Marcin Prokop
Chętnie wbił także szpilkę Marcinowi Prokopowi, który słynie z prowadzenia różnych imprez. Showman pochwalił się, że regularnie odrzuca podobne oferty.
Dostaję czasem dziwne oferty. Poprowadzenie bankietu dla dużej firmy deweloperskiej za 100 tysięcy złotych czy, co zabawniejsze, przybycie do kogoś na urodziny za 50 tysięcy. I nie będę ukrywał, jestem fanem kasy, jestem smakoszem mamony, ale w samym słowie "konferansjer", jak dla mnie, jest coś żałośnie niewolniczego. Praca na czyichś warunkach i zachwalanie jakiegoś paździerza niezgodnie ze smakiem, sumieniem czy poczuciem obciachu nie wchodzi w rachubę. Zbyt boleśnie dymałoby to moje poczucie niezależności. Innych poczucie też dyma, tylko oni mają widocznie taką cenę, która łagodzi ból. Ja takiej staram się nie mieć."