Łysiak przez syna oszalał z radości. Musiał przepraszać sąsiadów
W tegorocznym rozdaniu oscarowych nominacji polska kinematografia odniosła ogromny sukces: w kategorii fabularnego filmu krótkometrażowego szansę na laur ma film Tadeusza Łysiaka "Sukienka". Reżyserem jest student Warszawskiej Szkoły Filmowej, który pochodzi z filmowej rodziny. Jego ojciec, Tomasz Łysiak, jest pisarzem, dziennikarzem, ale przede wszystkim autorem scenariuszy filmowych. W wywiadzie dla WP opowiada o tym, jak przyjął sukces syna.
Przemek Gulda: Jak się dowiedziałeś o sukcesie syna?
Tomasz Łysiak: Siedzieliśmy z żoną w domu, przed telewizorem i oglądaliśmy transmisję online z Hollywood. Kiedy nazwisko Tadka zostało wyczytane wśród osób nominowanych w kategorii film krótkometrażowy, w domu nastąpiła prawdziwa eksplozja radości. Mam wrażenie, że słyszeli ją sąsiedzi na całej ulicy. Nie ukrywam: do niektórych musiałem nawet potem dzwonić z przeprosinami za hałas.
Zrozumieli?
Tak, to w końcu dość rzadka okazja, że twój syn dostaje nominację oscarową. To była ogromna radość, ale też i wielkie wzruszenie. Tym bardziej, że Tadek jest jeszcze przecież wciąż taki młody, ciągle jest jeszcze studentem, a tu już taki sukces. Śledziliśmy oczywiście całą drogę tego filmu do dzisiejszego sukcesu: uznanie na festiwalach w Polsce i za granicą, zwycięstwo w konkursie w Atlancie, potem umieszczenie na "długiej liście" oscarowej, "krótka lista", a na koniec nominacja. Po cichu marzyliśmy o tym już od jakiegoś czasu, ale baliśmy się wyrażać tych marzeń głośno, mieliśmy świadomość, że konkurencja jest ogromna i bardzo trudno będzie się dostać do finałowej piątki. Udało się!
"To tytaniczna praca". Twórcy "Sukienki" mówią o drodze do nominacji do Oscara
Czy Tadeusz będzie w Los Angeles na ceremonii oscarowej?
Tak, oczywiście. Mało tego - będzie tam już dużo wcześniej. Jedzie na kilka tygodni. Nominacja to dopiero początek trudnej drogi: teraz trzeba zrobić wszystko, żeby zainteresować filmem osoby głosujące na poszczególne propozycje. Tadeusz będzie więc się starał zwrócić uwagę na swój film. Spotkania, pokazy, rozmowy - to będzie intensywny czas promocji filmu na miejscu. Mam bardzo dużą wdzięczność dla Warszawskiej Szkoły Filmowej już za sam fakt, że dzięki niej film mógł powstać i za to, że teraz bardzo mocno pomaga w jego promocji. Na ostatnim etapie dołączył się do tego także PISF, oferując bardzo profesjonalną opiekę nad projektem. Dobrze jest czuć takie mocne wsparcie.
A ty sam, jako człowiek związany z branżą filmową, pomagasz jakoś w tej sprawie?
Tadeusz, choć młody, jest bardzo samodzielnym twórcą. Idzie swoją drogą, realizuje się sam, jest bardzo dojrzały intelektualnie. Nie potrzebuje pomocy tego typu. Mało tego - czasem widzę, że sam powinienem się od niego sporo nauczyć.
Ale na pewno miałeś wpływ na to, że poszedł taką drogą?
Żartujemy czasem z żoną, że jeszcze przed urodzeniem "zaraziliśmy" go filmem. Jako młode małżeństwo oboje studiowaliśmy w łódzkiej Filmówce. Chodziliśmy na zajęcia z historii filmu, kiedy moja żona była w ciąży z Tadeuszem. Po prostu nie mógł wybrać innej drogi! A tak na poważnie: mam poczucie, że na jego decyzje mógł mieć spory wpływ dom, który wspólnie stworzyliśmy i w którym się wychował. Dom pełen książek, dom, w którym słuchało się oper, dom, którego mieszkańcy zawsze byli bardzo zainteresowani kulturą i dużo o niej rozmawiali. To wszystko mogło mieć znaczenie dla życiowych decyzji, które podejmował.
A sam nad czym teraz pracujesz?
Mam w tej chwili otwarte dwa tematy: biograficzny film fabularny o Marianie Rejewskim i środowisku polskich matematyków, którzy rozgryźli niemiecką maszynę szyfrującą, Enigmę. Druga rzecz to serial dokumentalny o bitwie pod Monte Cassino. Ale raz - to projekty, które są jeszcze we wczesnej fazie przygotowań, a dwa - naprawdę nie chciałbym teraz mówić o sobie. Dziś zdecydowanie ważniejszy jest film mojego syna, a ja zdecydowanie nie chcę być ojcem, który "wozi" się na jego sukcesie i próbuje się lansować przy okazji zainteresowania medialnego nim i tym, co osiągnął. Robię sobie swoje, a dziś skupiam się przede wszystkim na wspieraniu Tadeusza i trzymaniu kciuków za to, żeby zdobył Oscara.