Krzysztof Daukszewicz dzierżawi jezioro. Od wędkarzy żąda horrendalnych opłat
Jakiś czas temu w atmosferze skandalu Krzysztof Daukszewicz zniknął ze "Szkła kontaktowego". Teraz satyryk znów jest bohaterem kontrowersyjnej sytuacji. Publicysta wydzierżawił kolejne jezioro i żąda od wędkarzy absurdalnych opłat za połów.
Krzysztof Daukszewicz to artysta kabaretowy, wokalista i kompozytor, który szerszej publiczności znany jest głównie ze "Szkła kontaktowego". Z tym programem związany był od 2005 r. Jakiś czas temu jednak zniknął z ekranu. Było to pokłosie niesmacznego i transfobicznego tekstu, którzy satyryk rzucił w stronę Piotra Jaconia. Dziennikarz jest ojcem dziecka transpłciowego.
Jak się jednak okazuje, Daukszewicz na brak zajęć nie może narzekać. Od kilku lat sukcesywnie rozwija karierę słodkowodnego oligarchy. W 2014 r. kabareciarz został współwłaścicielem kilku jezior rezerwatu Kośno na Mazurach.
- [Jestem - przyp. red.] współwłaścicielem trzech jezior, w tym jeziora Kośno, gdzie znajduje się ścisły rezerwat ptactwa. [...] Do tego jeziora nikt nie ma dostępu, jest zarośnięte z każdej strony, można się dostać tylko z trzech miejsc. I tylko 70 osób w ciągu roku może łowić na tym jeziorze. Tyle zezwoleń wydaje konserwator przyrody - mówił kilka lat temu w rozmowie z portalem "i.pl".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ada Fijał: "Kabaret jest bezpieczniejszy od stand-upu"
Jeziora dla VIP-ów
Po tym, jak Krzysztof Daukszewicz i związane z nim stowarzyszenie ekologiczne "przejęli" jeziora, ceny za połów w tych miejscach poszybowały w górę. Za możliwość wędkowania na jeziorze Kośno trzeba zapłacić 1,5 tys. zł lub 2,5 tys zł za kartę VIP.
- Nie czuję się oligarchą. Mocno mnie ten wydatek uderzył po kieszeni. Chcemy tylko pozbyć się z jeziora tych klasycznych killerów, którzy każdą rybę wrzucają do worka, nie patrząc na wymiary i okresy ochronne - tłumaczył satyryk w rozmowie z naTemat.pl. - Tona narybku węgorza kosztuje ponad 350 tys. zł, stawki za pozwolenia musiały pójść w górę – dodał.
U zarządców innych mazurskich jezior ceny jednak tak drastycznie nie wzrosły. Za możliwość połowu u konkurencji płaci się maksymalnie kilkaset złotych za sezon.