Koronawirus na Śląsku. Krzysztof Respondek skomentował sytuację
Krzysztof Respondek skomentował obecną sytuację na Śląsku. Aktor wyjawił też, co trapi mieszkańców jego regionu.
Pandemia koronawirusa trwa i wciąż zbiera żniwo. Wciąż pojawiają się nowe ogniska zachorowań. W ostatnim czasie sytuacja jest szczególnie trudna na Śląsku. To tam ostatnio odnotowano najwyższą liczbę zakażeń. Niestety, sytuacja wciąż się pogarsza, a ministerstwo zdrowia informuje o kolejnych przypadkach z tego rejonu.
Urząd Wojewódzki w Katowicach poinformował, że obecnie jest 4345 przypadków zakażenia koronawirusem na Śląsku, w związku z czym powołano sztab kryzysowy. Obecne wydarzenia na Śląsku są szeroko komentowane, tak w tych oficjalnych, jak i potocznych rozmowach.
Głos w sprawie zabrał także Krzysztof Respondek, rodowity Ślązak. Aktor i kabareciarz w rozmowie z Plejadą przybliżył, jakie docierają do niego informacje.
Zobacz wideo: Koronawirus na Śląsku. Reporter WP: nadal trwają testy górników
- Nie jestem ani lekarzem, ani znawcą tematu, a tym bardziej nie wiem, co przyniesie jutro, więc mogę tylko skomentować to, co dzieje się dzisiaj. Przyrost zachorowań wiążę się z tym, że po prostu zaczęto robić testy. Gdy nie testuje się ludzi, nie ma zachorowań. Niedawno słuchałem wypowiedzi pewnego znanego lekarza, który mówił, że nie da się ustrzec człowieka przed wirusem czy bakterią, która może nas dopaść wszędzie, a zakażenie niezależnie od izolacji jest tylko kwestią czasu. Głośno się mówi o zakażonych górnikach. Mój kolega, który pracuje w kopalni, oznajmił mi telefonicznie, że gorączkę i kaszel to wszyscy mieli w lutym i marcu, ale nikt ich wtedy nie badał – wyjawił.
Aktor dodał, że w jego najbliższym otoczeniu nikt nie został zakażony koronawirusem, ale jego zdaniem obecna sytuacja potwierdza tezę, że pandemia koronawirusa jest pandemią wielkich aglomeracji. Respondek podkreślił, że niepokoje społeczne, które pojawiają się w jego regionie wynikają nie tylko z obaw przed zakażeniem wirusem. Zmartwień przysparzają obawy o pracę i poziom życia, tak obecny, jak i ten, który czeka wszystkich po pandemii.
- Coraz częściej powtarzają się u nas głosy, że więcej szkody wyrządzają obostrzenia niż sama pandemia. Mogę to tylko potwierdzić, bo gdy otrzymuję telefony anulujące rezerwacje moich występów, to okazuje się, że nie tylko impreza firmowa jest odwołana, ale - co gorsza - firma przestaje istnieć. To nie dotyczy tylko najbliższych występów, ale chodzi już o terminy przyszłoroczne. Trudno więc w takiej sytuacji sercem nie być po stronie przedsiębiorców, którzy protestują i mówią: "Dajcie nam wrócić do normalnego życia i pracy, bo nikt nam nie pomoże". Jestem kabareciarzem i zazwyczaj bawię społeczeństwo, ale dzisiaj nie mam nic śmiesznego do powiedzenia, za co przepraszam i życzę nieustannie 36,6 – dodał w rozmowie z serwisem.