Nawrócona Frytka o Bogu i pandemii. "Znajomych uleczyła modlitwa, nie lekarze"
Kiedyś skandalistka i gwiazda telewizyjnych reality show, dziś wielbiąca Boga protestantka. Maja Frykowska trwa w swojej misji ewangelizacyjnej i przekonuje, jak wielkie znaczenie w walce z pandemią koronawirusa ma bliska relacja z Bogiem.
Po Frytce z "Big Brothera" czy "Baru" nie ma już śladu. Maja (wcześniej Agnieszka) Frykowska od lat mówi o swoim nawróceniu i konsekwentnie przekonuje, że wiara czyni cuda. A jej życiorys ma być tego najlepszym przykładem. W najnowszym wywiadzie Frykowska mówiła o pandemii koronawirusa i przytoczyła historię małżeństwa 83-latków, którzy byli "w agonalnym stanie", ale wyzdrowieli dzięki modlitwie.
- Na początku była mega panika, ale to było związane z tym, że dałam się zmanipulować w oglądanie telewizji, w której są tylko złe informacje związane z przekazywaniem strachu – mówiła o pandemii w rozmowie z serwisem Jastrząb Post.
- Moja babcia nie podchodziła do tego obsesyjnie. Mieliśmy znajomego, którego rodzice zostali zarażeni koronawirusem. Mają po 83 lata, pisali o tym w gazetach. Oni z tego wyszli. Mieli mega potężne załamanie zdrowotne, ale to nie lekarze im pomogli – mówiła Frykowska .- Byli w agonalnym stanie. Wiara czyni cuda. Ja to polecam. Jeżeli człowiek zawiedzie, to Bóg nas nie zawiedzie. Nigdy – skwitowała celebrytka.
Maja Frykowska wielokrotnie mówiła, że wychowywała się w rodzinie niepraktykujących katolików. Po swoim nawróceniu dołączyła do jednego z Kościołów ewangelickich. - Kościół katolicki nigdy nie dawał mi poczucia bezpieczeństwa. Czułam się w nim osądzana za moje złe uczynki – tłumaczyła rok temu na Deon.pl.