Marta Kuligowska pokazała bliźniaki. Trudno uwierzyć, że to nastolatkowie
Marta Kuligowska w ostatnim wywiadzie opowiedziała m.in. o kulisach pracy w TVN24 i swojej rodzinie. Pokazała publicznie swoje bliźniaki. Trudno uwierzyć, że są już nastolatkami.
Marta Kuligowska jest mamą 13-letnich bliźniaków - Heleny i Franciszka. Pierwszy raz pokazała je publicznie. Nie ukrywa, że macierzyństwo sprawia jej wiele radości, a dzieci wciąż potrafią ją zaskoczyć. Dotychczas nie chwaliła się nimi publicznie, aż razem z nimi trafiła na okładkę magazynu "Viva!". Trudno zatem uwierzyć, że to już nastolatkowie. Teraz czeka młodych okres buntów i kreowania własnej osobowości.
- Dzieci nie były planowane, o czym wiedzą, ale były chciane i kochane od początku. […] Moje dzieci to wyjątkowo udane egzemplarze, mówię to obiektywnie jako matka (śmiech). Nie ma z nimi nudy. Jesteśmy na etapie buntu i budowania swojej tożsamości. Dlatego najczęściej słyszę od nich, że czegoś nie chcą. Wszystko jednak przebiega książkowo, trzeba to tylko przetrwać. Wiem o tym, bo sama nie byłam łatwą nastolatką - mówiła.
Ze swoim partnerem, fotografem Pawłem Hoffmanem, też nie pokazuje się zbyt często publicznie. Zdradziła, że taką mają umowę między sobą. - On nie chce się ujawniać. To mistrz drugiego planu. Ale w moim życiu jest na planie pierwszym, chociaż nie chce się ze mną fotografować, co nieraz mu wypominam. Ale szanuję jego decyzję - przyznała "Vivie!".
ZOBACZ TEŻ: Czego nie pokazał serial o Osieckiej?
W rozmowie z dwutygodnikiem opowiedziała m.in. o pracy w TVN24. Ze stacją jest związana od 20 lat. - Mój życiowy partner, Paweł, śmieje się, że co drugi mężczyzna mówi mi, że codziennie budzi się ze mną. Mnie to bawi i nawet to lubię, a Paweł na to uszczypliwie, że wszystkim wydaje się to takie oryginalne - wyznała.
Ma poczucie, że jest częścią zespołu, który przetarł szlak dla telewizji newsowych w naszym kraju. Zauważył ją Edward Miszczak, który szukał kogoś na stanowisko prowadzącego program "Superwizjer". Przyszła na casting, na którym zemdlała.
- Stanęłam przed kamerą, byłam okropnie zdenerwowana i cały dzień nic nie jadłam, a casting był o godzinie 18. Kiedy zapalili reflektor, zemdlałam. Niektórzy do dziś wspominają tę historię. A gdy się ocknęłam, wstałam, otrzepałam się i przeczytałam, co było do przeczytania. Sandra dziś opowiada, że pomyślała wtedy: Bierzemy ją, nadaje się! A później, gdy ruszało TVN24, Edward Miszczak zarekomendował mnie Adamowi Pieczyńskiemu, twórcy TVN24, od którego się tyle nauczyłam - wspominała Kuligowska.
Dziś nie narzeka na brak nudy w pracy, ciągle czuje adrenalinę w dziennikarstwie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram