Maneskin w Gdyni. To było prawdziwe widowisko
Obyło się bez manifestów i prowokacyjnych gestów. Tym razem na koncercie grupy Måneskin królował rock’n’roll: gitarowe solówki, bałwochwalcze gesty, nagie torsy i piersi.
- Już jestem pół nago, to będzie wspaniała noc - krzyknął na dobry początek czwartkowego gdyńskiego koncertu wokalista włoskiej grupy Måneskin. Kilka minut później "płynął" już nad tłumem, niesiony na rękach fanek i fanów. Po chwili był już nawet bardziej niż tylko pół nago, dumnie eksponując umięśniony tors.
Włoska formacja dała na scenie w Open’er Parku głośny i pełen energii występ, bardzo precyzyjnie wystylizowany na rockowe widowisko w klasycznym stylu. Ten koncert był bardzo głośny, bardzo mocny i bardzo gorący.
Maneskin dla WP: Homofobia? Nie powinno być na nią żadnego przyzwolenia
Nie mogło więc zabraknąć żadnego z obowiązkowych rockowych gestów, odgrywanych według znanego od wielu dekad wzorca, ale jednak wykonywanych z autentycznym zaangażowaniem. Były więc wyeksponowane solówki, było bieganie z gitarami od jednego brzegu sceny do drugiego, były wszystkie charakterystyczne pozy i gesty: opieranie nogi na odsłuchach, niemal ekwilibrystyczne odchylenie się do tyłu, wskakiwanie na perkusyjny podest, wyrzucanie do góry zaciśniętych pięści.
Było też dużo fizycznej bliskości między osobami z zespołu: obejmowanie się, przytulanie, stawanie sobie za plecami, klęczenie naprzeciwko siebie z wzniesionymi do góry gitarami.
Lubieżny i ekshibicjonistyczny
Najbardziej aktywny był ma scenie oczywiście wokalista grupy, Damiano David, który dwoił się i troił, żeby zapewnić publiczności jak najlepszą zabawę. Ogromny entuzjazm wzbudzały jego niemal wyuzdane figury i grymasy, prawie do łez rozbawił widzki i widzów swoją wersją rockowego "kaczego chodu".
Jego niemal ekshibicjonistyczne podejście do ciała udzieliło się wszystkim dookoła - kiedy na scenę do wspólnego tańca zaproszona została grupa fanów, szybko pozbyli się oni większości odzieży. Jedna z dziewcząt tańczyła z nagim biustem, przysłoniętym tylko kawałkami taśmy na sutkach.
- Pomimo tego, co wyprawiamy, jesteśmy bardzo, bardzo romantyczni - powiedział wokalista przed jednym z nielicznych spokojniejszych utworów. Podczas jego wykonywania na scenie zrobiło się trochę spokojniej, a Damiano jakby zamarł, przykucnął i śpiewał skulony, prawie bez ruchu.
Wielki entuzjazm widzek i widzów wzbudzały własne utwory grupy, zwłaszcza najnowszy przebojowy singiel "I Wanna Be Your Slave". Ale największy szał wybuchł pod sceną kiedy zabrzmiały z niej starsze i nowsze rockowe klasyki: "I Wanna Be Your Dog" The Stooges, poprzedzone krótkim wykładem o wielkości Iggy'ego Popa czy połączone covery utworów zespołów Arctic Monkeys i The Killers.
Specjalne miejsce w tym zestawie coverów miał oczywiście utwór "Kiwi" z repertuaru Harry’ego Stylesa - David i reszta zespołu nie ukrywają, że inspirują się stylem dawnego wokalisty One Direction, choć na koncercie w Gdyni pokazali wyraźnie, że są od niego o wiele odważniejsi i "brudni" - lubieżne ruchy i miny nie pozostawiały co do tego żadnych wątpliwości.