Monika Jarosińska wygrała życie na nowo. Operacja mogła skończyć się tragicznie
Monika Jarosińska przeszła kilka dni temu niebezpieczną operację zabezpieczenia tętniaka mózgu. Lekarze operujący celebrytkę wykorzystali nowoczesną metodę, która jest znacznie mniej inwazyjna niż operacja na otwartym mózgu. Piosenkarka i aktorka doszła już do siebie i postanowiła podzielić się traumatycznymi wspomnieniami.
Mimo że Jarosińska jest już w domu, czeka ją teraz długa rehabilitacja. - (…) Nadal mam bóle twarzoczaszki. Będą to głównie masaże twarzy i zabiegi laserowe. Chcę jak najszybciej wrócić do formy i do pracy. Za kilka miesięcy lecę do Londynu, by nagrać tam płytę. Mam więc po co żyć! – dodała.
Choć celebrytka cieszy się, że operacja powiodła się i udało się rozbroić "tykającą bombę w jej głowie", to ma świadomość, że mogła podczas niej umrzeć. Ku przestrodze innych podzieliła się z fanami na Facebooku smutną historią.
-_ Dzis wychodzac ze szpitala dowiedzialam sie o 30letniej dziewczynie, ktora przywieziono podczas mojego pobytu po peknieciu tetniaka. Niestety zmarla. Nie miala tyle szczescia ile mialam ja czy wielu innych pacjentow, ktorzy tak jak ja dowiedzieli sie o tetniaku absolutnym przypadkiem. Prosze badajcie sie! Zycie mamy tylko jedno, drugiej szansy nie bedziemy miec. Dbajmy o swoje zdrowie!_ [pisow. oryg.] - napisała.