany po bokach sceny i jeden za nią - można było na nich oglądać z bliska czasem bardzo mocno przetworzony cyfrowo obraz: Mata pojawiał się wtedy w bardzo psychodelicznych barwach.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Nie zabrakło też innych robiących spore wrażenie efektów specjalnych - były wielobarwne światła i lasery, były animacje, filmy z poprzednich koncertów, był ogień i… woda. Obok sporej ilości pirotechniki i fajerwerków na sam koniec, momentami na scenie wybuchały także wodne gejzery - takie atrakcje rzadko się widuje na koncertach. A była to przecież tylko wisienka na torcie tego imponującego rozmachem widowiska, które wyreżyserował Maciej Adamczak.
Wszystko wskazuje na to, że swoich 22. urodzin długo nie zapomni ani sam Mata, ani nikt z jego "gości". A najbardziej: pewien Michał, który cały koncert stał przed sceną z transparentem głoszącym, że też ma tego dnia urodziny - na sam koniec wieczoru Mata wciągnął go na scenę i poprosił publiczność o jeszcze jedno "Sto lat". Michał prawie pękł z radości.