Maciej Dowbor komentuje aferę na lotnisku. "Nikt nie wyrzucił nas z samolotu"
W sieci pojawiły się doniesienia, jakoby Maciej Dowbor i Joanna Koroniewska musieli zrezygnować z wakacji w Tajlandii, ponieważ dopuścili się małego błędu. Z tego powodu rzekomo rodzina została wyprowadzona z lotniska. Ostatecznie znany prezenter ustosunkował się do tych plotek na swoim Instagramie.
W ostatni weekend do sieci wyciekła informacja, że Joanna Koroniewska-Dowbor i Maciej Dowbor wraz z dziećmi mieli wylecieć już kilka dni temu do Tajlandii, jednak przez pewien błąd, rodzina została zmuszona opuścić rękaw samolotu. Znany prezenter miał rzekomo pomylić nazwisko córki - zamiast "Dowbor" wpisał "Koroniewska". Gdy rodzina przechodziła przez pierwszą kontrolę, pracownik lotniska miał zwrócić uwagę na rozbieżność w nazwisku córki na bilecie i w paszporcie. Stwierdził, że rodzice muszą w takiej sytuacji dostarczyć akt urodzenia córki. Celebrycka para była przekonana, że mogą dostarczyć akt urodzenia po powrocie z wakacji, jednak tak się nie stało.
- Zostaliśmy wpuszczeni aż do samego rękawa i tam odbyła się ostatnia kontrola biletu. Ten sam pan powiedział: "ale zaraz, gdzie jest akt urodzenia?", "Ale byliśmy umówieni, że będziemy musieli go dosłać dopiero w momencie, gdy będziemy wracali". "Nie, nie, nie. Proszę wyprowadzić rzeczy tych państwa". I musieliśmy przez tę granicę przechodzić z powrotem. Zostaliśmy wyproszeni z rękawa i wracaliśmy w eskorcie ochrony do terminala. Trochę mieliśmy poczucie, że ci ludzie myślą, że zostaliśmy złapani podczas przemytu narkotyków albo materiału wybuchowego. Było to żenujące. Straciliśmy bardzo dużo pieniędzy - miał powiedzieć Dowbor w rozmowie z "Super Expressem".
Prezenter, korzystając z mediów społecznościowych, podważył powyższe doniesienia, wyjaśniając dokładnie całą sytuację.
"Podobno wiele osób martwi się o nasz los?! Telefony się urywają, dzwonią redakcje, prawnicy od odszkodowań, rodzina się zamartwia, przerażeni widzowie piszą wiadomości ze słowami wsparcia i otuchy. To ja może sprostuję - nie wyjechaliśmy na wakacje, bo wyjeżdżamy dopiero za kilkanaście dni i nie do Tajlandii, a nad polskie morze i Mazury. A poza tym żyjemy na wolności, nie zostaliśmy aresztowani, nie odebrano nam dzieci. Wiem, jak moja córka ma na nazwisko, nie mam innych dzieci na boku, Asia również, nie mam problemów z pamięcią (większych), nie jestem wyrodnym ojcem, nie jestem oderwany od rzeczywistości i zazwyczaj radzę sobie z codziennością" - napisał Dowbor.
"Nikt nas nie wyrzucił z samolotu, bo nawet nas do niego nie wpuszczono. Aha, cała historia miała miejsce w 2015 r., a jeżeli naprawdę chcecie poznać jej szczegóły i o co chodziło, to polecam nasz ostatni odcinek na kanale Dowbory Be Happy. A tak poza tym to miłego początku tygodnia wam życzymy i oby do piątku" - dodał na koniec.
Trwa ładowanie wpisu: instagram