Książę Harry był dzieckiem, gdy zginęła Diana. Po latach zrozumiał swój błąd
Harry po tragicznej śmierci matki cierpiał na oczach całego świata. Wszystkim było żal małego księcia, składano mu kondolencje. Ale jedną kwestię zaniedbano.
Na łamach brytyjskiego "The Mirror" pojawił się wywiad z Owenem Richardsem, który miał zaszczyt poznać Harry'ego i usłyszeć od niego ważną radę. Do spotkania doszło rok temu podczas odsłonięcia pomnika upamiętniającego ofiary zamachu terrorystycznego w Tunezji. 26 czerwca 2015 r. w kurorcie Susa przedstawiciel tzw. państwa islamskiego zastrzelił 39 osób i ranił 36 innych. Wśród ofiar śmiertelnych było aż 30 Brytyjczyków.
Obejrzyj: najgłupsze wypowiedzi gwiazd o koronawirusie
Owen miał 16 lat, gdy na jego oczach zginął starszy brat, wujek i dziadek. Podczas ceremonii odsłonięcia pomnika do Richardsa podszedł książę Harry i podzielił się z nim cenną radą.
- Powiedział, że muszę rozmawiać o tym, co się stało. Powiedział, że zna to z własnego doświadczenia, bo kiedy stracił mamę, on tego nie robił – wyznał Richards (zaznaczony na zdjęciu).
- To było trochę dziwne, kiedy powiedział: "Moja mama została zabita", bo przecież to nie była zwykła mama, tylko księżna Diana. Wydaje się, że chciał dać mi pewną radę, a nie tylko odbyć bezcelową konwersację – dodał.
Richards zdradził również, że na ceremonii odsłonięcia pomnika miał przy sobie maskotkę – symbol organizacji charytatywnej Smile for Joel (Uśmiech dla Joela). Założył ją z matką i nazwał na cześć starszego brata, który zginął w zamachu. Owen podarował pluszowego misia Harry'emu, który miał go przekazać ciężarnej Meghan.