Krystyna Kofta o życiu po udarze. "Dałam sobie pozwolenie na głośne przeklinanie"
Pisarka niedawno przeszła udar. W poruszającym wywiadzie wyznała, jak wygląda teraz jej życie.
Krystyna Kofta kilkanaście lat temu zmagała się z rakiem piersi. Teraz znów dotknęła ją ciężka choroba. Pisarka przeszła udar. Autorka dużo czasu spędziła w szpitalu, ale w rozmowie z magazynem "Viva!" wyznała, że już po trzech dniach doszła do siebie i starała się być aktywna. Czytała książkę i pisała SMS-y do bliskich. Ciężko jednak zniosła to, że z powodu pandemii bliscy nie mogli jej odwiedzać.
Choroba zmieniła jej stosunek do życia: - Bardzo się przejmuję wszystkim, co się dzieje dookoła. Zawsze zdrowo się odżywiałam, miałam sporo ruchu, nie mamy auta, dużo chodzę. Poza tym ogród wymaga sporo pracy, sadzę, pielę, zamiast trawnika mamy łąkę. Podlewam wodą deszczową z beczki. Równie intensywnie pielęgnuję przyjaźnie i znajomości. A jednak żyłam w dużym napięciu. Teraz staram się tego unikać albo mieć pod kontrolą. Mam swoją metodę na uspokojenie: biorę nosem bardzo głęboki wdech, zatrzymuję powietrze na 7–10 sekund i wydycham ustami. Jakiś czas temu dałam sobie pozwolenie na głośne przeklinanie. Wyczytałam gdzieś ze zdumieniem, że ludzie, którzy przeklinają, żyją lepiej i dłużej – powiedziała.
Jacek Rozenek: "Moja wiedza o udarze mózgu była znikoma"
Kofta zdradziła, że w trakcie pobytu w szpitalu robiła notatki do nowej książki. - Taka opowieść bardziej o ludziach, których tam spotkałam, niż o mnie. Jest w niej historia 32-letniej kobiety, która chciała popełnić samobójstwo. Wyskoczyła z trzeciego piętra, spadła na gęstą kępę krzaków. Przywieźli ją na neurologię bardzo połamaną, strasznie krzyczała. Miała czwórkę małych dzieci i przemocowego męża. Jakaż rozpacz musiała być w jej głowie… Mówiłam mojej sąsiadce ze szpitalnego pokoju, że była w gorszym stanie psychicznym niż my po udarze. W chorobie, nawet ciężkiej, lepiej skupić się na innych niż na sobie.