Weronika Marczuk
Paradoks tej sytuacji polegał na tym, że cała Polska wiedziała, że Tomasz Małecki to był podstawiony facet, agent, który półtora roku nade mną pracował, a ja tam, w tym pokoiku CBA, nadal nie miałam o tym pojęcia. Na szczęście mój mecenas mając dostęp do mediów, zaczął szybciej układać klocki - mówi Marczuk.