Lee Konitz nie żyje. Legendarny muzyk zmarł przez koronawirusa
Lee Konitz był saksofonistą obecnym na jazzowej scenie przez 75 lat. Smutną wiadomość o jego śmierci podał syn, potwierdzając, że przyczyna zgonu była wynikiem zarażenia koronawirusem.
Lee Konitz zmarł 15 kwietnia w szpitalu w Nowym Jorku. Trafił tam z powodu zarażenia koronawirusem, a bezpośrednią przyczyną zgonu było zapalenie płuc. Legendarny saksofonista jazzowy miał 92 lata.
Konitz nagrywał i występował przez 75 lat. Jego saksofon altowy można usłyszeć m.in. na przełomowej płycie Milesa Davisa "Birth of the Cool", która została nagrana na przełomie 1949 i 1950 r., ale do słuchaczy trafiła dopiero siedem lat później. Konitz był ostatnim żyjącym muzykiem biorącym udział w tym historycznym projekcie.
Miles Davis, zapraszając do nagrywania "Birth of the Cool" młodych białych muzyków (Konitz dopiero od czterech lat był profesjonalistą), był krytykowany przez dużą część środowiska. Nie zważał jednak na krytykę i następną płytę ("Miles Ahead") też nagrał m.in. z pomocą Konitza.
Lee Konitz poza współpracą z Milesem Davisem miał na swoim koncie projekty z takimi legendami jazzu jak Lennie Tristano, Teddy Powell czy Stan Kenton.
Od lat chorował na serce i przeszedł kilka operacji. Na nieoficjalną emeryturę przeszedł jednak dopiero w zeszłym roku.