Marcin Meller otarł się o śmierć. "Pociągały mnie przygody"
Marcin Meller nie boi się wyrażać swoich opinii. Z tego powodu wielokrotnie spotkał się z hejtem. W najnowszym wywiadzie wspomina też pracę reportera wojennego.
Marcin Meller kilka miesięcy temu postanowił odejść z "Dzień Dobry TVN". Dziennikarz ma jednak co robić, ponieważ od lat pisze felietony i książki. Chętnie wygłasza swoje poglądy w różnych kwestiach, co zazwyczaj jest szeroko komentowane w mediach.
Prezenter bardzo chętnie dzieli się swoimi spostrzeżeniami na temat polityki. W najnowszym wywiadzie przyznał, że nie raz spotkał się z hejtem.
ZOBACZ: Meller broni Szulim: "Publiczne paradowanie z napisem "CHWDP" to kokietowanie bandytów"
- Przyzwyczaiłem się już do tego, że niezależnie od sprawy, zawsze znajdzie się ktoś, kto napisze mi, żebym spadał do Izraela. Nie przestaje mnie to jednak zdumiewać. Dla wszystkich prawicowców, którzy mnie nie lubią i chcą mi dowalić, jestem "Żydem" z racji tego, że mój ojciec miał żydowskie pochodzenie - powiedział w rozmowie z portalem plejada.pl.
Meller podkreślił też, że zdarzały się groźby karalne. Zawsze zgłaszał takie sytuacje na policję.
- Zawsze powtarzam, że świat realny jest dużo lepszy niż wirtualny. Internet powoduje, że wielu ludziom odbija. Wydaje im się, że wszystko mogą i są anonimowi. Świadczy to tylko o ich głupocie, bo przecież nie są bezkarni i można ich łatwo namierzyć - powiedział.
Dziennikarz swoją przygodę z mediami rozpoczął od reportaży wojennych. W czasie pracy wielokrotnie bał się o swoje życie.
- No właśnie w tak młodym wieku człowiek się nie boi. Przynajmniej człowiek Meller. Dzisiaj bym się bał. Wtedy najbardziej pociągały mnie przygody i wyjazd na wojnę był, w moim rozumieniu, najbardziej skrajną wersją przygody. Dalej już pójść się nie dało.